Każdy z nas jako dziecko i dorosły układał puzzle. Tysiące rozsypanych klocków, które muszą dokładnie do siebie pasować odtwarzając pożądany obrazek. Zwycięska satysfakcja kiedy wreszcie się pojawił lub wielka frustracja kiedy układanka nie pasuje. I czasami chęć nagięcia konturów kartonowego klocka i na siłę wciśniecie w puste miejsce czegoś, co trzymamy w ręku, ale co nie do końca odpowiada rzeczywistości.
Puzzle same w sobie wymyślił podobno Anglik – John Spilsbury (jeszcze w XVII wieku) który był jednocześnie grawerem (więc mając sprawne palce mógł wycinać kawałki cienkiego drewienka) i kartografem – i właśnie jego zamiłowanie do map poprowadziło do tego odkrycia. Spilsbury wycinał kontury państw i potem z powodzeniem wykorzystywał to w nauce geografii gdzie jego uczniowie z trudem dopasowali państwo do państwa. Potem poszło już prosto i za chwilę w każdym sklepie były puzzle mniejsze i większe, nad którymi każdy kiedyś się głowił.
Układanie puzzli ma analogie w biznesie – oczywiście też w IT i energetyce, gdzie poszczególne firmy są dopasowywane do siebie aby potem zająć odpowiednie miejsce na rynku. Tu też szczególnie istotna jest precyzja i dopasowanie – jeśli pasuje, wszystko jest w porządku, jeśli nie – kończymy spektakularną katastrofą. W IT te układanki rozsypują się i scalają szybko. Z uwagi na rozwój technologii co dekadę mamy dynamiczny trend fuzji, połączeń i przejęć. Prowadzi to do powstania światowych gigantów, by za chwile wraz z nowymi technologiami , niektóre wielkie układanki się rozsypały i odbudowały wokół innego, nowego klocka. Ze spektakularnych „złych układanek” – zawsze podawane są dwa przykłady: AOL (America on Line) – przez chwile lider rynku internetowego w USA – płytki AOL z dostępem do Internetu były dosłownie wszędzie i Time Warner – lidera medialnego – właściciela kablówek, radia i telewizji – wszystkiego oprócz nowego medium. Po szybkim – wręcz błyskawicznym badaniu obu firm (podobno zajęło to kilka dni) , na fali entuzjazmu pierwszej bańki internetowej (rok 2000) firmy łączą się, tworząc – wg ówczesnego prezesa – największego giganta rynku , a w rzeczywistości katastrofę organizacyjną i rynkową. Bańka pękła, AOL za chwile nie był już liderem (inni dostawcy znieśli go z rynku – a pamiętam że sam w USA kupowałem ich karty z softem dla połączenia do netu), zarząd skłócił się doszczętnie i z hukiem. W 2009 AOL Time Warner rozdzielił się do stanu wyjściowego , z drobną stratą w kapitalizacji na kilkadziesiąt miliardów dolarów. O ile Time Warner przeżył, nie odzyskując jednak pozycji lidera, to AOL ciągnie się w zupełnym ogonie firm informatycznych gubiąc drogę i strategię.
Na rynku energetycznym – mamy układanie puzzli co chwilę. Konsolidacja polskiej energetyki jest jedną wielką historią dopasowywania, przesuwania, dokładania „na wcisk” i z innymi formami przymusu. Po czasach komunizmu, została na początek energetyka rozsypana na chyba 33 spółki dystrybucyjne i kilkanaście niezależnych elektrowni. Potem to czas mozolnego budowania holdingów i konsolidacji – ale „poziomej”, tylko wewnątrz generacji (powstanie PKE i BOT) albo dystrybucji. Nie przeszkodziło to wcale sprzedawać inwestorom zagranicznym (case Vatenfall) zupełnie inaczej – i elektrociepłownie Warszawskie i GZE. Ostatnia wielka konsolidacja – rok 2006 – która przyniosła finalnie 4 największe koncerny (PGE, Tauron, Energa, Enea) motywowana była kilkoma przyczynami – rynkową – koniecznością budowy większych grup kapitałowych dla finansowania inwestycji i jednocześnie pionowej integracji elektrowni i dystrybutorów dla rozwiązania problemu Kontraktów Długoterminowych. Po trochu, a może i najwięcej przeważały też przyczyny polityczne i w rezultacie ułożona układanka jest dość poszarpana geograficznie. Do dziś nie rozumiem, dlaczego te, a nie inne elektrownie wchodzą w skład tych, a nie innych koncernów, jeśli leżą setki kilometrów od obszarów pokrytych dystrybucją – ale pewnie była w tym jakaś większa myśl. W przygotowaniu ogłoszone w 2010 kolejne scalenie – PGE i Energa – leży w procedurze odwoławczej UOKiKK. Tu z kolei pomysł był żeby to połączenie (właściwie przejęcie Energi przez PGE) stworzyło strukturę łatwiej budującą energetykę jądrową (łatwiejsze pozyskanie kapitału dla tak dużej firmy) ale i przy okazji Skarb Państwa zanotował 7,5 mld złotych jako przychody ze sprzedaży. Teraz (2012) zapał to scalania jakby osłabł i trudno prorokować czy wreszcie firmy się połączą czy nie.
Trzeba przyznać, że o ile przy samodzielnym układaniu puzzli zwraca się uwagę na szczegóły to w biznesie już mniej. Globalnie badania wskazują, że dużo więcej niż połowa fuzji (na świecie) zakończyła się raczej spektakularna klęską niż zwycięstwem. Pomimo „due dilligence” – szczegółowych badań, całej rzeszy konsultantów i doradców – nie da się zrobić niczego na siłę – bo rynek i wewnętrzna kultura organizacyjna wszystko zweryfikuje. Dociskanie puzzli „młotkiem” rzadko daje dobry wynik , no chyba ze mamy giętkie elementy które można ewentualnie podocinać. Nadzieja tylko w tym, że polska układanka energetyczna jest bliska końca, dobrze poukładana i nie będziemy świadkami kolejnych rozsypań i przetasowań.