Czelabińsk jest typowym rosyjskim miastem w rosyjsko-europejskim stylu przemysłowym, choć lokalizacyjnie leży na wschodnich stokach Uralu, a więc już w Azji. To ponad milionowe miasto (ponad 1,5 z przyległościami) zostało założone w okolicach 1730 roku, początkowo jako rosyjska twierdza na szlakach w kierunku Azji, potem już jako pełnoprawne miasto. Tak naprawdę Czelabińsk istniał nieco wcześniej jako osada baszkirska – i słowo „czela” (czyli jama) ma baszkirski rodowód i utrwaliło się w nazwie miasta. Rzeczywiście najstarsza część jest położona w naturalnym zagłębieniu, a reszta na płaskiej jak stół powierzchni.Historia gospodarki Czelabińska ma kluczową datę w II Wojnie Światowej po agresji Niemiec na Związek Radziecki. Wtedy to miasto stało się centralnym punktem do ewakuacji zakładów przemysłowych z europejskich terenów ZSRR. Tutaj przeniesiono na czas wojny m.in. słynne Zakłady Kirova (z Sankt Petersburga – Leningradu), tu też stworzono centrum produkcyjne wszystkiego co było opancerzone i strzelało. W czasie wojny Czelabińsk zwany był Tankogrodem. Ogromna liczna T-34 i innych maszyn wychodziła na front i nawet teraz można podziwiać w miejskim parku wystawę najróżniejszych czołgów, transporterów czy dział opancerzonych. Obecnie same rosyjskie czołgi produkowane są nieco bardziej na północy (Jekatyrynburg dawniej Swierdłowsk), ale Czelabińsk to dalej miasto stali, niklu i w ogólne wszystkiego co żelazne. W okręgu dominuje 5 wielkich zakładów metalurgicznych i patrząc na horyzont zawsze po każdej stronie zobaczy się dymiące kominy w oddali.

Czelabińsk to miasto szczególne dla Rosjan, jest to standardowe miejsce memów i żartów o ludziach tu mieszkających, których postrzega się może jako niezbyt lotnych, ale za to nadzwyczaj silnych, twardych i odpornych (i tacy są w rzeczywistości). Być może przyczyną jest dieta, w której przeważa mięso – w tym także uralski niedźwiedź,  a może i wpływ innych czynników w tym pozaziemskich… W lutym 2013 kilkadziesiąt kilometrów od miasta, uderzył w ziemię meteoryt, a właściwie szereg meteorytów pochodzących z rozpadu superbolidu o masie jaką oceniano na 10 tys. ton ( jak ktoś nie widział, może podejrzeć na youtube TUTAJ ). Meteoryt (duży kawałek wydobyty z jeziora) jest dziś największą atrakcją miejskiego muzeum, ale w 2013 uderzenie i fala uderzeniowa zniszczyła, jak mówią miejscowi, prawie połowę okien w mieście (a pamiętajmy, że był to luty z temperaturami minus kilkanaście stopni). Warto też rozważyć wpływ czynników promieniotwórczych na mieszkańców, bo około 60 km od Czelabińska jest miasto Majak (kiedyś Czelabińsk-40) – jedno z tajemniczych „miast – widm” ZSRR, w którym ulokowano centrum pozyskiwania materiałów radioaktywnych (głównie plutonu) dla radzieckich bomb. Pośpiech, wyścig zbrojeń, brak norm jak i oczywisty bałagan doprowadził najpierw do katastrofy w 1957 roku (awaria czujnika temperatury i wybuch). Porównywalna, a nawet oceniana jako większa niż czarnobylska awaria spowodowała śmierć ok. 10-15 tys. osób, plus oczywiście gigantyczne skażenie w niektórych okolicznych miejscach. Nie zaprzestano jednak produkcji i około 10 lat później dołożono kolejny incydent, kolejne kuriozalne naruszenie procedur bezpieczeństwa.  Obsługa myląc zbiorniki (zlewki) do roztworu z plutonem, usiłowała następnie wylać wszystko do kratek ściekowych powodując kolejny wybuch. Nakładając na to permanentne pozbywanie się odpadów do okolicznej rzeki i brak raportowania rzeczywistych wartości skażeń aż do lat 90-tych – można sobie wyobrazić, że niektóre rejony w obwodzie są całkowicie skażone. Potwierdzają to zresztą miejscowi, którzy mówią o miejscach z wielkimi grzybami i jeziorach, do których w ogóle nie wolno podchodzić.

Od prawdziwych mieszkańców Czelabińska można się zresztą dowiedzieć wszystkiego (doskonale rozmawiało się z taksówkarzami, a właściwie kierowcami uralskich uberów lub hotelowych transferów, bo samych samochodów z TAXI właściwie nie ma) – widać, że twardzi ale jak wszyscy Rosjanie z Uralu i Syberii w dziwny sposób nierozerwalnie związani ze swoim miejscem na ziemi. Warunki życie są ciężkie, lato w Czelabińsku trwa właściwie tylko 2 miesiące, a potem jak sami mówią tylko jesień i zima, w czasie której albo spada śnieg albo jest zimno i ciemno, a wszystko na dodatek pokryte jest ciemnoszarym pyłem (na pewno przy udziale kominów lokalnych fabryk). Duża ilość samochodów ma charakterystyczny znak Ш na tylnych szybach, myślałem że to jakieś samochody szkolne, ale okazało się, że tak oznaczane są samochody z oponami wyposażonymi w kolce (jeździ się tym po asfalcie nawet bez śniegu i nikt się nie przejmuje, a asfalt też musi być jakiś trwalszy, tak jak tutejsi ludzie).

Jak jest więc przyszłość Czelabińska? I tu okazuje się, że Rosja pomimo sankcji i prognozowanych kryzysów – ma wielkie plany. Cała Rosja zresztą przestawia się na nowa formę uprzemysłowienia, w której pierwszoplanową rolę mają grać krajowe zakłady przemysłowe.  Cześć wewnętrznego przemysłu jest wykupiona przez inwestorów zagranicznych (od Korei, Japonii po Niemcy i USA), ale cała gospodarka jest na silnie autarkicznym kursie (związanym zresztą z sankcjami). Planowane jest stopniowo do 2022 roku doprowadzenie do 50-70 % dostaw przemysłowych tzw. własnych ( to znaczy maszyn i urządzeń produkowanych wyłącznie w Rosji i tu trwa dyskusja i ewentualne zmiany ustaw w rosyjskich przedsiębiorstwach. Rosja ma więc produkować wszystko od elektroniki po zawory na najwyższe ciśnienia, samoloty cywilne, okręty elektrownie jądrowe i wielkie platformy wydobywcze. Wiara Rosjan w rosyjską technologię jest niezachwiana, a wszelkie problemy jak np. katastrofa samolotu Suchoj SuperJet kilka lat temu to na pewno działanie wrogich sił, m.in. Amerykanów. Rosjanie wierzą, że dadzą radę dokonać skoku technologicznego i produkować rzeczy oferowane przez zachodnie korporacje – a należy pamiętać, że większość przemysłu wydobywczego Rosji pracuje na zachodnich komponentach (wiertłach, pompach i kompresorach). Plany są zresztą proporcjonalnie wielkie jak jest i powierzchnia Rosji – tzn. że nagle są podejmowane arbitralne decyzje, że niektóre dalekowschodnie zakłady mają nagle produkować platformy naftowe (i to w wielkich ilościach), a dany zakład nagle ma wyeliminować zachodnią konkurencję na polu nowoczesnej elektromechaniki. Przypomina to trochę entuzjazm generowany w latach 80-tych kiedy ZSRR budowały BAM (Bajkalsko- Amurska Magistralę) mającą dać możliwość sięgnięcia po skarby Dalekiego Wschodu i od razu eksportować je na cały świat (nie wiadomo co, ale planowano budowę 6-ciu nowych miast portów).  Teraz też Rosja wchodzi w podobną fazę – planów dla fabryk i korporacji przemysłowych, koncepcji całkowitego zredukowania importu i budowy własnych najbardziej zaawansowanych rozwiązań technicznych. Patrząc na lata 80-te – wtedy też ZSRR robił kalkulatory, gry elektroniczne i mnóstwo innych kombinacji na rynek przemysłowy, a jednocześnie nic z tego nie zostało, oczywiście poza techniką wojskową w każdej postaci. Teraz więc Czelabińsk też oczekuje ożywienia. Na Uniwersytetach kształcą się studenci w coraz bardziej zaawansowanych technologiach materiałowych i zaawansowanej obróbce materiałów. Buduje się laboratoria z maszynami i uczy jak produkować. Czelabińskie zakłady metalowe pracują pełną parą. Tylko co na koniec będą produkować? Bo naprawdę można się bać jeśli Czelabińsk zacznie robić to co w historii umiał robić najlepiej.

Zostaw komentarz:

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *