W IT najmodniejsze są teraz …chmury („cloud”) – chodzi o centralizację przetwarzania danych i instalacji aplikacji – coraz więcej programów „wycieka” z naszych komputerów i przenosi się na wielkie serwery, gdzieś w informatycznej przestrzeni a my tylko korzystamy z naszego prywatnego PC aby użyć okien przeglądarki, wpisać odpowiednie hasła i korzystać z dostarczonego oprogramowania, sprzętu i serwisu. Trend ten zaczyna być popularny w firmach – „cloudować” powoli można wszystko – zamiast budować własne serwery, działy IT i oprogramowanie – jest to dostępne jako usługa (w slangu informatyków SaaS – Software as a Service) gdzie płacimy tylko za dostęp i wykorzystanie.
Można patrzeć na „cloud” bardziej filozoficznie i ogólnie – jest to koncepcja outsorcingowania usług i korzystania tylko z serwisu stron trzecich. Bardzo łatwo można to zauważyć … w energetyce. Wszystkie nasze urządzenia domowe , całe nasze życie zasilane jest energia płynącą z elektrowni systemowych i centralnego systemu elektroenergetycznego. Całość produkcji i dostawy, kłopotów z działaniem i reakcją na awarie – przenieśliśmy na elektrownie i zakłady dystrybucyjne (inna sprawa czy jesteśmy z nich zadowoleni) – sami tylko płacimy za usługę (EssS – Electricity as a Service ?).
I nagle – dwa te sektory zaczynają się poruszać w zupełnie przeciwstawnych kierunkach. Informatyka promuje kolejne rozwiązania w chmurze – można już mieć właściwie wszystko – od systemów mailowych, biurowych (zarówno Microsoft i Google), wirtualnych dysków z danymi aż po zaawansowane systemy CRM, ERP a nawet rozwiązania branżowe (właśnie uruchamiamy WIRE w cloudzie). Jeśli trend będzie się rozwijał dalej już niedługo zaniknął komputery do jakich się przyzwyczailiśmy – zastąpione będą nowa generacją urządzeń dostępowych – smartfony , tablety to ich pierwsze przybliżenie. Era liczenia na domowych komputerach, składania sprzętu , wirusów i zawieszania systemu – odchodzi do lamusa. Energetyka – zupełnie odwrotnie. Tu najnowszym trendem jest …mikroenergetyka – rozwój małych urządzeń produkujących ciepło i prąd na przydomowe potrzeby a może i na odsprzedaż do sieci. Promowane przez regulacje dotyczące energii odnawialnej i smart grid – przez niektórych uważane za lekarstwo na braki energii w przyszłości i jedyna słuszna koncepcja przebudowy systemu energetycznego. Już niedługo – na każdym domu panel słoneczna, wiatraczek , pompa ciepła i przydomowa turbinka – zaczynamy mieć elektrownie (tak jak kiedyś komputer PC) w każdym domu.
Co zwycięży … czas pokaże. Może jestem zapóźniony ideologicznie ale bardziej kibicuje IT niż tym domowym tendencjom energetycznym. Sam korzystam z panelu słonecznego do grzania wody – i oszczędzam na rachunkach za gaz – ale nie ja kupowałem to urządzenie. Ekonomicznie jego opłacalność to wciąż 8-12 lat. Jeśli chodzi o domowe wiatraki i biogazownie na każdej farmie – jeszcze gorzej ekonomicznie, choć bardzo pozytywnie ideologicznie. Należy pamiętać ze 90 % domowych instalacji na dziś to ciepło a nie generacja energii elektrycznej – wiec jeśli zaczniemy używać teraz mikroelektrowni w każdym domu – to kolejny problem dla sieci – i nie jest go łatwo rozwiązać sama idealistyczną koncepcją „smart grid”. Pamiętajmy też o problemach z naszymi domowymi komputerami – serwis, zawieszanie, wirusy i cyberataki – przecież współczesne urządzenia energetyczne będą wymagały tego samego. Jeśli w IT wolimy oddać wszystko w obce ręce, to chyba nie do końca będziemy mieli ochotę na bycie domowym energetykiem. Czekam więc z niecierpliwością na nowe rozwiązania i generacje sprzętu, na razie raczej klikając w „chmurowe” systemy informatyczne niż kupując dodatkowy panel słoneczny albo wiatrak. Ale nie jestem zupełnie ortodoksyjny – chciałbym tylko wybrać rozwiązanie opłacalne dla mojej kieszeni – i takie gdzie nie zgaśnie żarówka.