W roku 1980 była premiera tego filmu – niezapomniany duet reżyserski Arahams-Zuker nakręcił „Czy leci z nami pilot ?” …kompletnie odjechana (na tamte czasy) komedia-parodia filmów katastroficznych w którym Ted Striker – dawny pilot który poprzysiągł już nigdy nie pilotować samolotu – ratuje wszystkich od nieuchronnej katastrofy. Żarty były tak „surowe” i czasami tak …pikantne że trzeba było się czerwienić i czuć zażenowanym na przemian. Tym niemniej – teraz to klasyka kina ….i jak to bywa ….szybko Zycie przerosło film ….
Wiadomości z czołówek gazet na temat tego co się dzieje w Europie. Piękny kraj z malowniczymi wyspami, latami oszukuje wszystkie komisje i rządy podając z góry całkowicie nieprawdziwe statystyki i wyliczenia , wyciągając miliardowe dotacje. W momencie zagrożenia bierze następne setki miliardów ale z góry już uprzedza że na pewno nie odda, a obywatele tego ciepłego kraju są obrażeni , że ktokolwiek się jeszcze o to pyta. Najśmieszniejsze i najtragiczniejsze jednocześnie, że wszyscy o tym wiedzą, ale pożyczają dalej bo i tak wyjadą tam na wakacje, a nie chcą żeby obsługa i celnicy strajkowali bo będzie zmarnowany urlop. Za chwile nawet nie będzie można powiedzieć który to kraj bo pasować może co najmniej do kilku. Nic też dziwnego, że w tak kryzysowej sytuacji, europejski szef funduszu walutowego pokazuje „cojones” w formie bezpośredniej biegając nago po hotelu w celu zgwałcenia pokojówki. Dziennikarze przebąkują, że co prawda zdarzyło mu się to nie po raz pierwszy, ale nazywają eufeministycznie, że był „szarmancki i otwarty dla kobiet”. W końcu to też nie jest wielkie osiągnięcie porównując z innym celebrytą – premierem dużego kraju, który regularnie imprezuje z wątpliwej reputacji dziewczynami w wieku swoich wnucząt, a dużej ilości swoich bliskich (żeńskich) znajomych rozdaje intratne posady rządowe. Z jednej strony pisze na pewno o tym z zazdrością, że można się tak intrygująco bawić w życiu, z drugiej z wrażeniem, że na tym tle nasza Polska jawi się jako ostoja zacofania i konserwatyzmu, a nasi politycy (no może z wyjątkiem kilku członków pewnej specyficznej partii i ich opalonego szefa z rodowodem z barykad na wiejskich drogach) – to zupełnie bezbarwni, staroświeccy i zupełnie nienowocześni mężowie stanu. Musi więc być duża obawa przed polską prezydencją w Unii – na pewno pełna podniosłych uroczystości, flag, rozdzierających serce koncertów z muzyką klasyczną w klasycystycznych pałacach, podczas gdy oczekiwania większości to chyba mocne melanże z gorzałą, zestawami viagry i lokalnymi, niegrzecznymi dziewczynami w jak najmłodszym wieku. Naprawdę zachodzi pytanie „Czy leci z nami pilot ?” …
Dokładnie to samo przekłada się na politykę energetyczną Unii Europejskiej – która w chwili obecnej stanowi mieszankę sztucznych, idealistycznych celów długoterminowych z kompletnym chaosem w bieżących decyzjach i tendencją do załatwienia wszystkiego jednolitymi Dyrektywami i integracją niezrównoważonych i niepodobnych systemów. Z jednej strony plan „czystych technologii”, „zero emisji do 2050”, całkowite oparcie się na energetyce odnawialnej (co zabija ekonomicznie między innymi naszą drogą ojczyznę), z drugiej wprowadzanie coraz większych trudności technicznych w działaniu systemów (wiatr i słońce w energetyce odnawialnej i problemy z przewidywaniem wytwarzania energii , trudne bilansowanie, przepływy energii pomiędzy krajami) i na to jeszcze „ad hoc” decyzje polityczne zmieniające cały obraz rynku (przykład – wyłączenie części energetyki jądrowej w Niemczech po Fukushimie i 20 % wzrostu cen energii natychmiast plus przewidywane problemy z dostawami w zimie). Cały system ograniczanie emisji CO2 – zupełnie nierealistyczny z technicznego punktu widzenia (będziemy eliminować CO2 w Unii, a tuż za granicą można kopcić spokojnie – rozumiem ze liczymy ze powietrze z zanieczyszczeniami zatrzyma się na rubieżach) i jednocześnie traktowanie jako zieloną energię ze spalania drzewa z lasu. Regulacje rządów i polityków, stają się powoli mało przewidywalne – dlatego też wszystkie koncerny i przedsiębiorstwa zaczynają planować działalność na horyzoncie może rok, półtora – co jak wiadomo dla energetyki jak mrugnięcie okiem. „Czy leci z nami pilot ?” …nie wiadomo …cała nadzieja że pojawi się Ted Striker – rozpaczliwie patrzę na polskich polityków przed polską prezydencją i porównuje, czy któryś nie jest do niego podobny ….
Zapewne jest jakaś fachowa nazwa na coś w rodzaju „zespołu PRZEDurazowego”, kiedy pacjent widzi, że niedługo jego zabawki się rozsypią, że niedługo świat mu się zawali – wtedy to zazwyczaj budzą się najniższe instynkty, bo skoro i tak wszystko stracone to po co się hamować?
Mam wrażenie, że budowniczowie i nadzorcy UE są właśnie na tym etapie – ich wielkie 'dzieło’ obraca się w ruinę, więc chłopaki korzystają póki mogą, zanim 'obywatele europejscy’ się zorientują, kto odpowiada za m.in. koszmarnie drogą energię (i nie tylko)