Blackout to niekontrolowane wyłączenie dostaw energii elektrycznej na dużym obszarze kraju (lub w całym krajowym systemie energetycznym) i w tym zakresie oznacza bardzo poważną awarię systemu, powrót do normalnego stanu zasilania zwykle trwa od kilku godzin do kilku dni. „Prawdziwy blackout” zdarza się rzadko, a pojęcie jest często rozszerzane na każde problemy z zapewnieniem wymaganego przez odbiorców zapotrzebowania na energię i w ostatnich latach jest nadmiernie eksploatowany przez dziennikarzy – na pewno dla podniesienia ilości czytelników.
Blackout zwykle jest spowodowany albo zbyt małą ilością możliwej do wyprodukowania energii (mocy elektrowni) w stosunku do zapotrzebowania albo problemami sieciowymi (brak możliwości przesłania sieci – np. z uwagi na awarie lub katastrofy naturalne). Nie każdy problem z ilością mocy czy też stanem sieci musi prowadzić do blackout’u – Operator Systemu Przesyłowego (odpowiedzialny za działanie krajowego systemy energetycznego) ma wiele możliwości reagowania i przede wszystkim zawsze prognozuje przyszłe zużycie i porównuje z dostępnymi mocami wytwórczymi. Szczegóły i jak również wiele danych na temat, ile naprawdę mamy mocy w systemie i jak będzie się to zmieniało w przyszłych latach – można znaleźć na stronie internetowej PSE Operator.
Generalnie – „prawdziwy blackout” jest w Polsce mało prawdopodobny (musiałby zaistnieć wyjątkowy splot okoliczności). Pomijając katastrofy naturalne (i hipotetyczne wyłączenie sieci przesyłowej), bardziej groźny i możliwy jest problem z dostępnością mocy w elektrowniach wobec wzrostu zapotrzebowania na energię. Od szeregu lat jesteśmy w trendzie zmniejszania nadwyżki mocy dyspozycyjnej nad zapotrzebowaniem (wciąż możemy wypełnić zużycie, ale mamy coraz mniej nadwyżki, którą moglibyśmy wykorzystać jeśli np. nastąpi awaria dużego bloku). Ten trend na pewno się zaostrzy w kolejnych latach – budujemy relatywnie niewielką ilość nowych elektrowni (mocy) wobec prognozowanych dużych ubytków (wycofywanie z pracy starych bloków). Drugim czynnikiem wpływającym na coraz trudniejszą pracę systemu jest duży wzrost mocy elektrowni odnawialnych – zależnych od warunków pogodowych (wiatru i słońca). Wciąż nie jest opanowana i wdrożona na dużą skalę technologia magazynowania energii (to osobny temat – przewiduje się, że bateryjne magazyny i być może technologie wodorowe rozwiążą ten problem ale za dekadę) – wobec czego moc z elektrowni odnawialnych, szczególnie wiatrowych może czasami nie być dostępna.
Kiedy więc mamy problem? Blackout, a raczej zagrożenie blackoutem nasila się w przypadku splotu szeregu okoliczności – zwiększonego zapotrzebowania na energię (to zwykle mroźne zimowe dni gdzie mamy szczyty zapotrzebowania, albo letnie dni wysokich temperatur), ale powiązanego ze specyficznymi warunkami pogodowymi, które eliminują produkcję źródeł odnawialnych (dni bezwietrzne, zimą powiązane z silnym mrozem, a w lecie z wysoką temperaturą, w lecie kolejnym czynnikiem jest też wysoka temperatura wody w rzekach obniżająca możliwość chłodzenia – a więc mocy w części elektrowni). Dodatkowo zwykle w momentach problemowych występują awarie – w Polsce duże bloki to 900-1000 MW więc „wypadniecie” jednego, a nawet kilku z nich może generować problemy.
Z drugiej strony reakcja OSP (Operatora) to możliwość uruchomienia rezerw (wszystkich bloków, nawet starych i wyeksploatowanych), DSR (płacenia dużym odbiorcom za zmniejszanie obciążania), zwiększenie importu aż po „działania ostatniej szansy” – obniżanie zużycia energii (w przemyśle) przez tzw. mechanizm stopni zasilania (obowiązkowe zmuszenie odbiorców do zmniejszenia poboru energii). Przez ostatnie 30 lat, mechanizm stopni zasilania był wykorzystywany tylko raz – w sierpniu 2015 roku (lato – właśnie splot niekorzystnych zdarzeń). Na samym końcu OSP może ewentualnie jeszcze selektywnie wyłączać dostawy energii (ale w sposób kontrolowany) aby uniknąć całkowitego załamania systemu (to działo się powszechnie w latach 80-tych ubiegłego wieku).
