Politycy umieją zrobić to czego nie powinni, nic więc dziwnego, że są zawsze pod czujnym monitoringiem mediów. Kilka dobrych przypadków polityków zza granicy, ale na początek w naszych swojskich realiach – Jimmy Carter amerykański Prezydent lat 70-tych podczas wizyty w Polsce (taka była taka za czasów Gierkowskich) miał ze sobą jakiegoś dziwnego tłumacza (który język polski znał chyba z wczesnych przygód w młodości) co doprowadziło do dużej konsternacji wśród polskich oficjeli i polskiej publiczności. Tłumacz bowiem miedzy innymi Carterowskie chęci poznania naszych polskich pragnień („I come here to understand your desires..”) przełożył bardzo bezpośrednio – „Pragnę Was” – co mocno zastanowiło ówczesnych konserwatywnych obyczajowo Polaków i wzbudziło niezdrową sensację, zwłaszcza, że za chwilę usłyszano szereg kolejnych lapsusów językowych jak i też że „Opuściłem Stany Zjednoczone by nigdy nie wrócić …” Na koniec nadzieje jednak okazały się płonne i rozczarowana publiczność zrozumiała jednak, że Prezydent USA nie ma zamiaru zostać w naszym kraju pałając gorącym uczuciem, ale jednak tylko, że tłumacz nie stanął na wysokości zadania. To oczywiście tylko tłumacz, czasami zaś sami politycy występowali w rolach głównych – George Bush (pierwszy) w Japonii, po wyczerpującej grze w tenisa, która miała być miłą przerwą w oficjalnej podróży w Japonii , następnie… zwymiotował na spodnie siedzącego obok japońskiego premiera w czasie oficjalnej kolacji. Z kolei niemiecki kanclerz lat 90-tych Gerhard Schroder (wyjątkowo słynny z gaf) , podczas wizyty w Izraelu, w muzeum Holokaustu Yad Vashem zamiast pokręcić „wieczny” ogień poświęcony pamięci ofiar, wykonał ruch ręka w błędną stronę i w rezultacie … wieczny ogień zgasł.
Szczególnie istotne są niektóre zdania wypowiadane w kampaniach wyborczych – bo mogą być kluczowe dla wyników. Republikański kandydat John McCain w 2008 roku walcząc z Obamą, szedł przez pewien czas prawie „łeb w łeb”, a nawet uzyskiwał okazjonalna przewagę, by w pewnym momencie wyznać szczerze swoje przekonanie, że „Fundamenty naszej gospodarki są mocne” – co było w zupełnej sprzeczności z odczuciem większości społeczeństwa, czujących problemy i walczących o zmianę (wygrała Obamowska „Hope” – Nadzieja). Roli „prawdziwych zdań z głębi serca” nie można niedoceniać – podczas wyborczej walki Mondale-Regan w 1984, kandydat demokratów Walter Mondale postanowił być do bólu szczery i powiedział że obaj kandydaci chcą podnieść podatki, ale Regan nie chce o tym mówić ale on (Mondale) powie i ze potwierdza ze będą większe. Takiej szczerości nie mogli oczywiście oprzeć się wyborcy w Regan uzyskał wówczas jedno z rekordowych zwycięstw w kampanii.
Kampanie prezydenckie rządzą się wiec specjalnymi prawami i każde słowo, zdanie a czasami może nawet tylko jedno zdjęcie może zdecydować o wyniku (znowu analogia amerykańska w prawyborach republikanów 1988 Dukakis bił G.Busha na głowę, ale nieopatrznie zrobił sobie zdjęcie w amerykańskim czołgu i czołgowym hełmie. Miało być patriotycznie ,ale wyszło komicznie bo Dukakis wyglądał jak kopia Lorda Vadera w „Gwiezdnych Wojnach” z wielkim, za dużym czarnym garnkiem na głowie – co oczywiście podchwycili wszyscy a to to jedno ujęcie zmieniło bieg historii).
Obecna polska kampania, też jest ciekawa i dynamiczna. Mocne zwroty akcji, coraz bardziej dynamiczne działania sztabów, kolejne zdania i ujęcia i podejmowanie kontrowersyjnych tematów. Na szczęście … energetyka w kampanii jest zupełnie nieobecna. Na szczęście… bo akurat czemu jak czemu, ale energetyce, kampania polityczna i kontrowersyjne wypowiedzi i spoty – wcale by nie pomogły. Z jednej strony łatwo byłoby krytykować kolejne porażki naszego energetycznego stanowiska wobec europejskich regulacji (nawet ostatnie wprowadzenie wcześniejszych MSR i wielki problem górnictwa węglowego) , totalne problemy i bałagan legislacyjny z OZE, z drugiej pewnie łatwo obiecać szybkie rozwiązania i wspaniałe perspektywy dla górników (których nie można spełnić) albo wspaniałe dotacje dla prosumentów (których i tak się nie zrealizuje). Na szczęście… żadne ze stron w obecnej turze, jak tez i wcześniej żaden z 11 kandydatów – o energetyce nie wspominał za bardzo. To wbrew pozorom chyba bardzo dobrze. Rysuje się unikatowa szansa, że energetyka może być apolityczna – wspólny problem wszystkich sił politycznych, bardzo trudny i prawdopodobnie jeden z kluczowych dla gospodarki w latach 2019-2025, determinujący ścieżki rozwoju Polski. I może też delikatna szansa na wypracowanie wspólnego rozwiązania – jednej spójnej strategii , realizowanej niezależnie po której stronie (rządzący lub opozycja) znajduje się dana partia i polityki która będzie wdrażana przez ekspertów, która nie będzie podlegała chwilowym koniunkturom i okazjom do zaprezentowania medialnej wypowiedzi w świetle fleszy. Energetyka dla Polski będzie bowiem bardzo bolesna, wymaga inwestycji, bardzo nieprzyjemnych negocjacji w europejskimi partnerami, ale tez i porzucenie chęci „drogi na skróty”, wpychania problemów pod dywan i przekładania na jutro. Z nadzieją czekam więc ze kolejny wyborczy tydzień odbędzie się … bez energetyki, a potem nastąpi konstruktywne podejście do problemu z każdego politycznego kąta.
A może będzie jak zawsze i ta dzisiejsza „niewidzialna” energetyka to tylko efekt braku zrozumienia problemów i niechęci do czytania długich raportów. Albo za chwilę ktoś jak królika z cylindra wyciągnie energetykę na front decydujących debat. Może również jakieś energetyczne zdanie lub zdjęcie będzie momentem przełomowym, który potem będzie pokazywane w podręcznikach politycznych doradców medialnych. Mam nadzieję że nie … ale jak wiadomo nadzieja umiera ostatnia.
Post pisany był w niedzielę w południe. Dziś -w poniedziałek nadzieja już umarła.
Jeden komentarz do “Energetyka (na szczęście) jest nieobecna w kampanii wyborczej. Po debacie i poniedziałku tytuł jest już nieaktualny-Energetyka niestety jest w kampanii.”