Na naszych oczach dzieje się coś niesamowitego. Świat realny zaczyna mieszać się z wirtualnym, Internet i sieć zaczynają znaczyć więcej niż pola, drogi i fabryki, a ludzie i politycy ochoczo kopiują wzorce z najlepszych hollywoodzkich, kultowych filmów. Politycy (jak sami się przyznają) najpierw podpisali ustawę, ale jej nie czytali (miała fajną nazwę – przeciwdziałanie podróbkom i była dość długa), teraz też nie czytali ale już są przeciw, bo zobaczyli protesty na ulicach i sami ochoczo zakładają biało-czarne maski Guya Fawkesa – chyba nie do końca wiedząc kto to taki i skąd się ta maska wzięła. Sam Fawkes to postać historyczna, o czym wiedzą wszyscy Brytyjczycy.Ponad 400 lat temu w dniu 5 listopada chciał wraz z grupą katolickich spiskowców wysadzić angielski parlament. Sama maska pochodzi jednak z kultowego (2006) filmu V jak Vendetta, a właściwie nawet z komiksu Alana Moore’a, który posłużył jako kanwa do scenariusza. Film sprzed kilku lat, a dla niektórych zaczyna pasować jak ulał. Mamy bowiem Londyn z niedalekiej futurystycznej przyszłości, świat z totalitarnym rządem kontrolującym całkowicie środki przekazu i pod płaszczem ochrony obywateli po apokaliptycznych katastrofach (chodzi o biologiczne epidemie które rządzący sami sprowadzili) całkowicie kontrolującym także społeczeństwo. Film (wg mnie) jest taki sobie, ale dość interesujące jest pokazanie futurologii pomieszanej z kawałkiem obecnego świata, gdzie wydaje się właściwie, że wszystko jest normalnie – stacje telewizyjne, sklepy, korporacje i codzienne życie, ale właściwie jest to życie zniewolonego i kontrolowanego społeczeństwa. Informacje prasowe, radiowe i przede wszystkim wszechobecna telewizja poddawane są nieustannej cenzurze, właściwie autocenzurze, która jest jeszcze groźniejsza, a ze wszystkich stron atakują obywateli plakaty i slogany jedynie słusznej rządzącej partii. I w tym świecie pojawia się „V” – mityczny bohater ubrany w czarny strój i tą charakterystyczną dzisiaj maskę Guya Fawkesa. Intryga się trochę plącze i mataczy, ale cel już jest jasny – na sam koniec parlament zostanie wysadzony (choć oczywiście V ginie), a zgromadzony tłum obudzonych ku wolności gapiów rozpoczyna (w domyśle) rewolucję. Zabawni są więcparlamentarzyści zakładający dzisiaj takie maski, bo jeśli czytali komiks i widzieli film i naprawdę podzielają intencje protestujących, to powinno to skutkować szybką interwencją Straży Marszałkowskiej w celu przeszukania i neutralizacji materiałów wybuchowych. Protesty i świat w ostatnich kilku dniach przypomina też drugi film – „Fight Club” (1999) nakręcony z kolei na podstawie kultowej powieści Chucka Palachniuka. Tu też mamy do czynienia z rewolucją i protestem, i uważam że plot tego filmu jest lepszy, aktorzy obłędni, a zakończenie zaskakujące. Nieznany z imienia bohater (nazywany Narratorem) przezywa kryzys bycia profesjonalistą w korporacji i powoli zanurza się w dziwny świat nielegalnych walk, które mają przywrócić sens życia. Krok dalej to już tajemna organizacja, która za pomocą bomb i wybuchów chce zmienić istniejący świat – tu nie wysadzają polityków (wszyscy wiedzą że niewiele to zmieni), ale siedziby i centra danych wielkich banków na całym świecie – w ten sposób wykasowując wszystkie dane o długach społeczeństwa. Patrząc na efektownie padające finansowe wieżowce bohater (który tu przeżył ale w połowie – Ci co widzieli film wiedzą o co chodzi) myśli o nowym świecie który zaraz nastąpi. Pomijając fakt, że ten efektowny pomysł nie jest już realizowalny – nie wiem czy nie na podstawie wrażeń z tego filmu- nie poszły inwestycje w centra zapasowe i specjalne systemy backupowania danych. Wpewien sposób są to prorocze wizje „Ruchu Oburzonych” oraz świata, który już mamy za oknem. W obu przypadkach, oglądając te filmy zaczynamy niepokojąco widzieć jakieś paralele do rzeczywistości – coś jest nie tak, ingerencja rządu i wielkich korporacji przesuwa się niepokojąco w kierunku ograniczenia wolności osobistej, często też przykrywana prawdziwym lub nie zagrożeniem zewnętrznym. Uzależnienie finansowe od kredytów, pracy, układu czy numeru konta bankowego powiększa się w trybie geometrycznym, a nawet,co szczególnie niebezpieczne dla stabilności systemów i pożywne dla rewolucji, klasa średnia zaczyna zatrzymywać się w niekończącej drodze konsumpcjonizmu bo i konsumować coraz trudniej jeśli ceny rosną a płace są w odwrotnym trendzie. Rzeczywistość zaczyna się więc mieszać z filmem, a na ulice wychodzą tysiące osób z maskami Fawkesa, o których jeszcze wczoraj nie mieliśmy pojęcia że mieszkają tuż obok. Problem jest chyba głębszy niż ACTA, którą rzadko kto czytał i wie o co chodzi. Podświadomie wszyscy protestujący, a też i ustanawiający prawo są zaniepokojeni ograniczeniami wolności, które wchodzą w do tej pory niezależny świat wirtualny. I niezależnie jak groźne są prawdziwe ciemne strony Internetu, handel, cyberprzestępstwa, wirusy i trojany, to troska ustawodawców o nasze dobro, jakoś nie budzi entuzjazmu, a wręcz przeciwnie, widzi się w nim zagrożenie do stworzenia kontrolowanego społeczeństwa z V jak Vendetta. Problem że filmowe rozwiązanie już jest (obudzić się i wysadzić), ale niestety akcja filmu kończy się w decydującym momencie i nikt nie pokazuje co dalej. Tak też i z protestami (i naszym podświadomymi uczuciami) – wiemy, że coś jest nie tak, ale jak to zmienić i naprawić, nikt nie ma dobrej recepty. W końcu wszyscy politycy głosują za ustawami, których ich nie czytają, a wymiana jednych na drugie, niewiele zmienia. „V” niestety zginął, a „Narrator” w ostatniej scenie trzyma za rękę dziewczynę i może być zajęty innymi sprawami. Desperacko czekamy więc na nowy kultowy film, który powie nie tylko jak robić rewolucje ale i jak żyć dalej, choć obawiam się że widzowie będą znudzeni „prozą życia” …
Jeden komentarz do “ACTA …i protesty jak z kultowych filmów (V jak Vendetta i Fight Club)”
Zostaw komentarz:
13.11.2014
To prawda pośród „kasowych” produkcji próżno szukać filmów, które mówią co dalej. Pamiętać należy, że ich celem nie jest edukacja, tylko zarabianie pieniędzy. Moim zdaniem film, który próbuje pokazać „co dalej” jest „Zeitgeist: Moving Forward” Petera Josefa, do obejrzenia za darmo w internecie.