Rozpoczynając ten blog przyrzekałem sobie nie komentować wypowiedzi prasowych, ale szybko musze porzucić to przyrzeczenie. Nie wiem po co niektórzy zabierają głos w sprawie energetyki jądrowej (w związku z katastrofą w Japonii). Chyba tylko po to, żeby medialny szum był jeszcze większy lub żeby trafić na pierwsze strony portali lub gazet, ale na pewno nie po to, żeby powiedzieć coś rozsądnego…
wpadło mi to http://www.tokfm.pl/Tokfm/1,102433,9251359,Nie__dla_elektrowni_jadrowej_w_Polsce___Jestesmy_szczesliwym.html
na samym czele portalu gazeta.pl z wielkimi literami …miedzy innymi wypowiedź byłego WICEMINISTRA polskiego rządu …
po kolei (może trochę od tyłu tego artykułu):
- Pierwszy blok polskiej energetyki jądrowej to tylko 1,3 % zapotrzebowania w Polsce – NIE … w Tej chwili (i do ok. 2020) moc zainstalowana w Polskiej energetyce to ok. 33-35 GW (tys. MW). Pierwszy blok (minimum 1000 MW) to dzieląc te liczby (druga przez pierwszą) to 2,8 % , a z uwagi że energetyka jądrowa to bloki działające w tzw. „podstawie” – tzn. prawie przez cały czas w roku – jeśli licząc energie rzeczywiście wyprodukowaną to znacznie więcej – ok. 4 %. Jeśli z kolei postawimy blok AREWY – EPR to moc 1600 i odpowiednio minimum 5-6 % energii zużytej w kraju.
- „na szczęście nie mamy tego szajsu” – w sensie słabej jakości technicznej i tego że inne (niektóre) kraje w to nie inwestują – tu przykłady Dania, Norwegia, Włochy, Austria, Portugalia. Energetyka Jądrowa to jeden z „state of art” technologicznych wymagających po pierwsze kompetencji kadry inżynierskiej i podniesienia poziomu przemysłu w danym kraju. Jest też opłacalna, jeśli kraj jest odpowiednio duży (nie opłaca się stawiać jednego bloku ale budować na około 20-40 % zapotrzebowania w danym kraju, a bloku jądrowe teraz to minimum 1000 MW). Z tego powodu nie buduje EJ ani Dania, ani Portugalia ani Austria – bo ich systemy energetyczne są po prostu ZA MAŁE. Norwegia z kolei ma 95 % produkcji z energetyki wodnej – wiec nie musi budować innych źródeł energii (Polska nie ma takiej możliwości – warto spytać hydrologów). Porównania są więc totalnie bez sensu (Włochy – są importerami energii i po pierwsze budują na szybko bloki gazowo-parowe i też rozważają EJ w przyszłości).
- Koszt energetyki jądrowej to „ok. 5 mln euro za megawat. Natomiast z elektrowni wiatrowych – 1,2 mln, na morze ok. 2 mln za megawat” – musiałem aż to skopiować. Proszę sprawdzić po pierwsze koszty 0 EJ to od 3000 do 4500 (udokumentowane), a wiatrowej podobnie (proszę popatrzeć na dane !!!) a przede wszystkim tzw. GCF ( Gross Capacity Factor) – współczynnik wykorzystania mocy. Energetyka jądrowa produkuje ciągle, a wiatrowa tylko jak wieje wiatr, wobec tego jak policzyć koszty MW wyprodukowanego. Jądrowa jest tańsza (około 50-100 %) od wiatrowej (i ok. 30-60 %) od gazowej. Proszę porównać koszty energii elektrycznej dla odbiorców końcowych w Danii (gdzie jest wiele wiatraków) i we Francji (gdzie dominuje energetyka jądrowa).
- składowanie paliwa wypalonego – aż nie chce mi się stukać w klawiaturę … proszę tylko podjechać na składowisko odpadów stałych w elektrowni węglowej (popiół) i policzyć ile odpadów daje każda z elektrowni. Tu podpowiedź, że Jądrowa 1000 MW zużywa kilkadziesiąt ton paliwa rocznie (wiec odpadów) a węglowa (kamienny , zawartość popiołu 10 %) produkuje kilkadziesiąt ton (popiół) samych odpadów na godzinę. W tej chwili odpady (przy zamawianiu bloku EJ) wyprowadza się z kraju. Oczywiście można stawiać na wiatr, proszę policzyć obszar zajęty przez 1000 MW wiatraków (tak dla następnych wywiadów) …
- znowu cytat (może przekłamany, może dziennikarz się pomylił) ” „Co zamiast elektrowni jądrowej? – Powinniśmy iść w kierunku oszczędzania energii. Kraj, który zużywa przeciętnie trzy razy więcej energii na jednostkę produktu niż Europa Zachodnia powinien przede wszystkim uszczelnić energetyczne wiadro, a nie produkować prąd z ryzykowanych technologii” – chyba rzeczywiście idziemy, najłatwiej oszczędzać jak się wyłączy prąd lub podniesie drastycznie jego cenę. Pomysły super ekologiczne to cena nie 2 ale 3-4 większa. Cały przemysł konsumujący energię natychmiast wyprowadzi się w Polski. Proszę tylko powiedzieć o tym z góry wszystkim pracującym w hutach i cementowniach, nawiasem mówiąc ta struktura zużycia energii na jednostkę produktu krajowego brutto wynika ze struktury a nie Technologii (produkujemy to co nie jest produkowane w zachodniej europie – więcej stali, cementu, chemii i materiałów mało przetworzonych a energochłonnych.
- jedyna ewentualna racja – termin budowy pierwszego reaktora 2020 – bardzo napięty – mało realistyczny (sam pisałem o tym). Głównie zależy od polityków J – uchwalcie Prawo Atomowe (czerwiec 2011) i dajcie szanse na sfinansowanie inwestycji, skasujcie bezsensowne dyskusje przedwyborcze (nie techniczne).
nie mam już siły więcej ….
boję się otworzyć Internet jutro bo zobaczę znowu „katastrofa atomowa” , „stopienie reaktora”, „szajsowa technologia”, a może „technologia śmierci ????” ….
Może jednak wymagać od polityków zdania niektórych egzaminów jak od studentów (np. V semestru) ?
Stopionego reaktora jeszcze nie było, ale już kilka razy pojawiały się informacje o „wybuchu w reaktorze”. Reaktor, budynek reaktora, co za różnica…
Natomiast muszę się jednak nie zgodzić co do Austrii i argumentu o skali systemu.
Skala systemu (produkcja blisko 70 000 GWh/a) nie jest bynajmniej za mala jako taka dla budowy energetyki jądrowej, czego dowodzą kraje takie jak Finlandia (80 000 GWh/a), Bułgaria (45 000 GWh/a), czy Słowacja (30 000 GWh/a), które nie tylko eksploatują elektrownie jądrowe, ale także inwestują obecnie w nowe bloki.
Austria zresztą wybudowała elektrownię jądrową, tylko gdy blok był gotów do uruchomienia, to austriaccy politycy zdecydowali się przeprowadzić referendum. Teraz powrót do energetyki jądrowej byłby dla nich trudny nie tyle ekonomicznie, co politycznie z tegoż właśnie powodu. Zresztą w Austrii jest nawet ustawa zakazująca produkcji energii elektrycznej z rozszczepienia.
Podobnie Włochy – które przecież miały kilka elektrowni jądrowych, ale zamknęły je na fali protestów po Czarnobylu, zresztą dlatego się stały importerem energii… Tą samą ścieżką, tylko niejako wolniej, podążają teraz Niemcy.
Dania natomiast po prostu elektrowni jądrowych nie potrzebuje, przy obecnym „obciążeniu” systemu elektroenergetycznego wiatrakami nie mają żadnego zapotrzebowania na elektrownie podstawowe (za to budują kotły elektryczne w elektrociepłowniach z powodu nadwyżek nieprzewidywalnej energii elektrycznej z wiatru…).
Tak czy owak ilość absurdalnych informacji pojawiających się w mediach na ten temat jest niestety przerażająca. Najlepsze lekarstwo – nie czytać. Kiedyś zresztą napisałem do znajomego redaktora z Wyborczej (który o dziwo zna się trochę na temacie), że jego koledzy z portalu gazeta.pl bzdury wypisują. Na co przyszła odpowiedź w stylu „wiem, ale co mogę poradzić, oni walczą o klikalność”…