Do ukraińskich wyborów prezydenckich (przynajmniej I tury) zostało niespełna 3 tygodnie (31 marca). Jeszcze nigdy w historii ukraińskich wyborów, rywalizacja nie była tak niejasna i pogmatwana (to bardziej właściwe słowa niż zacięta i dynamiczna).

Wyborcy rozczarowani, obojętni, ale i nieprzewidywalni

Trudno naprawdę zrozumieć dusze ukraińskiego wyborcy bez bezpośredniego pobytu na Ukrainie i  rozmów o wyborach. Niekiedy wystarczy nawet zadać jedno pytanie, a potem słyszy się już wszystko – co charakterystyczne są zwolennicy różnych opcji i różnych kandydatów, ale wszystkich łączy jedno – ogromne rozczarowanie i niewiara w polityków. To nawet nie tylko podobieństwo do polskiego roku 1992 i pierwszego rozczarowania idealistyczną wizja nowego, wspaniałego kapitalistycznego świata (tu tak mija iluzja Ukrainy połączonej z bogatą, zachodnią Europą), ale całkowite przekonanie, że niezależnie kto wygra wybory i tak będzie wyłącznie skoncentrowany na okradaniu społeczeństwa i na własnych interesach. Poniekąd można to zrozumieć patrząc na ukraińskie drogi, poza pewnymi przyzwoitymi szlakami co chwilę wpada się w drogę pełną nieprawdopodobnie wielki dziur, gdzie trzeba zwalniać do minimalnej prędkości i najlepiej jeździć slalomem od prawej do lewej krawędzi, wymijając też samochody i ciężarówki nadjeżdżające z naprzeciwka i robiące to samo. Problem dziur jest na Ukrainie … metafizyczny i nierozwiązywalny. Niezależnie ile pieniędzy zostanie przeznaczone na remonty i niezależnie jak się to robi – dziury pozostają i tworzą się nowe. Ostatnio wprowadzono kolejny specjalny podatek w cenie benzyny, który miał rozwiązać problem, ale wyszło jak zwykle. Politycy są więc oceniani na samym dnie sondaży i to też nie dziwi wobec specyficznego pomieszania wielkich słów i politycznej autoprezentacji i jednocześnie całkowitego odcięcia od realnych problemów zwykłych ludzi (ostatnio na pytania mediów żaden z posłów Wierchownej Rady nie potrafił odpowiedzieć ile kosztuje przejazd kijowskim metrem -8 hrywien – około złotówki – notabene ciekawe ilu polskich posłów zdałoby taki test). Pośrednio z rozczarowaniem i nieskrywaną złością powiązana jest też obojętność. Większość osób nie wierzy, że cokolwiek może się zmienić i im dalej od Kijowa lub innych wielkich miast, wyborcy są skłonni oddać głos nawet nie za pieniądze w gotówce, ale za produkty żywnościowe i jakiekolwiek obietnice powiązane z darmową wyżerką. To wszystko razem, powiązane jeszcze z historyczną niestabilnością i tymczasowością tworzy specyficzny nastrój – żadnego optymizmu, oczekiwanie najgorszego i patrzenie wyłącznie w krótkoterminowej perspektywie. Dość zaskakujące jest dla naszego, już dość stabilnego postrzegania biznesu, że na Ukrainie warto przyswoić sobie słowo „kinutć”, bo wykiwać może i pracodawca (zwykle) jak i pracownik. Zupełnie normalne jest zatrudnianie na minimalną stawkę i płacenie w gotówce (pytania o płatności wyłącznie przez konto i płace brutto przyjmowane są z niedowierzaniem), ale w połączeniu z dość bizantyjskimi regulacjami urzędów skarbowych i oczywiście specyficznymi formami przetargów (szczególnie przy przedsiębiorstwach państwowych), które może i są realizowane przez platformy zakupowe, ale i tu wszystko jest elektroniczne i prawne inaczej.  Przy tym wszystkim należy podziwiać upór i wytrwałość mieszkańców, którzy pracują w trudnych warunkach przy pensjach, które wcale nie rosną. Zwykli ludzie myślą o tym mijając luksusowe apartamentowce w centrum Kijowa i przeciskając się pomiędzy wielkimi SUV-ami bogaczy, i mają jeszcze jeden aspekt ukraińskiej duszy – skłonność do nagłych i nieprzewidywanych zrywów – wielkich demonstracji i protestów. To ostatni kawałek wyborczej duszy Ukrainy.

