Felieton dotyczący aktualnych i prognozowanych zmian w górnictwie i energetyce – prezentowany z dwóch punktów widzenia – Górnictwo (Karolina Baca-Pogorzelska) oraz Energetyka (Konrad Świrski). Zachęcamy do lektury choć wnioski raczej są niewesołe…

Diagnoza

Górnictwo (KBP) – stan bardzo ciężki, szanse na wyzdrowienie pacjenta maleją. „Jesteś lekiem na całe zło i nadzieją na przyszły rok” – w styczniu słowa piosenki Krystyny Prońko wydawały się pasować do rzeczywistości po decyzji o tym, że Kompania Węglowa będzie nareszcie (wtedy jeszcze „lepiej późno niż wcale”) gruntownie reformowana. Rząd przedstawił plan zakładający zamknięcie jej najbardziej nierentownych kopalń, przejścia górników na specjalne urlopy, ograniczenia wydobycia węgla energetycznego, którego mamy w Polsce za dużo i przez chwilę wydawało się, że może jednak uda się uratować górnictwo przed stanem agonalnym. Tylko z pierwotnych planów niewiele zostało. Po ośmiu miesiącach wiemy już, że realizacja tych założeń jest niemożliwa, bo energetyka powiedziała ratowaniu górnictwa stanowcze „NIE”, a bez jej pieniędzy innych „ochotników” (nawet przymusowych) brak – tylko przed wyborami nie ma chętnego ani w koalicji, ani w opozycji, który to głośno powie. A pamiętajmy, że choroba Kompanii Węglowej jest zakaźna i zarażone są też inne spółki. Katowicki Holding Węglowy ledwo wiąże koniec z końcem, Jastrzębska Spółka Węglowa zdaniem analityków w 2016 r. może stracić płynność finansową… Udało się nawet zarazić prywatną Bogdankę, która ogranicza tegoroczną produkcję do 8,5 mln ton choć jej zdolności produkcyjne wynoszą ponad 11 mln ton. Dodam tylko, że rządowy plan dla górnictwa wciąż czeka na notyfikację Komisji Europejskiej. A jak wiemy węgiel nie jest jednak ulubionym paliwem Brukseli.

Energetyka (KŚ) – stan tylko przedzawałowy, aczkolwiek dalsze rokowania są niedobre. O ile dzisiejsza sytuacja wydaje się komfortowa – w końcu pomimo drobnych trudności, prąd w gniazdu jest zawsze dostępny, a koncerny energetyczne są nie tylko jednymi z filarów polskiej gospodarki, ale także wielkimi spółkami giełdowymi, to wszystko co się zdarzy w przyszłości ma niekorzystny wpływ na sektor. Górnictwo i konieczność zaangażowania się energetyki w jego reanimację – to problem na dziś, a właściwe na wczoraj. Ale za moment będą coraz większe obciążenia wynikające z nowych inwestycji – te w toku duże bloki na węgiel, ale i konieczność budowy nowych elektrowni (bo sierpniowa sytuacja może się powtórzyć każdej zimy i lata), ale też i kleszcze europejskiej polityki klimatycznej i nowe cele emisyjne CO2 w dekadzie 2020-2030 wspomagane przez system MSR (Market Stability Reserve), wzrastającą cenę pozwoleń emisyjnych i coraz większe obciążenia dla energetyki węglowej. Brak do końca pomysłu jak ma wyglądać przyszły energy – mix, gdyż z jednej strony byłoby miło dalej mieć dominujący udział krajowego węgla, ale z drugiej strony ten węgiel musi znikać gdzieś do poziomu 55-60% w wytwarzaniu. Wystarczy popatrzeć na kraje zachodnie – wielkie koncerny energetyczne są w defensywie, a ich wyniki finansowe coraz gorsze – kapitalizacja największych spółek spadła o połowę, a współczynniki CAPEX/depreciacion (czyli stosunek nowych inwestycji do amortyzacji) jest już poniżej jedności – czyli tak naprawdę biznes jest zmniejszany. U nas zauważamy już pierwsze symptomy w ostatnich wynikach przecen majątku PGE. Właściwie może być tylko źle lub … jeszcze gorzej.

