W ramach podróży (związanych z energetyką i IT) trafiłem kiedyś do Korei Południowej – kraju z jednej strony niesłychanie odmiennego kulturowo i krajobrazowo , z drugiej bardzo podobnego wielkością i historią …
Po wylądowaniu (i walce z jet lagiem – różnica czasu to 7 godzin) – od razu uderzają krajobrazy jak z klonowej wersji Godzilli – ni to góry ni pagórki pełne mgły i dziwnej atmosfery, niecodzienne do polskich i europejskich krajobrazów … zresztą większość tych pagórków – przy drodze z lotniska – przerabianych jest właśnie na wielkie pola golfowe …
Kluczową sprawą w Korei jest ….odżywianie. Bez przygotowania – spotkanie z kuchnią (i samą restauracją) jest niezapomnianym przeżyciem. Podstawą posiłków (nie ma obiadu, przekąski, kolacji bez tego) jest sałatka kimchi. Pojawia się ona też w polskich restauracjach (kuchni japońskiej :-)) ale jest to wersja złagodzona na potrzeby europejskie. Kimchi jest sałatka z kapusty zakopywanej na długie miesiące w ziemi (byłem w maju jak pytałem w małej lokalnej knajpie kiedy zakopali ta kapustę to …po 10 minutach tłumaczenia , współpracy z kilkoma innymi osobami i intensywnym machaniu rękoma …okazało się że gdzieś w November. Do tej kapusty dodawane jest chili w bardzo dużych ilościach co razem daje niezapomniany efekt kulinarny jak również czyszczący przełyk i inne odcinki układu pokarmowego. Interesujące są także inne wrażenia – już w samolocie powrotnym , po podaniu samolotowego lunchu jak wszyscy otworzyli sobie sałatki kimchi …obawiałem się o kondycję pilotów ale mają chyba tam osobny system wentylacji … Do tego wszystko należy jeść pałeczkami …ale nie wersją chińską (lub restauracji w Polsce) lekkich drewienek – w Korei pałeczki sa metalowe , bardzo ciężkie ….i za chwile bardzo śliskie , całe w tłuszczu i innych kulinariach. Jedzenie nimi – to kilka stopni trudności więcej. Prawdziwy problem zaczyna się jednak wtedy, kiedy jemy w tradycyjnej restauracji koreańskiej. Po przejściu przez drzwi zobaczyłem, że coś nie pasuje – tak w Korei – je się na siedząco (nie ma krzeseł) przy niziutkich stołach (podobno to tradycja z wieków średniowiecza – nie można pod takim stołem ukryć broni J – zresztą do dnia dzisiejszego nie wolno trzymać rąk pod stołem bo jest to zachowanie obraźliwe. Ale siedzenie z nogami jak nieudana pozycja lotosu – jest mordercze – wytrzymałem kimchi (i inne lokalne specyfiki), dałem radę z metalowymi pałeczkami (efektownie plamiąc sobie garnitur i krawat – jedzenie zupy z kluskami takim sprzętem to wyczyn) , ale jak wstałem po godzinie z podłogi – to prawie musiano mnie podtrzymywać żebym nie upadł. Całe szczęście, że odmówiliśmy deseru bo straciłbym całe czucie w nogach ….
O Korei (jej odmienności i zaskakujących nas zwyczajach) można pisać godzinami, ale przede wszystkim należy na Koree patrzeć w wielkim podziwem. To kraj o wielu podobieństwach do Polski – nie za duży (teraz Korea ma 48 mln ludności) wciśnięty pomiędzy dwa mocarstwa (a nawet trzy), które przez wieki decydowały o jej losach. Straszliwie zniszczony w czasie wojny (światowej) i kolejnej (koreańskiej) z podziałem na dwa kraje i także wielkimi konfliktami społecznymi i politycznymi. I ten kraj, który na koniec lat 50-tych gospodarczo plasował się koło średnio rozwiniętych krajów afrykańskich – dziś jest 11-tą (!!!) gospodarką świata. Korea ma ponad dwukrotnie wyższy produkt krajowy brutto niż Polska i znacznie lepiej rozwiniętą energetykę. Przykładem są elektrownie jądrowe – rozpoczęli swój program w 1972 roku (pierwszy reaktor) a teraz mają już 19 (łącznie około 18 tys MW) i planują kolejne. Na dodatek – to nie jest czysty import technologii – przez lata Koreańczycy nie tylko nauczyli się technologii nuklearnych, ale potrafili zbudować własną korporację (KEPCO) i własny reaktor (Standardowa Koreańska Elektrownia Jądrowa) które budują u siebie i z sukcesem eksportują za granicę. A pamiętajmy tez o LG, Samsungu i innych firmach – wszystkich w sektorach zaawansowanych technologii. Należy podziwiać i zazdrościć. Koreańczycy na pewno mają niekiedy dziwny dla nas sposób zapoznawania partnerów i rozpoczynania biznesu – ale jeśli się już zdecydują – pracują niesłychanie szybko, wytrwale i ze świadomością nieuchronnego sukcesu. Nie można powiedzieć, żeby ktoś im pomógł lub że dostali coś za darmo lub może, że odkryli wielkie bogate złoża surowców – nie mieli w kraju nic poza swoją wolą pracy i sukcesu. Myślę, że to dobry drogowskaz dla Polski i jej planów gospodarczych i energetycznych – ucząc się od nich można zawsze wykorzystać i polskie powiedzenie „pomóż sobie to i Pan Bóg dopomoże” …
Korea Pd. to naprawdę świetny, a wręcz uderzający przykład tego, jak mogła wyglądać Polska i jaki potencjał został niewykorzystany.
Co więcej, u nas też odżywianie jest bardzo ważne, ale na tym już zakończę 🙂
Naprawdę fajny wpis!