Aktor na czele rankingu kandydatów 

W tym roku kandydatów na prezydenta jest zatrzęsienie – obecnie rekordowe 39 (było nawet 44 oficjalnie zarejestrowanych, ale część już zrezygnowała, a część finalnie odrzucono). Wśród nich czołowa trójka przynajmniej według dostępnych sondaży.  Na czele „nowa twarz” ukraińskiej polityki – aktor Władymir Zielenskiy (znany przede wszystkim z komediowego serialu „Prezydent Sługa narodu” – o skromnym nauczycielu historii, który niespodziewanie zostaje Prezydentem i robi porządek z politykami – a więc realizacja scenariusza filmowego w praktyce) i około 26 % poparcia. Za nim dwójka politycznych weteranów, którzy spotykają się w każdych ostatnich wyborach – urzędujący Prezydent Petro Poroszenko (ok. 21 %) i minimalnie za nim (też prawie 21 %) Julia Timoszenko (na przemian Premier, Kandydat, Główna Opozycjonistka). Wyniki sondaży są niepewne i zmieniają się dość gwałtownie – choć pozycja lidera Zielenskiyego jest na razie niezagrożona – zwykle zamiany obserwujemy na miejscach 2 i 3 i dalej. Kolejna rzesza kandydatów raczej na dziś nie ma szans na walkę o prawdziwą prezydenturę, ale albo buduje przyszłą pozycję swoich partii do jesiennych wyborów parlamentarnych, albo realizuje jakieś własne przekonanie o misji i nadrzędnej konieczności bycia prezydentem, albo też pewnie ma dodatkowe zadania (np. jeden z kandydatów to Jurij Timoszenko o zadziwiającej zbieżności nazwiska i inicjałów z Julią). Ostatnie tygodnie to problemy urzędującego Prezydenta – Petro Poroszenko już łapał trend wzrostowy, oparty na konsolidacji Ukrainy wobec zagrożenia zewnętrznego, tworzenia niezależnego Ukraińskiego Kościoła Prawosławnego – tzw. Tomos – wyjście spod zależności od Patriarchatu Moskiewskiego oraz ukraińskiej świadomości narodowej. Teraz jego kampanią wstrząsnęła afera korupcyjna wyciągnięta przez dziennikarzy programu „Nasz Grosz”, w którą zamieszany jest bliski znajomy Poroszenki – Oleg Gladkowski (Hładkowski) – były już zastępca Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Ukrainy.  Syn Hładkowskiego jest bowiem kojarzony z zarzutami dla Ukraboronprom (firma zbrojeniowa) i różnego typu kontraktami na remont i zakup uzbrojenia po zawyżonych cenach. Poroszenko zareagował próbą odcięcia się od problemu – prowadzone są kolejne audyty, aresztowania i postepowania antykorupcyjne, ale powiazania i skojarzenia pozostają. Już protestuje tzw. Korpus Narodowy i inne ugrupowania nacjonalistyczne (które notabene są dość marginalne na Ukrainie), ale ostatnio ich członkowie próbowali dostać się do Prezydenta na wiecu w Czerkasach co zakończyło się bójką z policją (kilkudziesięciu rannych) i spektakularną ewakuacją Poroszenki helikopterem. Jego kampania ma więc problem, czego nie można powiedzieć o Zielenskiym, który radzi sobie zadziwiająco dobrze. Pomimo braku politycznego doświadczenia (a może właśnie dzięki temu) umiejętnie tworzy alternatywę do całej obecnej klasy politycznej (wszyscy potencjalni wyborcy mają pewnie w podświadomości sceny z jego komediowego serialu „sługa Narodu”, gdzie Zielenskiy uzbrojony w dwa pistolety maszynowe rozstrzeliwuje wszystkich posłów – oczywiście rodzaj przenośni, ale też i podświadomego marzenia dużej części elektoratu).  Mówienie o nim wyłącznie jako aktorze i komediancie już nie skutkuje, bo on sam pozycjonuje się jako skuteczny biznesman (co na Ukrainie paradoksalnie nie przeszkadza, a Zielenskiy prowadzi jedną z największych agencji reklamowo-produkcyjnych), który finansuje kampanię z własnych pieniędzy (to nie do końca chyba pewne).  Związanie Zielenskiyego z wpływowym oligarchą Igorem Kołomojskim (to też zaciekły wróg Poroszenki i właściciel jednego z kanałów telewizji) wydaje się wyczerpuje negatywny przekaz informacyjny i już bardziej nie szkodzi, a praktycznie większość młodzieży i duża cześć innych wyborców szuka jakiejkolwiek alternatywy. Z kolej Julia Timoszenko zatrzymała się (jak w wielu poprzednich wyborach) na drugim lub trzecim miejscu i albo ma wytrwałych zwolenników albo też ludzie wzruszają ramionami, mówiąc że będzie jak zawsze.