Rokowania

Górnictwo (KBP) – Złe. Praca górnika jest ciężka. I z tym w ogóle nie należy polemizować. Tylko przez lata wszyscy rządzący lekarze powtarzali górnikom, że są jedną z najważniejszych grup społecznych, a ci z tego korzystali. Związkowcy z postulatami podwyżek „no przynajmniej o wysokość inflacji” (tak, jakby inflacja nie dotyczyła nikogo innego…), blokowanie rozmów o likwidacji choć części archaicznych przywilejów jak np. deputat węglowy (o węglu emeryckim nie wspomnę), piórnikowe (dofinansowanie wyprawki szkolnej dla dzieci), deputat mlekowy czy 14 pensji w 12-miesięcznym roku. Jak tylko jakiś lekarz próbował nieśmiało wypisać receptę, to chory nabierał sił i go bił. Dosłownie. Gigantyczne protesty górnicze na Śląsku czy w Warszawie zawsze studziły zapał każdego kolejnego rządu. I choć katar nieleczony trwa 7 dni, a leczony tydzień – to w przypadku górnictwa okazało się, że polskie „jakoś to będzie” wreszcie przestanie się sprawdzać. I choć można było stosunkowo łagodnie przeprowadzić nieuniknioną operację, gdyby się zaczęło jeszcze w roku 2009, to być może byłyby większe szanse na uratowanie pacjenta. Obawiam się jednak, że będzie jak w mało zabawnym dowcipie: „operacja się udała, pacjent zmarł”. I żeby było jasne – to nie jest tylko kwestia wewnętrznych problemów węglowych w naszym kraju. Na to nakłada się coraz niższa światowa cena węgla, która niebawem spadnie poniżej 50 USD za tonę, wypieranie węgla przez inne źródła energii (nie tylko odnawialne, ale także np. gaz), a także np. unijne decyzje o pozbywaniu się z terenu UE przemysłu energochłonnego i ogromnym ograniczaniu emisji CO2 (a węgiel brunatny i kamienny to najbardziej emisyjne paliwa).

Energetyka (KŚ) – Niepomyślne. Wszystkie warunki rynkowe będą działały tylko na niekorzyść energetyki i trudno znaleźć coś nawet tylko neutralnego. Nawet światowy zniżkowy trend cen surowców, który zwykle jest witany z otwartymi rękoma przez koncerny energetyczne z uwagi na niższe ceny paliw i niższe koszty – tu stawiam nawet na 40 $/t za węgiel w 2016, na naszym podwórku oznacza konieczność ratowania górnictwa kamiennego i poświęcania albo gotówki, albo akcji albo jednego i drugiego jak i przyjmowania kopalni do własnej grupy. Jedynym światełkiem w tunelu dla energetyki jest sytuacja w której „ to ostatni gasi światło”. Energia elektryczna jest towarem pierwszej potrzeby, a w epoce smartfonów czy innych snapchatów pewnie nawet cenniejszym niż chleb, bo ostatecznie można się przecież przegłodzić przez kilka godzin, natomiast brak możliwości korzystania z urządzeń elektrycznych, szczególnie dla młodego pokolenia, to taki mały koniec świata. Energetyka ma więc zawsze możliwość przerzucania swoich problemów na rachunki odbiorców. Im bardziej koniunktura będzie słabła, im więcej pieniędzy pochłonie ratowanie górnictwa, im więcej trzeba będzie wydać na inwestycje odtworzeniowe i w energetykę odnawialną i wreszcie im drożej będzie kosztowało nas CO2 to wcześniej i później, tym bardziej wzrośnie cena kWh na rachunku. Oczywiście jak zawsze wystąpią efekty uboczne, wyższe ceny dla odbiorców indywidualnych to coraz większy odsetek osób „wykluczonych energetycznie”, których nie stać na płacenie rachunków. W warunkach polskich to także niestety wzrost kosztów energii dla przemysłu (tylko Niemcy mogą sobie pozwolić na finansowanie swojej ‘Energiewende” z rachunków obywateli), a wzrost obciążeń przemysłu to także i pogorszenie się jego konkurencyjności, bo raczej nasz przemysł jest bardziej energochłonny, a nieco mniej zaawansowany technologicznie.

