Inżynierowie skupieni na praktycznych aspektach naprawiania świata, rzadko szukają wskazówek w opracowaniach humanistycznych (i odwrotnie). Warto jednak czasami przyjrzeć się znanym teoriom socjologicznym i sprawdzić jak funkcjonują we współczesnej rzeczywistości.
Anomia jest to zjawisko społeczne polegające na braku norm społecznych lub ich zaniku, jest to stan świadomości jednostki, który polega na odrzuceniu określonych przyjętych wartości oraz zastąpieniu ich poprzez chaotycznie skonstruowane instynkty. Jednostka taka charakteryzuje się wyzbyciem się poczucia wspólnoty z grupą społeczną oraz wykluczeniem obowiązywania zobowiązań w stosunku do niej.
Sam termin anomii do nauki wprowadził Durkheim pod koniec XIX wieku w rozważaniach socjologicznych, między innymi dotyczących przypadków samobójczych. Rozwój koncepcji anomii znajdujemy w pracach Mertona lub Clinarda z lat 60-tych ubiegłego wieku, tu już bardziej ogólnie jako genezę i skutki „rozregulowania” norm społecznych. Niezależnie od wyrafinowanych akademickich rozważań czy podejście Durkheima do anomii było bardziej biologiczne, a Mertona psychologiczne – sam fakt musimy potwierdzić intuicyjnie czy też nawet empirycznie patrząc na szybko zmieniający się świat wokoło – zmiany technologiczne, ekonomiczne i polityczne powodują, że w pewnych grupach społecznych obowiązujące do tej pory normy społeczne, przestają być uznawane.
Anomia kiedyś i teraz.
Działo się to wiele razy na przestrzeni ludzkiej historii zwłaszcza w momentach nagłego bogacenia się (lub także zubożenia) pewnych grup społecznych, narodów czy krajów i przez to także nagłe zmiany ludzkich aspiracji wyznaczając nowe zmienione cele naszych pragnień i dążeń. Prace zapoczątkowane przez Durkheima pokazują więc interesującą prawidłowość, mianowicie- niemożliwa jest sytuacja, w której nie istnieją problemy- nawet nagła obfitość dóbr, łatwość zarobku czy też niesamowite możliwości rozwoju kariery, odkładają się negatywnie w nagłym zniknięciu dzisiejszych pułapów aspiracji i norm społecznych, a od tego już tylko krok do degradacji życia społecznego. Okazuje się, że ponad wiek temu, amerykańscy socjologowie w rozwoju prac nad anomią pokazywali to co teraz widoczne jest jak na tacy – pogorszenie czy też rozregulowanie lub całkowita relatywizacja norm i reguł jest tym większa im większa jest rozbieżność pomiędzy lansowaniem przez kulturę instrumentalnych standardów wartości i przy okazji rozprzestrzenianiu się egalitarnych przekonań, a nierównościach społecznych i nierównych szansach osiągnięcia tych nowych standardów. Upraszczając do bólu jest to świat dzisiejszych reklam pokazujący jako idealistyczny wzorzec sukcesu obraz szastających pieniędzmi utracjuszy, w willach na Ibizie, w towarzystwie roznegliżowanych silikonowych kobiet w mikrokostiumach kąpielowych.
Z drugiej strony lansowana powszechnie egalitarna wizja, że przecież każdy z nas w łatwy sposób może osiągnąć ten wspaniały świat i to właściwie bez większego wysiłku intelektualnego (w końcu od czego są nowe wynalazki, startupy z kolejnym komunikatorem społeczno- randkowym, nowy sposób social marketingu czy innowacyjne pokazywanie własnego psa, a może własnej części ciała na YouTube). I jednocześnie katastrofalna rozbieżność pomiędzy tym światem z reklam, a realną rzeczywistością, w postaci pracy na minimum socjalnym lub poniżej, zatrudnianiem i awansowaniem gdzie najważniejsze jest kogo się zna, a nie co się umie i grupami formalnymi i nieformalnymi, a w konsekwencji międzynarodowymi związkami sportowymi co przy fanfarze reklam i haseł typu „Respect” skupiają się na transferze sześciocyfrowych przelewów na własne konta i polityków największych krajów świata, od którego balibyśmy się kupić samochód albo bylibyśmy pewni ze ten samochód ma przekręcony licznik co najmniej o połowę i polowe części pochodzących ze złomu. Anomia zgodnie z teorią rodzi obniżenie i relatywizację norm oraz pokusę ich łamania lub obejścia – może kradzież (w końcu nie jest naganna jeśli nikt nie złapie), może kłamstwo lub nieprawda (nie jest naganne jeśli nie zostanie wykryte), a w nadrzędnym życiu społeczeństw wojny, przemoc czy ordynarny rabunek (dozwolony jeśli potem można podpisać jakieś porozumienie). Anomia działa dziś tak jak działała zawsze.
Anomia w energetyce.
Energetyka i technika oczywiście nie pozostają obojętne. Transformacja ostatniego ćwierćwiecza jest dość zatrważająca – energetyka jakoś zgubiła swoją drogę przynajmniej w tym socjologicznym i normatywnym wyrazie. O ile kiedyś dość dobrze można było nakreślić misję – w końcu zaopatrzenie w elektryczność kiedyś kojarzyło się z wielkim skokiem cywilizacyjnym i opuszczeniem „wieków ciemności”, z tego też powodu zawsze trzeba było myśleć o bezpieczeństwie energetycznym za wszelką cenę. Dziś, kiedy energii jest w nadmiarze, właściwie nie wiadomo co jest celem i misją energetyki – na pewno nie jest to już bezpieczeństwo, bo wszystkie trendy raczej idą w kierunku obniżenia wskaźników dyspozycyjności i nagminnego podejścia- po co płacić ekstremalnie dużo, żeby dostarczać energię w szczycie przez 2 czy 20 godzin rocznie – może po prostu zapisać jako nieplanowaną (lub też akceptowalną) awarię? Może więc energetyka powinna skupić się tylko na zysku i odrzucić ideały?
Kiedyś energetyka zarabiała mało, ale stabilnie i długoterminowo – teraz ma być to pole do wahań kursów i gwałtownych zwrotów. Z samym zyskiem też jakoś idzie po grudzie, bo ten zysk generowany jest wyłącznie dla pewnych grup interesów, głównie za pomocą kluczowych zmian regulacyjnych lub też pomysłowego wykorzystywania dziurawych regulacji (jak ostatnio w ukaranych przykładnie manipulacjach handlu CO2). Trudno jest więc odróżnić, które regulacje są dobre i sensowne (bo właściwie wszystkie to lobbystyczne wypadkowe interesów najsilniejszych), a na pewno za zgodne z normami są takie gdzie za plecami stoją dobre kancelarie prawne i ich skomplikowane prawnicze uzasadnienia.
Z drugiej strony, próby rządowych interwencji wcale nie idą w stronę sprawiedliwości społecznej, ponieważ nawet na polskim przykładzie można polemizować czy niektóre decyzje biznesowe koncernów- teoretycznie wspomagające strategię rządową, praktycznie pakujące miliony na ratowanie nierentownych sektorów- są zgodne z interesami i prawem drobnych inwestorów, którzy akcje koncernów kupili z własnych oszczędności, w iluzorycznym przeświadczeniu, że będą to papiery zyskowne i stabilne.
Rola państwa jako organu regulującego.
Biorąc pod uwagę rolę regulatora i państwa to tutaj sytuacja również zmienia się prawie z prędkością przepływu samego prądu. Kiedyś państwo może i było dominujące i monopolistyczne, ale i odpowiedzialne za bezpieczeństwo obywateli, dzisiaj właściwie (teoria) państwa może nie być, bo zadziała wolny rynek, a jeszcze dodatkowo energetyka zostanie oddana w rozproszone (mikro) energetyczne ręce i każdy będzie sobie dłubał w swoim panelu fotowoltaicznym albo wiatraku.
Państwo niby ma stać z boku, jednak kiedy dochodzi do kluczowego szczegółu (Zarządu) to rola państwa, a właściwie odpowiedniego ministerstwa staje się najważniejsza. Wychodzi więc na to, że nie dość, że jako konsumenci musimy radzić sobie sami to i płatność za rachunek, na którym akurat sama elektryczność jest w mniejszości przy innowacyjnych multi-commodity usługi, innowacyjnego sektora, gdzie najbardziej rozwinięte jest terminowe ściąganie należności, tez jest po naszej stronie.
Do nowej „anomicznej” energetyki dostosowują się oczywiście wszyscy gracze, bo i producenci wymyślają maszyny, które wcale niekoniecznie mają być najlepsze i najefektywniejsze, ale głownie mają się dostosować do wymyślonych regulacji, a przy okazji, tak samo jak w innych gałęziach techniki, bynajmniej nie być niezawodne i wieczne, ale elegancko mają się zepsuć zaraz z końcem okresu gwarancyjnego. Nikt też nie stawia na coś co stare i niemodne – tradycja, kultura techniczna czy doświadczenie, bo w końcu przez ćwierćwiecze większość firm energetycznych albo zbankrutowała i się restrukturyzowała, zmieniła profil lub zmieniła właściciela lub w ostateczności przynajmniej się podzieliła lub zmieniła logo i nazwę.
Można odbierać wszystkie te rozważania jako narzekania lub skrajny pesymizm, jednak bynajmniej nie to mam na myśli. Jest to tylko dowód na to, że teoria anomii działa i ma się dobrze. Warto więc poczytać w opracowaniach klasyków co będzie dalej- zgodnie z teoriami Durkheima, sytuacja najprawdopodobniej zakończy się samobójstwem, natomiast patrząc na rozważania Mertona i Clinarda, już bardziej optymistycznie, mogą powstać nowe normy społeczne i pewna samoorganizacja na kolejnym poziomie cywilizacyjnym. Rozważania innych klasyków jak i wiele przykładów z historii pokazują, że po czasach relatywizacji norm przychodzi czas powrotu do źródeł i „wartości podstawowych”, ale to już pytanie do nas czy wybieramy nowe, stare czy też cywilizacyjne kierunki jak u Durkheima.