Pewne rzeczy się zmieniają inne nie , gaz wygrywa, spółki dystrybucyjne się nie zmieniają
Na pierwszy rzut oka wszystko wygląda tak samo, tym bardziej, że lato i Amerykanie zaczynają masowo wakacjować – choć nie tak łatwo im jak w Polsce. Okazuje się, że zwyczajowy amerykański urlop to żadne 20-30 dni roboczych… a tylko maksymalnie tydzień. Resztę (niecały może następny) wezmą dodatkowo w zimie lub przy okazji. Dwutygodniowe wyjazdy wczasowe, zaległe urlopy, choroby na żądanie … to nie tu, tylko w socjalnej Europie.
Przyjeżdżając od razu wpadło mi opracowanie jak oceniają efekty boomu łupkowego. Cena gazu w Ameryce jest chyba najtańsza na świecie i spadła ok 85 % z poziomu w 2003. Nic dziwnego, że jeśli coś się buduje energetycznie to na pewno będzie na gaz – albo elektrownia gazowo-parowa (gaz osiągnął numer jeden, jeśli patrzeć na ilość wyprodukowanej energii) albo nawet domowe ogrzewanie i instalacje. Ceny, z uwagi na wielkie wydobycie w łupkach, są stabilne. Ludzie się cieszą, ekonomia też, bo oceny pokazują, że Ameryka zarabia na gazie łupkowym …. 700 milionów …. dziennie. Na ten efekt składa się pół miliarda dolarów niezapłaconych za importowane paliwo (bo teraz jest tańsze krajowe) jak i możliwość eksportu innych źródeł energetycznych – gaz uwalnia zasoby ropy i węgla. Ocenia się, że nawet w tym roku , dzienne wyniki Ameryki osiągną poziom 1 miliarda zarobionych dolarów (dziennie !!!!) – co można też przełożyć na straty krajów Bliskiego Wschodu, które nie wybudują sobie za tyle nowych wieżowców czy nie kupią luksusowych limuzyn. W powszechnej ocenie ekonomistów, boom łupkowy jest jedną z głównych przyczyn, że Ameryka nie stoczyła się na drugie dno recesji i jest podstawową przyporą podtrzymującą chwiejną gospodarkę. Oczywiście łatwo jest im mówić, mają doświadczone koncerny wydobywcze (technologia), udokumentowane zasoby jak i rozległe pola z rzadka zabudowanymi gospodarstwami, co znacząco obniża możliwości protestów ekologicznych lub zwykłego wyciągania pieniędzy. Trudno bezpośrednio porównać Polskę z USA, ale można mieć nadzieje, że też by nam się przydało nawet nie trzeba od razu całego miliarda dziennie.
W innej sprawie nic się nie zmienia …a nawet jest chyba gorzej lub tak samo jak u nas. Amerykanie nienawidzą … spółek dystrybucyjnych. W zgodnej opinii wszystkich badan zadowolenia klienta – te firmy zawsze zajmują czołowe ..ostatnie miejsca. Zwłaszcza jeśli chodzi o szybkość usuwania awarii , a trzeba wiedzieć, że przecież w Ameryce trąby powietrzne jakie pojawiły się ostatnio u nas, to rzecz codzienna. Ostatnio były też wielkie burze i zawirowania pogodowe szczególnie na wschodnim wybrzeżu , co pozbawiło prądu setki tysięcy ludzi, a z uwagi na mniejszą gęstość zamieszkania i duży udział domów (i padających przy pogodzie drzew, gałęzi i linii zasilania) kłopoty są chyba o rząd wielkości większe niż w Polsce. Dokładają do tego spółki dystrybucyjne działające w analogicznym modelu – stałą taryfę przesyłową, co ma pokryć wszystkie koszty. Więc koszty można robić bez problemów, a starać nikt się za bardzo nie chce. PEPCO – koncern dystrybucyjny stanu Maryland i New York (stan) to jeden, który dostaje zwyczajowo najgorsze oceny jeśli chodzi o spółki użyteczności publicznej. Po ostatnich awariach (spowodowanych pogodą) czara prawie się przepełniła, kiedy PEPCO nie tylko ślamazarnie zabierał się do przywracania zasilania, ale jeszcze zaproponował dodatkowe opłaty dla użytkowników …. pokrywające starty koncernu wynikłe z ….niedostarczenia energii elektrycznej na skutek awarii !!!. Jak widać u nas tego jeszcze nikt nie wymyślił, ale to z uwagi że mamy gorszych prawników o mniejszej wyobraźni. Amerykanie wiec pomstują i tu są bardzo do nas podobni, a powody mają chyba jeszcze większe (ale nie mówmy o tym naszym czempionom).
Ameryka więc czasami się zmienia, a czasami podobnie do nas narzeka, choć w to akurat trudno uwierzyć, jak się podjeżdża na stacje benzynową i tankuje za około 3,15 (złotych !!) za litr. Ciekawe co by powiedzieli w badaniach i ankietach na nasze ceny ….