Sierpień to koniec wakacji, a tym samym koniec urlopów. Niby jedną nogą jeszcze jesteśmy na wczasach i staramy się korzystać z wolnego czasu, ale w głowie coraz więcej myśli o konieczności powrotu do domu, a tam czeka coroczny problem powakacyjnych problemów z gotówką. W czasie wyjazdów wydajemy dużo, bo i ceny i potrzeby są wyższe niż zakładaliśmy, więc niby jeszcze słońce czas wolny i relaks, ale podskórnie coś jednak psuje nam dobry humor – skończą się wakacje i będzie trzeba zacząć mocno liczyć pieniądze.
Problem z wynikami i z gotówką.
Sektor energetyczny i polscy championi w tej branży nieśmiało ogłaszają wyniki finansowe, które są takie, jakie muszą być. Wyraźnie widać, że zyski i słynna inwestorska EBITDA idą silnie w dół. Proces wydaje się być nieuniknionym, gdyż to samo działo się (a właściwie ciągle się dzieje) na zachodzie, z tym że u nas obciążenia są jeszcze większe. Warto popatrzeć właśnie na zachodnie procesy zmian koncernów, gdzie pojawiają się nowe nazwy wydzielenia i splity (np. RWE, jej zmiana nazwy i oddzielenie biznesów rentownych takich jak dystrybucja, od nierentownych jak wytwarzanie). Odpisy i straty pojawiają się u nas teraz nawet silniej, ponieważ nie ma już możliwości pudrowania raportów finansowych (na dodatek odpisy są zarówno w wytwarzaniu konwencjonalnym jak i w assetach odnawialnych – działa nowa ustawa), no i oczywiście powoli będzie zauważane ratowanie górnictwa. Spadki wartości, mniejsza lub żadna potencjalna dywidenda skutecznie obniżają giełdowe notowania – co na razie najbardziej przeraża prywatnych inwestorów, którzy kupując kiedyś akcje oczekiwali zupełnie czegoś innego. Każdy kto prowadzi firmę wie, że są czasy lepsze i gorsze, ale tutaj pojawia się jednak coraz większe zagrożeniem jakim jest brak gotówki. Koncerny muszą realizować ambitny program inwestycyjny (który teraz osiąga punkt krytyczny, jakim jest końcowa faza budowy wielkich bloków), a na dodatek wolną gotówką wspierać restrukturyzację górnictwa. Przy dodatkowym spadku marż gotówka w ręku zmniejsza się coraz szybciej i to właśnie widać najbardziej
Spółki w oficjalnych komunikatach starają się uspokoić inwestorów, jednak informacja, że w jednej z nich wskaźnik – dług do EBITDA- nie przekroczy 3 do końca roku (teraz jest na poziomie 2,58) pokazuje czego można obawiać się najbardziej. Przy wyniku ponad 3, nie da się otrzymać bankowego finansowania (przynajmniej w normalnym systemie rynkowym.) bo zapalają się na czerwono wszystkie wskaźniki. A to znaczy, że sektor energetyczny jest na granicy możliwości inwestowania, a z gotówką jak wiadomo cudów nie ma (choć niektóre reklamy w telewizji twierdzą coś innego).
Górnictwo – wyczerpywanie zapasów gotówkowych i powolny zwrot w kierunku bolesnej restrukturyzacji.
Sygnały z energetyki przepływają też przez górnictwo węgla kamiennego. Tu mamy jakby chwilowe uspokojenie po powstaniu PGG (i zasileniu gotówką), jednak nastroje powoli idą w kierunku niepokoju, bo jak w mitycznych skarbcach zaczyna pokazywać się dno w skrzyni z pieniędzmi. Co prawda ceny węgla lekko wzrastają (dziś ARA to 61,1 $/t), ale to dalej niewystarczający poziom, żeby zahamować wypływ gotówki- a jak wiadomo gotówka zawsze jest najważniejsza. Spółki górnicze raportują więc straty, szczególnie bolesne są te części bilansu, które zmniejszają gotówkę, i potrzebują kolejnej fali wspomagania (KHW, JSW) albo odcięcia najbardziej nierentownych kawałków (PGG). Jak widać w artykule na CIRE część działań już rozpoczęto i kolejne sukcesywne przekazywanie kopalń do -jak to się nazywa- „wygaszania”, jest nieuniknione. Pytanie tylko, czy tak delikatne próby wystarczą? Wydaje się, że jednak nie, ponieważ w miarę kolejnych miesięcy, gotówka będzie się kurczyć, a na dalsze wspomaganie przez energetykę nie za bardzo można liczyć – stopniowo program restrukturyzacji będzie się zaostrzać i a „wygaszanie” musi objąć więcej kopalń.
Miejmy nadzieję, że nieuchronność tego zjawiska będzie powoli przyjmowana ze zrozumieniem zarówno przez górników jak i decydentów, bo z gotówką jak wiadomo – cudów nie ma.
Jak nie ma gotówki to i ze strategią gorzej.
Problem finansowy sektora – teraz już energetyczno- górniczego powoli zdominuje strategię. Widać już pierwsze oznaki rozbieżności pomiędzy ambitnymi planami rozwojowymi (elektromobilność, przemysł, kontynuacja budowy energetyki jądrowej), a brutalnymi realiami konieczności posiadania na to wszystko środków. Oczekiwania, że energetyka będzie zarówno innowacyjna i inwestycyjna, że zmieni się zgodnie z nowymi trendami i jednocześnie jeszcze uratuje górnictwo łagodnie i bez problemów – chyba powoli opadają, za to przechodzimy w typową fazę poszukiwania dodatkowej gotówki. Nabiera tempa program wprowadzania rynku mocy (tutaj można znaleźć dobre opracowanie PKEE), brakuje finalnie ostatecznej decyzji – czy wpompuje to w energetykę 1-2 mld złotych czy też więcej na poziomie 4 i wyżej. Oczywiście od tego zależy „opłata mocowa” i dodatkowe złotówki na naszym rachunku. Rynek Mocy jest przesądzony (i ma też sens), ale patrząc na dzisiejsze problemy gotówkowe największą obawą jest fakt, że to rozwiązanie jest jedynie małym złagodzeniem poważnego stanu chorobowego. Niezależnie bowiem od poziomu wspomagania, rynek mocy da gotówkę, która szybko zostanie wchłonięta przez bieżące, ogromne potrzeby i raczej nie da impulsu do wielkich programów inwestycyjnych oraz budowy nowych bloków.
Pytanie więc „Quo vadis energetyko?” zaczyna być bardzo aktualne, na razie tak trochę wygląda jak w sierpniowym miesiącu wakacyjnym – póki co wydajemy, a o gotówkę i strategie na przyszłość będziemy martwić się po powrocie do pracy we wrześniu.