W Polsce nie mieliśmy przypadku „prawdziwego blackoutu” a w ostatnich latach najbardziej groźna była właśnie sytuacja w roku 2015, zdarzały się także obszarowe przerwy w dostawach (ale z uwagi na problemy sieciowe spowodowane pogodą). System wytrzymał te i awaryjne wyłączenie całej elektrowni Bełchatów (awaria rozdzielni elektrycznej, wówczas pracowało ponad 3000 MW), ale oczywiście było to w dzień o umiarkowanym zapotrzebowaniu na energię.
Pytanie co może wydarzyć się w następnych latach? Niewątpliwie sytuacja po stronie produkcji (generacji) się pogarsza, bo tracimy coraz więcej mocy zainstalowanej (stare bloki wycofywane z eksploatacji), a nie budujemy dużej liczby nowych. Wprowadzana jest też coraz większa ilość źródeł odnawialnych, które zarówno dają dodatkową produkcję (wiatrowe – kiedy wieje wiatr, a słoneczne – korzystnie w momentach silnego nasłonecznienia co może być skorelowane ze szczytem poboru energii i bezwietrzną pogodą), wprowadzone zostały mechanizmy DSR. Analizy PSE Operator są jednak także dość zatrważające – od roku 2025 przewiduje się, że nadwyżka mocy dyspozycyjnej w kraju będzie zerowa lub znacznie poniżej poziomu uważanego za bezpieczny – co oznacza, że Polska coraz częściej będzie wspomagać się importem energii. Tu już od kilku lat Polska przeszła na stronę importera energii (importowaliśmy nawet kilkanaście TWH rocznie przy poziomie zużycia ok. 160 TWh, aczkolwiek w 2021 znowu wróciliśmy na poziom eksportera) – widać, że jest to proces złożony i zależy od kształtowania się rynków w całej Europie. Niewątpliwie połączenia transgraniczne i ich rozbudowa (czyli możliwości importu energii) będą koniecznością w przyszłych latach i taki jest też pomysł polityki energetycznej UE (w połączeniu z magazynowaniem, gospodarką wodorową i nadrzędnym pomysłem ciągłego zwiększania udziału energii odnawialnej).
Całość pokazuje, że jesteśmy w interesującym momencie pewnego rodzaju rewolucji energetycznej (zmieniamy cały system energetyczny, przechodzimy na energię bez emisyjną OZE oraz wprowadzamy coraz więcej elementów energetyki rozproszonej – prosumenci i małe źródła, za chwilę powiązane z magazynami energii). Wszystko to powoduje także, że problemy systemowe stają się coraz częstsze nie tylko w Polsce (stary system oparty o elektrownie na paliwa kopalne się kończy, ale wciąż nie mamy dobrych rozwiązań dla systemu wyłącznie opartego o OZE). Natomiast nasz kraj jest w szczególnej sytuacji, polityka klimatyczna UE wymusza odejście od węgla (a Polska energetyka to 75% węgla) a nawet i gazu – wobec czego nie ma prostego pomysłu jakie elektrownie budować i za co. Nakłada się na to długoletnie zaniedbanie polskiej polityki energetycznej – w praktyce ostatnie 20 lat to niewielkie zmiany w kierunku „nowej rewolucji energetycznej”.
Podsumowując – „prawdziwego blackoutu” w Polsce nie będzie, natomiast częściej będą widoczne coraz większe problemy energetyczne, nie są wykluczone kolejne momenty ze „stopniami zasilania” a na pewno import energii będzie zjawiskiem powszechnym. Pytanie jak długo to potrwa a szczególnie jak będzie wyglądać dostosowanie się Polski do europejskiej polityki klimatycznej (Green Deal, Fit 4 55) należy kierować do rządowych centrów decyzyjnych (MK i MAP) ale obawiam się, że będzie bardzo trudno uzyskać precyzyjną i prawdziwą odpowiedź.