Przebieg i objawy

Górnictwo (KBP) – coraz gwałtowniejszy, bardzo widoczne i nieodwracalne. Fundowanie górnictwu kolejnych doraźnych kroplówek działających tylko chwilowo przestało mieć sens, bo przestało przynosić efekty. Powiedzmy sobie szczerze – mamy o 10 mln ton za dużo węgla energetycznego. Sprytni powiedzą – skasujmy import, skoro plus minus tyle węgla rocznie kupujemy za granicą. Owszem, tylko jest on a) tańszy niż nasz b) nie tylko energetyczny c) tak rząd może mówić kontrolowanej przez siebie energetyce (PGE, Energa, Enea, Tauron), a przypomnę jednak, że działają u nas również prywatne firmy energetyczne – GdF Suez, EDF, Dalkia… a na rynku nie ma miejsca na sentymenty. Bo także w dużej mierze przez nie mamy w sektorze węglowym dzisiaj taką, a nie inną sytuację. Przecież to dlatego rząd próbował ubrać energetykę w buty górnictwa (wciąż nieskutecznie jak widać) tłumacząc, że to świetny efekt synergii. No ja jednak nie wiem, czy uszczęśliwienie Tauronu najbardziej nierentowną kopalnią Kompanii Węglowej (KWK Brzeszcze) da jakikolwiek pozytywny efekt, ale ja się nie znam. Tylko licznik bije, a leczenie z dnia na dzień będzie coraz droższe, gdy przyjdzie do zwrotu pomocy publicznej… (UE dopuszcza dotowanie wyłącznie zamykania kopalń węglowych; przypomnę, że gdy dopuszczała jeszcze publiczne pieniądze na inwestycje początkowe w górnictwie, to w Polsce kasa na to w budżecie znalazła się tylko raz – było to ok. 400 mln zł). Ktoś musi wreszcie przyznać, że bez zamknięcia najbardziej nierentownych kopalń nie ma szans na to, by te lepsze wciąż funkcjonowały. A z planu zamknięcia kilku zakładów Kompanii zostały… no dobrze. Nie będę cytować „klasyka”.

Energetyka (KŚ) – Burzliwy. W pierwszym kroku, nie da się uniknąć zaangażowania energetyki w górnictwo. Zresztą stan górnictwa jest tak krytyczny, że nie ma innej możliwości, nawet jeśli upadnie to i tak energetyka nie uniknie mniejszego lub większego zaangażowania. Zresztą jedynym, sensownym rozwiązaniem wydaje się, selektywne wsparcie sektora górniczego poprzez przejmowanie kopalń, najbardziej pasujących do danego profilu wytwórczego korporacji. Ale też i konieczność dość twardych restrukturyzacji. Niestety taki racjonalny scenariusz nie jest możliwy, ponieważ na dzień dzisiejszy chodzi o desperackie wypełnienie niemożliwej do realizacji strategii restrukturalizacji sektora ze stycznia – a najbardziej prawdopodobne jest angażowanie się energetyki w próby budowy Nowych Kampanii lub podobnych tworów, za pomocą wirtualnych udziałów lub piramid inwestycyjnych, które tylko zaangażują środki i wcześniej czy później doprowadzą do punktu wyjścia (i jeszcze boleśniejszej kuracji). Nie można zapomnieć o uwarunkowaniach politycznych i „przekleństwie” roku wyborczego, co powoduje, że wszelkie decyzje będą o co najmniej 12 miesięcy spóźnione, wszelkie strategie i programy nieaktualne i pisane od początku, a obietnice dla pracowników – zbyt wysokie i nierealistyczne. Im dalej tym może być jeszcze gorzej, bo będzie brakowało środków inwestycyjnych, a koszty zewnętrzne będą coraz wyższe. Nacisk jest z jednej strony, aby dostawy energii były nieprzerwane (co jest trudne wobec braku inwestycji), z drugiej, żeby energia była bardziej zielona (bo przecież cele klimatyczne) i miała mniej CO2 (też z uwagi na cele klimatyczne), ale i jeszcze ograniczenie, żeby nie podnosić cen energii dla odbiorców jest nie do pogodzenia. Energetyka będzie się wiec odbijała od jednej strony strategii do drugiej, przy okazji jeszcze dość dynamicznie zmieniając kadrę zarządzającą.

Finalna prognoza

Górnictwo (KBP) – może być jeszcze gorzej. Jeśli ktoś myślał, że 2014 r. był najgorszym dla polskiego górnictwa węgla kamiennego, to był w błędzie. Ten będzie dużo gorszy, gdy spojrzymy na możliwe nawet 3 mld zł straty netto (w 2014 r. było to ok. 1,5 mld zł). Brak utworzenia Nowej Kompanii Węglowej przez brak pozyskania finansowania dla niej spowoduje, że górnictwo będzie po raz kolejny rozgrywane w jesiennej kampanii wyborczej. Niestety prawie wszystkie opcje polityczne wciąż powtarzają jak mantrę, że Polska węglem stoi i jest on gwarancją bezpieczeństwa energetycznego (bo to w sumie jest prawda), ale zapominają dodać, że nie jesteśmy zieloną wyspą (bez skojarzeń proszę), a na razie z UE nie wychodzimy. A nasza pozycja jest po prostu zbyt słaba, by przekonać Brukselę do tego, że potrafimy wydobywać tani węgiel i wykorzystywać go w czysty sposób. Niestety plany rozwoju czystych technologii węglowych i nakłady na badania w tym zakresie zawsze kulały, górnictwem wszyscy przerzucali się jak gorącym kartoflem, ale teraz przyjdzie czas na przełknięcie tej gorzkiej pigułki – czy się to politykom podoba, czy nie. Bo na razie poza diagnozą, że jest źle, żadna z opcji politycznych nie pokazała konkretnego planu działania dla śląskiego górnictwa. I obawiam się, że nie pokaże, bo go po prostu NIE MA. I nawet jeśli obecnej ekipie rządzącej uda się stworzyć Nową Kompanię Węglową, to nie wykluczone, że w roku 2016 ona po prostu padnie. Nie chcę nawet myśleć co się stanie, gdy także banki zażądają od kopalń zwrotu swoich pieniędzy. A pamiętajmy, że górnictwo nie jest sobie samo sterem, żaglem i okrętem. Jego upadek oznacza konsekwencje społeczne nie tylko dla górników i ich rodzin (branża zatrudnia w sumie ok. 100 tys. ludzi!), ale także dla energetyki, firm okołogórniczych, przemysłu ciężkiego… To konsekwencje dla całej gospodarki i warto, by ci, którzy nami rządzą czy będą rządzić mieli to na uwadze. Jednak im przydałby się też laryngolog – bo słuchać nie bardzo potrafią… Dlatego stawiam jednak bardziej na niekontrolowaną katastrofę niż kontrolowany upadek. Ale naprawdę wolałabym się tym razem pomylić.

Energetyka (KŚ) – Wielki problem jest nieunikniony. W górnictwie, obawiam się, że raczej możemy przekroczyć nawet 4 mld realnych strat, co w pewien sposób zaraz zostanie włożone do kieszeni energetyki. Jednak nie będzie spektakularnych, energetycznych bankructw lub upadłości, bo zawsze można przerzucić koszty na odbiorców (tu raczej problemy widzę w innych sektorach przemysłowych). Za to spokojnie można prognozować postępującą degradację wartości spółek, trudności z kapitałem i możliwościami nowych inwestycji, a finalnie szukanie oszczędności w firmach i restrukturyzacja, czyli coś co dobrze znamy – protesty społeczne. Możliwe jest też przejście w kierunku strategii „przecież zawsze jakoś będzie” i dalsza wiara w to, że da się utrzymać i dawny mix z węglem na czele i wszystkie stanowiska pracy i dawną organizację i jeszcze na dodatek z taką samą ceną energii i bez problemów z Brukselą. O tym, że nie będzie tak jak dawniej świadczy już modyfikowana strategia PGE po ostatnich odpisach aktualizacyjnych, ale może znowu o tym zapomnimy do zimy. Wcześniej czy później, jakiekolwiek decyzje i działania – będą bolesne – im wcześniej tym lepiej, że taka informacja zostanie realnie pokazana wszystkim obywatelom (rachunki za energię) i wszystkim pracownikom sektora (problemy ich przedsiębiorstw).

Górnictwo i Energetyka – kontrolowany upadek czy niekontrolowana katastrofa? Oczywiście światli ludzie zawsze wolą kontrolowany upadek niż niekontrolowany spadek z dużej wysokości. W tym drugim przypadku już nic nie można zrobić poza zbieraniem szczątków ofiar. Ale żeby upaść w sposób kontrolowany, trzeba z góry podejmować decyzje i umieć elastycznie dostosowywać się do sytuacji, tu też ważna jest odwaga i chęć podejmowania decyzji. Zwykle umiejętnie spadają koty oraz wysokiej klasy akrobaci. Zdarza się to też niektórym, nielicznym politykom w czym można upatrywać jedynej szansy na przyszłość…

3 komentarze do “Górnictwo i Energetyka – kontrolowany upadek czy niekontrolowana katastrofa?”

  1. Ciekawy komentarz ale….
    oprócz stwierdzenia faktów ( w bardzo przystępnej i ciekawej formie 🙂 ) nie bardzo widzę jakichś propozycji.
    Zlikwidować, zamknąć, zaorać – to większość naprawiaczy potrafi powiedzieć.
    Natomiast kto zada sobie pytanie :
    -co z ludźmi z tych kopalń (bezrobocie) -kilkadziesiąt tysięcy
    -co z ludźmi z firm wokół górniczych – kilkaset tysięcy
    – co z węglem do istniejących elektrowni węglowych ( spokojnie gdy polskie górnictwo upadnie ceny węgla z importu wzrosną)
    – o tzw. bezpieczeństwie energetycznym nie wspomnę
    i jeszcze jedno – OZE i atom może nas uratują ale za kilkanaście lat (o kosztach już nie wspominam)

  2. łątwo mówić, jak sie nie jest górnikiem (itp.) mój mąż ma 20 lat pod ziemią dostał właśnie wypowiedzenie zmieniające. zmiana miejsca na gorsze (głebiej) i niższa płaca. niestety do emerytury jeszcze parę latek a proceder zupełnie legalny (i nie tylko u nas, o proszę jeden przykład: http://www.eporady24.pl/wypowiedzenie_zmieniajace_dla_pracownika_kopalni_w_okresie_ochronnym,pytania,2,12,10191.html ) patrzy się na zakłady, przychody itp. na ludzi – nie 🙁

    1. Niestety sami pracownicy (górnicy) są zwodzeni (żeby nie powiedzieć oszukiwani) przez tworzenie fałszywych złudzeń o możliwym rozwoju sektora. Niestety wszyscy muszą uświadomić sobie problem powolnego spadku atrakcyjności sektora górniczego – mniejsze przychody, brak zysków, a wobec tego tylko coraz gorsze warunki dla pracowników. Szczególnie bolesne jest to dla ludzi z dużym stażem pracy – kiedy byli zatrudniani – perspektywy były przedstawiane jako świetlane, a warunki pracy lepsze niż w innych zawodach. Niestety – to się już skończyło i im szybciej zarządy spółek, związki zawodowe i strona rządowa przyjmą to do wiadomości i przekażą pracownikom, tym lepiej. Tak naprawdę możliwe jest tylko powolne ograniczanie wielkości sektora (najsłabsze kopalnie) powiązane z programem odejść z górnictwa (najlepiej z pewna ochroną dla osób z najdłuższym stażem i najstarszych pracowników, którzy nie mogą się łatwo przekwalifikować) – ale do tego też i pracownicy i związki zawodowe muszą się przyzwyczaić. Obawiam się, że patrzenie na umowy i zapisy pracownicze nic nie da – jak tylko będzie gorsza koniunktura gospodarcza – skończy się pomoc dla górnictwa i wówczas pracownicy stracą pracę bez żadnej ochrony (niektóre przedsiębiorstwa zbankrutują po prostu).

Zostaw komentarz:

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *