W niedziele, pomimo przedłużenia oficjalnego terminu zakończenia COP 25 o ponad 36 godzin, nie udało się przygotować i podpisać końcowego dokumentu, który mógłby być uznany za sukces. Po raz pierwszy spotkanie klimatyczne COP zakończyło się spektakularna porażką – nie udało się zrealizować głównych celów postawionych przed spotkaniem. Przede wszystkim nie udało się sformalizować i określić realnych działań (zmniejszanie emisji CO2) podejmowanych przez wszystkie państwa świata i oczywiście zasad funkcjonowania i finansowania walki ze zmianami klimatycznymi. Nie ma więc ŻADNYCH konkretów! Końcowe porozumienie wzywa oczywiście do podejmowania kolejnych działań, zwraca uwagę na konieczność ich intensyfikacji, podkreśla wspólną wolę współpracy – czyli tak naprawdę w maksymalnie rozwodniony sposób próbuje pokryć widoczny brak jakichkolwiek wspólnych decyzji … i zaprasza na kolejny szczyt – w listopadzie 2020 w Glasgow – może tam się uda. Tak naprawdę COP 25 jest porażką wszystkich – zarówno ekologicznych aktywistów, ekologicznych lobbystów, ale także i ekologicznych przeciwników i zwolenników „starego porządku” – pokazuj, że jak przychodzi do konkretów, państwa świata nie są w stanie wygenerować realnego porozumienia a tylko stos komunałów i papierowych folderów – a wiec realne problemy i realne, pragmatyczne działanie – znowu odkładane jest na bok.
Szczyt COP 25 od początku nie miał szczęścia. Wszystko zaczęło się od niepozornego w pierwszej chwili wydarzenia – nieznacznej (o ok. 50 gr w przeliczeniu) podwyżki cen biletów na metro w Santiago (stolica Chile). Decyzja chilijskiego rządu wzburzyła studentów, do których przyłączyli się zwykli obywatele i rozpoczęły się demonstracje pokazujące stan niezadowolenia z chilijskich nierówności społecznych. Rząd odpowiedział gazem i armatkami wodnymi, demonstranci kamieniami, a policja i wojsko następnie zaczęło strzelać z ostrej amunicji. Kilkudziesięciu zabitych i fala niekończących się demonstracji (trwających do dziś) spowodowała konieczność zmiany miejsca COP 25 z Santiago na Madryt. Ale zasady spotkań COP są ustalone i niezmienne i wobec tego wciąż dyplomacja chilijska była odpowiedzialna za wynegocjowanie porozumień na obrazkach z konferencji widzieliśmy COP 25 Chile Madrit 2019, co nieco konfudowało znawców geografii. W momencie kiedy chilijski rząd się chwieje (wymieniono połowę ministrów) Chilijczycy do końca chyba nie mieli głowy do negocjowania, a może problemy były zbyt wielkie (tu należy docenić jak sprawna musiała być polska dyplomacja Ministra Kurtyki rok wcześniej) – w każdym razie – ustalenia COP 25 nie posunęły Porozumienia Paryskiego wcale do przodu. Ostania szarżą na sukces był pewnie ubiegłotygodniowy szczyt klimatyczny państw UE gdzie ogłaszano strategię neutralności CO2 do 2050 (co tez nie udało się do końca i nie było zbyt spektakularne). Nie uratowało to COP 25 i efekt jest jaki jest.
Problem był zresztą zbyt duży do pokonania. Porozumienie Paryskie ustalało walkę o powstrzymanie zmian klimatycznych przez obronę wzrostu średniej temperatury globu do końca wieku o 2 C (następnie nawet zaostrzone do 1,5 C). Wymagało to podjęcia konkretnych działań przez poszczególne państwa – i właśnie Chile (Madryt) miały pokazać te konkretne zobowiązania. Wycofanie się USA z Porozumienia Klimatycznego w ogóle, bardzo zachowawcza pozycja Chin (zajętych pewnie negocjacjami handlowymi z USA a nie jakimś klimatem), problematyczne zachowania innych nowych potęg (np. Brazylii która upierała się o wliczanie do jej działań wpływu lasów amazońskich i ich ochrony) – to wszystko osłabiało wymowę szczytu. Małe państwa i te najbardziej dotknięte zagrożeniem klimatycznym domagały się konkretów gdzie są pieniądze od najbogatszych, a Ci najbogatsi nie podawali żadnych konkretów (tu warto popatrzeć na europejskie podwórko i osławiony Fundusz Europejskiej Sprawiedliwej Transformacji – podobno 100 mld Euro. Jak ścisnąć to do konkretów to okazywało się, że może to być 15 mld Euro w pieniądzu a reszta … w kredytach, zresztą ta gotówka to tez nie jakieś darowizny państw ale właśnie europejskie opłaty za emisję CO2 (np. lotnictwo a być może też i energetyka)). W skali globalnej COP i żądań aby takie samo 100 mld euro było generowanych co roku – jest jeszcze mniej konkretnie i nie widać ani grosza.
COP 25 przekłada wiec decyzje na rok przyszły (do Glasgow). Przeciwnicy i denialiści polityki klimatycznej nie maja się jednak z czego cieszyć – problemy do rozwiązania pozostają takie same, a rozdział pomiędzy rzeczywistą wola działania a deklarowanymi idealistycznymi intencjami jest brutalny. Wektor polityki zmienia się w kierunku własnych, nacjonalnych interesów (a może taki był zawsze tylko lepiej udawano) a nowa forma generacji polityków od Trupa poprzez Johnsona do Macrona (nie wspominając Putina) pokazują że siła zaczyna być bardziej ważna niż jakiekolwiek argumenty sprawiedliwości i równości. Dla Polski pokazuje się króciutki moment kiedy możliwe jest przygotowanie się do przyszłości – do nowych europejskich regulacji neutralności CO2 w 2020 i na skuteczne negocjowanie naszego miejsca w Europie i nowej strategii sektora energetycznego (jeśli ktoś uważa że na skutek porażki COP 25 możemy utrzymać nasz węgiel – głęboko się myli). Musimy szybko po kolei
- Przygotować realistyczny krajowy plan energii i klimatu (i to do końca roku – zostało kilkanaście dni)
- Zmienić ustawy blokujące rozwój energetyki wiatrowej na lądzie
- Wprowadzić jak najszybciej ustawy energetyki wiatrowej na morzu
- Przygotować społeczeństwo do wielkich zadań inwestycyjnych – mamy 20-30 lat na całkowitą zmianę energy mix
- Przekonać nasze korporacje energetyczne ze zmiana jest niezbędna żeby przetrwać na rynku i nie wystarczy tylko kolorowanie (na zielono) obecnej struktury wytwórczej ale wielki (i kosztowny) program inwestycyjny
- I włączyć na forum europejskim o dobre regulacje klimatyczne (na przykład aby nie płacić za emisję CO2 do funduszy europejskich zamiast do krajowych budżetów jak dziś)
Czasu mamy niewiele bo już w czerwcu negocjacje w 2020 w Unii, a w listopadzie nowy COP 26 w Glasgow. Niezależnie czy jesteśmy ekologicznie za, czy też za a może przeciw, a może tylko przeciw – działać musimy pragmatycznie – inaczej znowu wyniki COP jak i wyniki naszej energetyki będą sierotami.
…..I gdyby bym był wierzący powiedziałbym „dzięki Bogu”……. ale jestem tak podbudowany że chyba uwierzę w tzw. opatrzność bo głupia polityka zaczyna się rozpadać. Dlaczego głupia ? – ano dlatego że ludzkość nie jest w żadnym stanie w jakikolwiek sposób wpłynąć na zmiany klimatu albowiem te są całkowicie naturalne i trwają( w tym cyklu ocieplenia) co najmniej od 20 tysięcy lat – zanim człowieki zaczęli spalać paliwa kopalne. Z uwagi na systematyczny wzrost aktywnosci naszej gwiazdy porannej utrzymanie klimatu Holoceńskiego jest niemożliwe. Cała akcja z klimatem to jeden wielki skok na kasę realizowany przez różne grupy interesów. Jakbyśmy nie walczyli to skutek będzie zerowy a będziemy jedynie biedniejsi. Dlaczego tak sądzę nie będę po raz kolejny powtarzał – chętni mogą doczytać na tym Blogu. Natarczywa indoktrynacja zaczyna przynosić skutek odwrotny i nawet organizowanie strajków szkolnych klimatycznych przez dzieciaki nie wiele zmieniło w skali Swiata. Przypuszczam ,że główną przyczyną jest to iż rządzący powoli zaczynaja sobie zdawać sprawę ile to może kosztować i że nie ma innych (niż znane obecnie) alternatywnych źródeł pozyskania energii a samo OZE nie jest w stanie zastąpić tych tradycyjnych bo nie ma takiej możliwości technicznej i nie ma zasobów materialnych do realizacji zadania w skali cywilizacyjnej. Jedynie lewacka propaganda w UE próbuje zachować jeszcze resztki wpływów bo ustawodawstwo klimatyczne zniszczy europejską gospodarkę ku uciesze wszystkich innych. Że klimat się ociepla ? – prawda , że będzie gorzej ? – nie prawda. Może być gorzej lokalnie i tylko przejściowo w skali geologicznej czasu. Środki marnowane na bicie klimatycznej piany winny być przekierowane na zwiększenie retencji wody słodkiej , próbę zalesiania części terenów pustynnych i pustynniejących i jednoczesne zagospodarowanie rolnicze bo lasy przyczyniaja się do wzrostu opadów ergo : wilgotności lokalnej gleby. Zamiast badać klimat należy w praktyce likwidować skutki pustynnienia . Tyle ,że łatwiej i przyjemniej jest brać kasę za niby badania niż zawinąć rękawy i sadzić palmy na wybrzeżu Afryki czy budować studnie głębinowe. Mam nadzieję ,że ta durnota klimatyczna spali na panewce……