Ukraińskie wybory nieuchronnie zmierzają do rozwiązania. Wiele się dzieje – 44 kandydatów (rekord), zadziwiające nazwiska na plakatach i burzliwe dyskusje w telewizji. Kampania jednak będzie rozstrzygnięta 31.03 – przynajmniej wynik pierwszej tury. Na miesiąc przed tym dniem rysują się już tylko dwa warianty zdarzeń. 

44 kandydatów, ale tak naprawdę 3

Pomimo mnogości kandydatów, liczy się wyłącznie troje. Dwójka weteranów walk politycznych – obecny Prezydent Petro Poroszenko (którego polityczną siłą jest tzw. Blok Petro Poroszenki) i jego wielokrotna, wyborcza rywalka Julia Tymoszenko (liderka partii Ojcowizna). W tych wyborach jest jeszcze „czarny koń” – Vladimir Zelenskiy – aktor i komik, teoretycznie bez żadnego zaplecza politycznego, który postanowił powalczyć o prezydenturę, korzystając z ogólnej fali niezadowolenia i poszukiwania nowego cudownego rozwiązania. Zelenskiy nie ma żadnej partii politycznej ani ruchu społecznego, ale grał kilka sezonów główną rolę w szalenie popularnym serialu-sitcomie, gdzie niepozorny nauczyciel postanawia zmienić kraj i staje do wyborów, które wygrywa. Teraz pozostaje tylko wcielenie filmowego scenariusza w życie, a wszystko jest rodzajem powtórki z filmu. Nawet główne hasło wyborcze „Prezydent – Sługa Narodu”. Wybory można rozpatrywać idealistycznie jako starcie przyszłych ukraińskich trendów. Patriotycznego i skupionego wokół niezależności Ukrainy (język, własny kościół prawosławny, skutki niewypowiedzianej wojny z Rosją o Krym i zbuntowane separatystyczne wschodnie republiki), opartego o ścisłą współpracę ze światem zachodnim – to wizja Poroszenki, teoretycznie prozachodniego, ale też mocno populistycznego (w obietnicach). Być może częściowo odbudowującego (przynajmniej energetycznie i gazowo) ukraińskie zależności od rosyjskich surowców (to Julia Tymoszenko). Do całkowicie niewiadomego: przyszła strategia Zielenskiyego (trudno mówić o programie, ale sami Ukraińcy mówią, że przynajmniej będzie wesoło). W brutalnej rzeczywistości polityki (jak w każdym zresztą kraju) jest i drugie dno – wybory to starcie grup interesów i powiązań oligarchicznych za każdym z kandydatów. Petro Poroszenko, jako jeden za najbogatszych ludzi Ukrainy, ma też potężnych wrogów, a jednym z nich jest Igor Kołomojski, będący oczywiście źródłem sukcesu telewizyjnego komika Zelenskiyego. Wynik, już za nieco ponad 30 dni, będzie więc kombinacją układów, pieniędzy, ale i chwiejnych ukraińskich preferencji zwykłych ludzi, które w tym kraju zwykle wahają się od bierności i akceptacji, nawet bardzo trudnych sytuacji, po burzliwe wystąpienie i niespodziewane rewolucje.

Socjologiczne trendy zaczynają wskazywać na Poroszenkę, ale…

Ostatnie badania przedwyborcze pokazują ok. 24% poparcia dla Zelenskiyego, Poroszenko 20,3%, Tymoszenko trochę ponad 15%. Za nimi kolejna grupa kandydatów z poparciem ok. 8-10% i oczywiście potem drobnica wyborcza. Nie wydaje się, żeby jakikolwiek kandydat z drugiej lub trzeciej linii zagroził liderom. Trendy są korzystne dla obecnego prezydenta. Jeszcze na początku roku poparcie dla niego oscylowało w okolicach 10%, a często wymieniany był jako lider, ale jako lider nieufności społecznej, zawiedzionych nadziei i niespełnionych obietnic poprzedniej kampanii. Teraz część wyborców przechodzi na pozycję „lepszy kandydat zły, ale dobrze znany”, umiejętnie podtrzymywaną zresztą przez aparat państwowy i administracyjny. Życie zwykłych ludzi na Ukrainie jest ciężkie (o czym świadczy w końcu masowa emigracja). W nastrojach dominuje zarówno totalny brak zaufania do całej klasy politycznej, jak i całkowita niewiara, że cokolwiek może się zmienić. Zaczyna dominować trend, że może warto zostawić tak jak jest (pomimo dużego rozczarowania Poroszenką), a nie stawiać na nowych kandydatów, tym bardziej, że alternatywa dwóch głównych konkurentów nie za wiele zmienia. Zelenskiy wydaje się, że osiągnął szczyt swojego poparcia. Prezentowanie samego filmowego hasła „Prezydent Sługa Narodu” już nie generuje nowych zwolenników (więc i pojawiły się wreszcie inne plakaty), a notowania Juli Tymoszenko zaczynają raptownie spadać (to też na skutek silnej anty-kampanii: oskarżeń o przekupstwa wyborcze i kontakty z Rosją).  Trend rosnącej samoświadomości narodowej Ukraińców będzie też ewidentnie jednym z ważnych czynników i nie należy uważać go za coś przejściowego. Już teraz, od całej zachodniej Ukrainy aż do Kijowa i trochę dalej, młodzież posługuje się wyłącznie ukraińskim i ten język słychać na ulicach (wśród młodych). Jakiekolwiek powroty do sentymentów rosyjskich są na dziś absolutnie niemożliwe. To co się dzieje w separatystycznych republikach Doniecka i Łubiańska (korupcja, bieda, przestępczość we władzach) oraz, że stamtąd wszyscy wyjeżdżają do Ukrainy lub do Rosji, skutecznie pokazuje większości Ukraińców, że może to, co jest, jest ciężkie, ale że alternatywa znacznie gorsza. To jedna strona medalu i tak mówi część ukraińskich rozmówców (im lepsza pozycja społeczna i bliżej do aparatu rządowego). Jednak autentyczne rozczarowanie i ciągłe odwoływanie się do rozbudzonych, a niespełnionych obietnic Poroszenki z 2014 roku, tworzy silną alternatywę. Wszystkich zawiedzionych łączy z kolei hasło – każdy tylko nie on – które może być szczególnie istotne w drugiej turze wyborów. Wybory znajdują się dziś na rozdrożu dwóch postaw.

Temperatura kampanii gorąca, ale tak naprawdę wszyscy są już zmęczeni …

Kampania, która dość silnie wybuchła kilka tygodni temu, trochę zaczyna nudzić samych Ukraińców albo przynajmniej starają się ją ignorować. Z mnogości kandydatów może wynikać wiele audycji telewizyjnych, ale dyskusje są zwykle jałowe i powtarzalne. Od wielości twarzy na bilbordach można dostać zawrotu głowy, ale większość z nich (twarze i nazwiska) nie jest do końca rozpoznawalna, nawet przez samych ukraińskich wyborców. Wszyscy wiedzą też, że kandydatów jest wielu, a i tak wybór zostanie ograniczony. Z wyborczych smaczków – narasta kampania anty-Tymoszenko. Kilku przedstawicieli jej komitetu zostało oskarżonych o przekupstwa wyborcze (być może z inspiracji Rosji). Okazuje się jednak, że na zwykłych ludziach takie informacje już nie robią wrażania. Z kolei Tymoszenko pokazuje 5 sposobów Poroszenki na nieuczciwą walkę. Wymienia: bezpośrednie płacenie za głos, płacenie ze środków publicznych, płacenie ze środków budżetowych zakwalifikowanych jako dotacje. I wreszcie rejestrowanie fałszywych kandydatów (jest np. na listach wyborczych drugi J. Tymoszenko, ale to mężczyzna o imieniu Jurij) oraz na koniec: prezentowanie nieprawdziwych wyników badań sondażowych (to prawdopodobnie z uwagi na trend spadkowy jej poparcia). Co ciekawe, większość samych Ukraińców niewiele wie o takich i innych oskarżeniach i w ogóle nie za bardzo interesuje się sama kampanią. Po początkowej aktywizacji kandydatów powoli też pojawiają się puste bilbordy. Być może wyborcze pieniądze kończą się albo wszyscy gromadzą środki na efektywny finisz. Niezależnie od oskarżeń o potencjalne przekupstwa, zawsze mówi się o jednej kwocie: 1000 hrywien (130 PLN) płatne 50/50 w zaliczce i po zagłosowaniu. Na ulicach widać tylko aktywistów partyjnych – dziś w Kijowie manifestacja nacjonalistów – głównie niebiesko-żółte flagi, ale jest trochę czerwono-czarnych. Hasła dotyczą „czystych” wyborów i protestów przeciwko kupowaniu głosów – to ewidentnie hasła przeciw Tymoszenko. Ale samych ludzi zebranych na Majdanie Niezależności zamkniętym dziś dla ruchu, wcale nie jest tak wielu i reporterzy muszą umiejętnie ustawiać obiektywy aby „zrobić  tłum” na fotografiach.

Wariant 1  – wybory wyborami, a i tak wygra Poroszenko …

Większość mieszkańców (przynajmniej Kijowa) twierdzi, że i tak wygra Poroszenko. W końcu ukształtował się silny trend – może jest i źle i politycy nic nie warci, ale lepiej zostawić po staremu. Należy pamiętać, że poparcie i preferencje wyborcze na Ukrainie zmieniają się szybko. Badania sondażowe zwykle obarczone są wielkim błędem, wcale nie na skutek braku profesjonalizmu firm sondażowych, a po prostu taki jest tu realny stan społecznej świadomości. Przykładowo, w poprzednich wyborach prezydenckich (2014 r.) poparcie dla Poroszenki było niedoszacowane o 10% – prognozowano 44%, a Poroszenko wygrał w pierwszej turze. Z kolei w wyborach parlamentarnych, wynik jego partii politycznej (BPP) był niższy o 10% od prognozowanego. Należy pamiętać o sile finansowej i ogromnej pomocy aparatu państwowego, który będzie mobilizowany przez tego kandydata, tym bardziej, im większe będzie zagrożenie ze strony konkurencji. Tu także na korzyść może działać jakiekolwiek zaognienie stosunków z Rosją (a Ukraina właśnie wypowiada traktat dotyczący Morza Azowskiego) i mobilizacja społeczeństwa wobec wrogiej agresji. Jeśli już dojdzie do drugiej tury wyborów – komitet wyborczy Poroszenki będzie grał na warianty właśnie niepodległościowe i niezależności (jeśli będzie się mierzyć z Tymoszenko) albo na wariant męża stanu i doświadczonego polityka (jeśli w drugiej turze będzie stawiać czoła Zelenskiyemu).

Wariant 2 – rozczarowanie tak wielkie, że każdy tylko nie Poroszenko

Polaryzacja społeczeństwa jest silna. Często rozmówcy otwarcie mówią: „każdy tylko nie on”; bowiem rozczarowanie jest bardzo duże, a brak widocznych korzyści z proeuropejskich reform jeszcze zaostrza nastroje. Otwarcie mówiąc: obecna Ukraina bardzo przypomina Polskę z lat 90-tych, w której pomimo zmian poziomu życia wybierano postkomunistów. Na Ukrainie raczej nie ma mowy o poparciu dla partii otwarcie prorosyjskich, takich w ogóle nie ma. Mamy za to coś odwołującego się do starych, dobrych czasów i taniego państwa opiekuńczego z gwarantowaną pracą, niskimi czynszami i tanim gazem. To wariant 2: tu wielu rozmówców stawia na Tymoszenkę – jeśli przeszłaby do drugiej tury, co dziś wątpliwe z uwagi na silną kampanię przeciw niej – może skupić wszystkich niezadowolonych. Tak samo Zelenskyi – powszechnie oczywiście uważany za coś pośredniego między żartem politycznym, a desperacką nadzieją na cokolwiek innego niż dotychczas – zabiera głosy młodzieży i wszystkich mających dosyć powtarzalnego pojedynku Poroszenko-Tymoszenko i w ogóle czegokolwiek związanego z politykami. Nie wiadomo więc, jaka będzie tak naprawdę frekwencja (czy wybory przyciągną niezdecydowanych), ani jak naprawdę ludzie będą głosować. Duża część Ukraińców twierdzi bowiem, że wszelkie sondaże są naprawdę uczciwe – w sensie, że w zależności od tego kto płaci – takie dostaje korzystne rezultaty. Nie mówiąc już o przekonaniu, że na Ukrainie nikt nigdy dobrowolnie nie oddał władzy, więc też oczekiwaniu, że wyniki będą niewiarygodne i sfałszowane.

Jeszcze Wariant 3 (najgorszy) – wynik wynikiem, a i tak go nie uznamy

W konsekwencji, gdzieś w oddali czai się też wariant trzeci, bardzo popularny w historii Ukrainy. Niezależnie od wyników – mobilizacja przegranych w masowym ruchu społecznym. Okupowanie placów, dróg i budynków rządowych przychodzi Ukraińcom łatwo. Może jednak ogólne zmęczenie i zniechęcenie jest na tyle duże, że nie da się pobudzić wielkich protestów na skalę porównywalną z rokiem 2014.

Jeśli zakładać się o wynik i … jakie perspektywy dla Polski

50% szans ma wariant 1, ze zwycięstwem Poroszenki, ale raczej w drugiej turze; 40 % na wariant 2 (25% Zielenskiy, 15% Timoszenko), a 10% najgorszy scenariusz, nr 3. Kolejne uaktualnienie prognoz już za tydzień.

Z punktu widzenia Polski, która nie do końca ostatnio zauważa Ukrainę na swoim radarze politycznym (także z uwagi na własne wybory i polityczne przepychanki), lepsza wydaje się stara stabilizacja niż nowa niepewność, zwłaszcza taka, która kierowałaby Ukrainę z powrotem ku Rosji.

Opublikowany w Biznes Alert.

Zostaw komentarz:

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *