Ziełeński (lub w innym zapisie Zielenskiy) i Proroszenko (tu nie ma problemów w polskiej transkrypcji) to finałowa dwójka pretendentów w ukraińskich wyborach prezydenckich (II tura już w niedzielę 21 kwietnia). Na dziś większość znaków wskazuje na zmianę i sensacyjny triumf Władimira Ziełenskiego, a co za tym idzie …. całkowitą nieprzewidywalność dalszych politycznych losów Ukrainy.
O kolejnych krokach w ukraińskim rozdaniu prezydenckim można przeczytać TUTAJ i TUTAJ oraz TUTAJ. Warto przede wszystkim prześledzić kim jest Władymir Ziełeński i popatrzeć też na ewolucje postrzegania jego osby w mediach, a nawet na politycznych salonach. Pół roku temu patrzono na Ziełeńskiego jako ciekawostkę i rodzaj żartu, który zdarza się wyborach we wszystkich krajach (pisałem o nim analogicznie jako o Jokerze), dziś to pretendent z największymi szansami na zwycięstwo i kandydat, z którym rozmawiają najwięksi politycy współczesnego świata (12 kwietnia spotkanie Macrona jest planowane zarówno z Poroszenko jak i Ziełeńskim). Kiedyś mówiło się o nim jako o „klaunie” i „żartownisiu”, dziś to bardziej aktor (ewentualnie aktor komediowy), ludowy trybun wskazujący wszelkie nieprawidłowości sceny politycznej czy też działający z sukcesem biznesman z branży mediowej. W końcu pisze się o sobie, która za chwilę może być Prezydentem prawie 40 milionowego państwa.
Pierwsza tura wyborów zakończyła się jego zdecydowanym zwycięstwem nad Petro Poroszenko (30 do 16%). Na dodatek wcześniejsze sondaże wskazywały zwycięstwo w tak sondowanej drugiej turze, a większość kandydatów, które zajęli kolejne miejsca ma elektorat znacząco anty-Poroszenkowy (Julia Timoszenko – trzecia i prawie 15 % – to odwieczna rywalka, a Bojko – czwarty i kolejne 10% – to kandydat utożsamiany z „lewą stroną” i pozostałościami sympatii prorosyjskich (wygrał we wschodnich obwodach). Wydaje się, że Ziełeński może być na fali. Odpowiedzią Poroszenki jest intensyfikacja kampanii, mobilizacja wszystkich struktur państwowych i pokazanie alternatywy – mąż stanu i choć może niezupełnie lubiana, ale pewnego rodzaju pożądana stabilizacja na przeciwko czegoś nieprzewidywanego, bez doświadczenia i pokazującego się jedynie w telewizyjnych serialach i komediowych prezentacjach. Pytanie jednak czy to wystarczy aby odwrócić trend, wydaje się, że nie do końca i to też widzą analitycy z innych państw i zachęcają do kontaktów z Ziełeńskim.
Plakaty „anty Poroszenko” pokazywane przez tzw. nacjonalistów – ugrupowania silnie narodowe i wręcz skrajnie prawicowe. Protestują oni zresztą co tydzień na Majdanie i jak widać chcą w wolnym tłumaczenia wsadzenia wszystkich świń – współpracowników Poroszenki, za kratki. Poroszenko stracił ich sympatię m.in. z uwagi na afery korupcyjne przy zakupie broni. Jak widać nawet tu kampania obecnego Prezydenta oparta na haśle „Armia – Mowa – Wiara” i mocno akcentująca kwestie narodowe i skupienie się wokół Poroszenki w czasie zagrożenia wojennego – może nie trafiać do końca w punkt.
Prawdziwa dusza dużej części Ukrainy opowiada się za zmianą, nawet jeśli jest to zmiana w nieznane. Przekonanie o korupcji w sferach politycznych jest niezachwiane (na pewno i słusznie), jako przykład zawsze podaje się ukraińskie drogi (pełne dziur), których nie da się wyremontować pomimo wciąż zwiększanych celowych podatków i celowych dotacji. Nieważny jest brak doświadczenia – ważny jest żeby przyszedł ktoś nowy. Poroszenko stracił poparcie wielu osób protestujących na Majdanie, cała Ukraina jak najdalej od centrum Kijowa, głosuje „każdy tylko nie on”. Pojawiają się powszechne dowcipy – na ostanie hasło Poroszenki „Думаи” – „Myśl” – w sensie wybierz sensowniejszego kandydata, duża ilość wyborców (szczególnie młodzież) mówi – „a nad czym myśleć – wszystko jasne” (w sensie wybrać Ziełeńskiego). Z drugiej strony rodząca się klasa średnia jest przerażona i konsoliduje się wraz z wszystkimi w jakikolwiek sposób związanymi z obecnym obozem rządowym (w dużym mierze te dwie grupy są tożsame). Nie wiadomo jednak czy to wystarczy. W chwili obecnej na pierwszy plan wyszły debaty prezydenckie (w poprzedniej turze główni pretendenci starannie ich unikali). Tym razem Ziełeński zaproponował debatę, ale nie w studiu tylko na wielkim stadionie w Kijowie i jako warunek przedstawił konieczność przebadania kandydatów na obecność alkoholu i narkotyków (bardzo popularne są plotki o alkoholizmie obecnego Prezydenta) . Poroszenko, niespodziewanie wyraził zgodę i przebadał się w właśnie w najlepiej wyposażonym centrum antydopingowym Centrum Olimpijskiego (wynik negatywny na używki), na co Ziełeński odpowiedział badaniem, ale w prywatnej klinice i wynikami za dwa tygodnie. Sama debata jest oczywiście wątpliwa, bo każdy z kandydatów może podrzucić dodatkowe warunki, a wydaje się, że dla Ziełeńskiego wcale nie musi być ona korzystna pomimo aktorskiego i medialnego doświadczenia (nie posługuje się on językiem ukraińskim zbyt biegle i odpowiedzi na bezpośrednie pytania mogą być trudniejsze niż spoty telewizyjne).
Oczywiście można zapytać o stosunek Polski do wyborów – tu się nic nie zmienia … nie zauważamy ich. Może jednak warto pomyśleć o spotkaniach z pretendentami (jak robi to Prezydent Francji), albo może przynajmniej postarać się ich poznać w jakikolwiek sposób. W kontekście posiadania (bardzo prawdopodobny scenariusz) zupełnie nieznanego prezydenta za południowo-wschodnią granicą, warto byłoby wiedzieć więcej.
Scenariusze na dziś – 60 % Ziełeński, 30 % Poroszenko, 10 % bałagan przy rozstrzygnięciu, którego może nie uznać przegrany kandydat.