Nowe hasło obecnego lidera sondaży – Wladimira Zielenskiy – w swobodnym tłumaczeniu „Zrobimy ich razem (w konia)” – na tyle chwytliwe, że podpisuje się pod tym wielu potencjalnych wyborców patrząc na budujące się nowoczesne apartamentowce w centrum Kijowa.

Wpływ na Polskę i prognozy na dwa tygodnie 

Po raz kolejny kampania na Ukrainie jest prawie niewidoczna w Polsce, a tak naprawdę jest jednym z najważniejszych dla Polski wydarzeń politycznych, decydujących o przyszłości Ukrainy, a następnie o wspólnej (?) polityce Polska-Ukraina i zwłaszcza stosunku do Rosji i jej gazowych strategii z rurociągami tranzytowymi idącymi przez terytoria naszych państw. Poroszenko uważany jest za gwaranta dotychczasowej prozachodniej polityki (ale nawet jego postrzeganie z Zachodu powoli zaczyna być chwiejne). Timoszenko uważana jest paradoksalnie za najbardziej odpowiadającego Rosji kandydata (z pierwszej trójki) przypominając jej dawne negocjacje gazowe z Rosją, choć niektórzy tutejsi komentatorzy twierdzą, że tym razem byłaby twardsza. Zielenskiy jest całkowitą zagadką i czynnikiem ryzyka, bo nie tylko nie wiadomo, w którą realnie stronę mógłby Prezydent-Aktor się hipotetycznie udać (może zadziwiająco kompetentny, a może i zadziwiająco niedoświadczony), mówi się też o wariantach politycznych gdzie po potencjalnym wyborze Zielenskiyego, tworzy się sojusz obecnych partii politycznych w parlamencie dla szybkiego przegłosowania ustaw ograniczających i marginalizujących władzę Prezydenta. Z kolei ta kampania jest jak widać przygrywką do budowy całego bloku politycznego, który o prawdopodobnej nazwie „Sługa Narodu” będzie zapleczem Zielenskiyego na najbliższe wybory parlamentarne (jesienią). To wszystko przy niepewnym wyniku wyborów (i możliwym jego kwestionowaniu), zagrożeniu ingerencją rosyjską (mówi się dużo o kolejnej fali wpływu poprzez elektroniczne media i ataki informatyczne)  znowu daje szansę na jakiś wielki bałagan i protesty powyborcze.

Moje przewidywania na dziś: Zielenskiy 35%, Poroszenko 30%, Timoszenko 25% a bałagan 10%.  Kolejna update za tydzień – może któraś z opcji przeważy bardziej.

Zostaw komentarz:

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *