„Został osiągnięty kamień milowy na drodze wychodzenia z kryzysu” – ogłosił właśnie Aleksis Cipras (Premier Grecji), a wtóruje mu Komisja Europejska – Szef KE Jean-Claude Juncker i unijny komisarz ds. gospodarczych i walutowych Pierre Moscovici (ogłosił 22 czerwca – „koniec kryzysu w Grecji”). Kosztem niesłychanych oszczędności (np. spadek emerytur o ok. 30 %), wyprzedaży większości majątku narodowego (porty, lotniska), a przede wszystkim przepakowania zadłużenia finansowego (z prywatnych europejskich banków do europejskich papierowych instytucji bankowych) – Grecja wychodzi na prostą mając bagaż długów w wysokości 180 % PKB, brak własnej kontroli finansów i smycz finansowych umów do roku 2060!!!
W typowym przekazie europejskich mediów, Grecy działali nieefektywnie, leniwie i sami są sobie winni. Warto jednak spojrzeć dokładnie na ich historię i powtarzające się cykle kryzysów finansowych powodowanych współpracą populistycznych i skorumpowanych rządów oraz zagranicznych władców, w podlewanej nacjonalistycznymi marzeniami polityce. Na samym końcu za kryzysy płacą zawsze zwykli Grecy – ciężko pracujący ludzie, którzy co chwile tracą dorobek swojego życia i spychani są na margines. Bilans ostatniego kryzysu to także ponad 10 tysięcy samobójstw, pauperyzacja rodzimej gospodarki i tak naprawdę pewność kolejnego kryzysu w przyszłości, bo w opinii wielu ekspertów, grecki dług jest i pozostaje nie do spłacenia. Warto na to popatrzeć też przez pryzmat analogii historii Grecji i Polski i wielkich podobieństw zarówno w emocjonalnym podejściu do decyzji politycznych, jak i samej klasy politycznej. To też przestroga, że nowoczesna historia gospodarcza jest też historią kapitału i państw, które tego kapitału nie zgromadziły w XIX wieku. Płacą one i będą płacić jeszcze przez wiele lat.
Historia Grecji i Polski ma ogromną liczbę paraleli i podobieństw. Grecja to kraj, który cały czas walczył o niepodległość (z Turcją), a ilość greckich powstań, klęsk, rzezi i uświęconych krwią bohaterów miejsc przekracza nawet nasze, bardzo grube rozdziały w podręcznikach. Grecja finalnie uzyskuje niepodległość w 1830 roku, po prawie 10-letniej wojnie wyzwoleńczej. Właśnie w jej trakcie uzyskuje też swoje pierwsze finansowe bankructwo, bo w 1824 zawiera pierwsze umowy kredytowe (Giełda w Londynie – 427 tys. ówczesnych funtów) i zaraz w 1825 kolejne na ponad 1 milion (z kolei już głównie po to żeby spłacić odsetki od pierwszej pożyczki)- czy ten mechanizm czegoś nam nie przypomina?. Efektem jest pierwsze bankructwo w 1827 (tak naprawdę Rządu i Grecji tymczasowej). Ale jak wiadomo pieniądze na rachunkach bankierskich nigdy nie znikają i po formalnym ogłoszeniu niepodległości gwarantowanej przez wielkie mocarstwa (Anglia, Francja), następuje też i formalna kontrola finansów Grecji. Na tron wstępuje bawarski książę Otto i od razu dostaje też pożyczkę od francuskich i brytyjskich instytucji finansowych (60 milionów franków), która służy oczywiście spłacie wcześniejszych zobowiązań z lat 1824-1825. Spłacenie nowej pożyczki oczywiście nie jest możliwe i Grecja bankrutuje ponownie w 1843 roku.
Grecja ówcześnie uważana jest za kraj będący mieszanką romantycznych marzeń o Oriencie – Bayron i Decloroix pomogli swoimi poematami i obrazami uzyskać Grecji niepodległość, a wiele innych ówczesnych dział literackich sprawia, że ogólnie Wschód (Lewant), do którego zaliczano Grecję staje się modny. Jednocześnie, Grecja to także zacofanie, wielka bieda i duża ilość czegoś w rodzaju rozbójniko-bandytów na drogach ( greckie kleftis – od złodziej, bandy rzezimieszków, które kiedyś były oddziałami walczącymi o niepodległość a potem zwykłymi bandytami żyjącymi z grabieży i porwań, także obcokrajowców, ale i blisko współpracujących z niektórymi politykami i greckimi właścicielami ziemskimi). Grecja jest więc zacofana, biedna i rolnicza, a rządzona jest przez rody królewskie (zagraniczne) i własnych polityków, głównie odwołujących się do emocji, a pracujących nad własnymi kieszeniami. To oczywiście powoduje okresowe przechyły w bunty i mniejszej lub większej skali rewolucje, a następnie okresy rządu twardej ręki. W Grecji konieczne jest też coś w rodzaju „zastaw się, a postaw się” (skąd my to znamy ) – np. zaraz po wstąpieniu na tron nowego króla Otto konieczne jest wybudowanie okazałego pałacu dla niego, idzie na ten cel specjalna pożyczka udzielona przez ją Bawarię i Austrię. Ta pożyczka oczywiście jest zaraz dopisana do rachunku finansów państwa. Kolejna runda tej samej historii zaczyna się w 1878 roku. Grecja ponownie dostaje pożyczki – przez kilka lat ponad 650 milionów ówczesnych franków – te pieniądze idą głównie na inwestycje strukturalne (np. kolej) budowane przez ówczesne potęgi przemysłowe i zapewniające oczywiście rozwiniętą korupcję sfer politycznych. Przez kilka lat bardzo aktywne jest zamykające się koło nacisku politycznego na inwestycje (polityczne hasła rozwoju gospodarczego) i porozumienia w sprawie udzielania kolejnych pożyczek (instytucje finansowe – wielkie firmy – politycy i ich kawałek tortu) – też brzmi to znajomo Naturalne jest, że zbyt duże długi i niezrównoważenie bilansu finansowego powoduje kolejne bankructwo Grecji w 1893 roku. Rozwiązaniem perturbacji jest powołanie (1898) Międzynarodowego Komitetu dla Zarządzania Greckim Długiem (nie chce się powtarzać, ale „skąd my to znamy”? ) i całkowite przejęcie kontroli nad greckimi finansami na lata. W międzyczasie i w następnych latach kraj telepie się od jednej wojny do drugiej (przegrana przez Grecję wojna grecko-turecka 1897, wygrana i remis wojnach bałkańskich 1912-1913, mieszany udział w pierwszej wojnie światowej 1916-1918 i najgorsza tzw. „katastrofa małoazjatycka” 1919-1922). Szczególnie ten ostatni epizod jest słabo znany w naszych podręcznikach. Grecja od początku XX wieku żyła pod presją tzw: „Wielkiej Idei” – politycznego planu zjednoczenia w jednym państwie wszystkich Greków żyjących na terytoriach innych państw (głównie Turcji) i powstaniu państwa „5 mórz”. Po bałaganie I wojny światowej, który też podzielił Grecję politycznie, bo część polityków z królem na czele opowiadała się za opcją niemiecką a druga część (która finalnie wygrała) za angielsko-francuską, dla greckich polityków pojawiała się wreszcie realna szansa na „Wielką Ideę” – Turcja była w I wojnie światowej pokonana. Jak to zwykle bywa na skutek nieporozumień, sprzecznych intencji i chwilowego poparcia przez Wielką Brytanię, greckie wojska lądują w Azji Mniejszej i maszerują na terytorium Turcji, chcąc zdobyć Ankarę – a nawet do niej podchodzą – by potem wymienić może na ziemie zamieszkane przez grecką diasporę w Turcji a może nawet (wielkie marzenie) i Konstantynopol. Początek jak zwykle bywa radosny i patriotyczny, politycy podgrzewają nastroje a wojsko zwycięża w pierwszych bitwach. Koniec jest żałosny i tragiczny, Turcy zadają Grekom klęskę militarna i wypychają greckie armie, ale też palą greckie dzielnice w Smyrnie (dzisiejszy Izmir, a wówczas największe greckie miasto) powodując śmierć kilkudziesięciu tysięcy ludzi. W rezultacie klęski nie ma już żadnej „Wielkiej Idei” i nowych greckich ziem, ale wymiana ludności i ponad 1 milion uchodźców z Azji Mniejszej, którzy przybywają głównie w okolice Aten i Pireusu i stwarzają ogromne problemy ekonomiczne, żyjąc w slumsach, dając też początek fali przemocy i przestępczości jak i specyficznej kulturze i słynnego rodzaju muzyki – „Rembetiko”.
Grecja jest więc dalej cały czas poturbowana, biedna, ale zawsze dumna i pełna polityków z wielkimi ideami. W 1929 wybucha światowy kryzys finansowy i już wiemy wiadomo co się dzieję – w roku 1932 następuje kolejne bankructwo, głównie z uwagi na niemożliwość spłacenia pożyczek udzielonych w twardych walutach (już nic nie mówię…). Długi z lat 30-tych będą potem spłacane przez Grecję po kolejnych restrukturyzacjach nawet do 1964 roku (rekord światowy). W międzyczasie jest jeszcze II Wojna Światowa i katastrofalny efekt najpierw inwazji włoskiej a potem niemieckiej i czasów okupacji. W czasie okupacji zanotowano jedną z największych hiperinflacji w dziejach. W 1944 roku miesięczna stopa inflacji sięgała 8,5 mld (miliarda) procent, w czasie reformy walutowej 1 nową drachmę wymieniano na 50 mld starych drachm, a potem poprawiono jeszcze w 1953 roku ( 1 „nowa nowa” za 1000 tych „nowych poprzednich”). Grecki koniec wojny był właściwie początkiem kolejnej wojny domowej (starcie różnych frakcji politycznych i interwencja brytyjska). Przez kolejne lata powojenne Grecja cały czas uważana jest za politycznego, gospodarczego i finansowego pariasa z bardzo limitowanym dostępem do rynków kapitałowych. Za to politycznie działo się barwnie, bo po brutalnej wojnie domowej następuje korowód różnych premierów i opcji politycznych, ale oczywiście cały czas ważna jest rola króla (i np. spektakularne wydatki na baśniowy ślub księżniczki Zofii) (konieczność wielkich wydatków na celebrację – gdzieś już to było ). Kolejne kroki właściwie znamy – protesty społeczne i zamach wojskowy z 1967 roku (junta „czarnych pułkowników”) i jak zwykle przy wojskowych rządach brutalność i pogrążająca się w depresji gospodarka, na co zawsze radą jest pomysł na nacjonalistyczne idee (wówczas przyłączenie Cypru), z finałem w postaci bałaganu cypryjskiego w 1974 roku (zamach stanu na Cyprze a potem turecka interwencja wojskowa i podział tego kraju). Junta odchodzi i wydaje się, że nad Grecją wreszcie wschodzi słońce. Rządy socjalistyczne na przemian z prawicowymi przynoszą poprawę nastrojów oraz włączenie Grecji do Unii Europejskiej (1981). Co charakterystyczne – częste zmiany premierów, ale i cały czas te same nazwiska i rodzaj dynastii politycznych (Papandreu – socjaliści, Karamantis- prawica). Na dodatek tu już hamulce polityczne puszczają i wszystkie greckie rządy zaczynają prześcigać się z jednej strony w kolejnych „darowiznach” dla obywateli (gwarantowane zatrudnienie w sektorze publicznym, gwarantowany wzrost płac, niski wiek emerytalny, dodatkowe wynagrodzenia), ale jak i w historii także w nacisku na inwestycje (fundusze z Unii, ale przez to okazja do wielkiego transferu pieniędzy do własnych kieszeni i zaprzyjaźnionych firm). W kolejnych latach jak sytuacja się pogarszała konieczna była „ucieczka do przodu”, a więc może jeszcze trochę więcej „prezentów” dla obywateli (w niektórych przypadkach emerytury w wieku 58 lat dla mężczyzn, 50 kobiety, 13 i 14 pensja, pół miesięczne płatne urlopy na święta i tak dalej), przyjęcie Euro w 2002 poprzez sfałszowanie statystyk tzw. „wskaźników konwergencji” – danych ekonomicznych ( o czy wiedzieli wszyscy w Atenach, Paryżu, Bonn czy Brukseli) a na koniec oczywiście Igrzyska Olimpijskie w Atenach w 2004 roku. Koniec całej historii jest tak naprawdę właściwie jej początkiem, bo już wiemy co się stało. Praktyczne bankructwo Grecji w czasie światowego kryzysu finansowego (od 2008), wielkie protesty społeczne i upadek klasy politycznej, przejęcie kontroli nad greckimi finansami przez tzw. Trojkę i program pomocowy (oceniany na 250 mld Euro), z którego (tak jak w XIX wieku) sami Grecy nic nie zobaczyli, bo w 95 % poszedł na przepakowanie zadłużenia w niemieckich i francuskich bankach (90 mld), na zadłużenie już takie bardziej ogólne europejskie (250 mld) – pisałem o tym już w 2015 w czasie rozważań o powrocie do greckiej drachmy TUTAJ
Totalne zadłużenie Grecji na dziś to ponad 300 mld (180 % PKB) i właśnie tzw. „koniec kryzysu w Grecji”. Grecja nie ma już prawie nic własnego i finansowo pozostaje pod kontrola międzynarodowych instytucji (jak kiedyś w historii) i ma „przepakowane” zadłużenie międzynarodowe – zmniejszone tak, aby nie zadusić gospodarki (właśnie osiąga pierwsze pozytywne wskaźniki roczne), ale za to ma je mieć jeszcze przez 42 lata (do 2060 roku). W końcu to wszystko już było i nie dziwi w tej historii, bo obecne lata są przecież jak lata: 1827 i 1843 i 1897 i 1932. Finansowe koło greckich kryzysów toczy się dalej.
Lekcje które powinniśmy czytać (w końcu lepiej uczyć się na cudzych błędach, ale jak wiadomo Polacy lubią powtórzyć wszystko samodzielnie):
• Kapitał ma znaczenie. Szczególnie widać to jeśli dane państwo kapitału nie ma, a dotyczy to wszystkich które odzyskały niepodległość w XIX i XX wieku po okresach niszczących wojen.
• Czas prosperity niesie też zagrożenia (I). Krytycznie niebezpieczne stają się okresy szybkich wzrostów gospodarczych napędzanych szybkim wzrostem pożyczek na rynkach międzynarodowych, gdzie inwestycje i dopływ kapitału służą nie tyle gospodarce, ale popierane są przez elity politycznym dla kierowania pieniędzy do własnych obszarów.
• Czas prosperity niesie tez zagrożenia (II). W okresach wzrostu kolejnym niebezpieczeństwem jest szybkie generowanie prezentów socjalnych, a zwłaszcza swoista licytacja kolejnych prezentów przez dwie główne siły polityczne.
• Zadłużenie może okazać się zabójcze. Szczególnie jeśli jego większość udzielona jest w twardych walutach, a sami dysponujemy pieniędzmi, które mogą się osłabić.
• Za silny pieniądz niszczy konkurencyjność słabszego państwa. Przyjęcie z kolei „twardej” waluty przez państwo słabsze ekonomicznie i bez własnego kapitału, natychmiast podnosi koszty produkcji i uniemożliwia reakcję w czasie kryzysu.
• I najważniejsze – DŁUGI NIE ZNIKAJĄ. Niezależnie od bankructw, katastrof żywiołowych, plag i wojen – jednego możemy być pewni – instytucje finansowe zawsze wyjdą na swoje.
Oczywiście można też powiedzieć, że nie widzimy żadnych analogii bo leżymy daleko od siebie i historia Grecji i Polski nie ma ze sobą niczego wspólnego. Każdy może osądzić to według własnego uznania, a kolejne kryzysy finansowe pokażą swoje.
(…)Oczywiście można też powiedzieć, że nie widzimy żadnych analogii bo leżymy daleko od siebie i historia Grecji i Polski nie ma ze sobą niczego wspólnego. Każdy może osądzić to według własnego uznania, a kolejne kryzysy finansowe pokażą swoje.(…)
Nie prześlam analogii, a zwracam na uwagę na ukształtowanie krajów:
– Grecja z racji swoich niewielkich rozmiarów i rozbicie lądu na szeregu wysp jest skazana na wymianę międzynarodową… w najlepszym wypadku może mieć gospodarką typu hub w stylu Fenicji czy Imperium Brytyjskiego
– Polska to w przybliżeniu spory kwadrat i z tej racji musi mieć co nazywa wewnętrzne motory rozwoju… w najgorszym razie będzie to marna imitacja typu bantustan