Ostatni tydzień września jest zwykle typowy i cechuje się dużą ilością konferencji, spotkań i prezentacji, oraz swoistym oczekiwaniem na październik, kiedy to zostaną ogłoszone plany, zmiany i strategie. Myślę, że podświadomie związane jest to ze studentami – właśnie skończyła się sesja poprawkowa i ostatnie wypady przedłużonych, studenckich wakacji i zaraz zacznie się semestr…
Czekamy na nowe regulacje i rynek mocy. O nowych zmianach i koncepcjach Ministerstwo Energii mówiło od dawna. Potrzebne są zarówno modyfikacje ustawy „odległościowej” (przynajmniej w jakikolwiek sposób pomagając zbudować wiatraki tam, gdzie wszyscy się na to się zgadzają), mówi się wiele o klastrach energetycznych (których nikt jeszcze nie widział), a cały sektor klasycznego wytwarzania czeka na rynek mocy. We wszystkich obszarach „trwają intensywne prace”. Być może właśnie październik to będzie czas, kiedy zobaczymy wszystkie wyniki i w obszarach, w których należało coś zmodyfikować lub coś wprowadzić, nagle pojawią się wszystkie oczekiwane rozwiązania. Bo jak nie w październiku to kiedy ?
Czekamy na ratyfikacje paryskiego porozumienia klimatycznego… ale „po polsku”. Zbliża się też przesilenie związane ze złożeniem końcowych podpisów nad COP 21 z Paryża. Tam zadeklarowaliśmy się bronić zmian klimatycznych i nie dopuścić do zwiększenia średniej, globalnej temperatury powyżej 1,5oC. Taka niejasna deklaracja rozumiana jest zupełnie inaczej w zachodniej i wschodniej Europie (unijnej). Lobbystyczne ośrodki zielonej energii bezpośrednio przekładają 1,5oC na jeszcze większe ograniczenie redukcji emisji CO2, tymczasem u nas z chęcią widzimy to w węglu (tylko w bardziej sprawnych nowych elektrowniach) i w zielonych polskich lasach. Październik to czas końcowego starcia tych dwóch sposobów myślenia. Wydaje się więc, że Polska wysyła sygnały, które mówią, że owszem podpiszemy, ale po swojemu czyli za gwarancje dla utrzymania węgla.
Czekamy na zaostrzenie kursu w restrukturyzacji kopalń. Skończyły się wakacje i niestety kończą się pomocowe pieniądze z energetyki. Uratowanie PGG przed bankructwem poprzez zmianę nazwy, odcięcie starych strat i wrzucenie nowego dofinansowania pozwoliło na bezproblemowe wakacje, ale ekonomia jest bezlitosna. Straty (pomimo nieznacznego wzrostu cen węgla na rynkach światowych – już 60$ za tonę) są większe niż zakładane, przebąkuje się o zmianach biznesplanów. Jasne jest, że utrzymanie wszystkich kopalń, dotychczasowego zatrudnienia i poziomu wydobycia jest niemożliwe. Nie ma też i więcej pieniędzy – energetyka po przyjęciu górniczych strat jest na granicy dopuszczalnych wskaźników zadłużania i to wszystko wskazuje na to, że program restrukturyzacji musi być prawdziwą restrukturyzacją, a nie dosypywaniem pieniędzy. Bo jak nie w tym październiku to kiedy ?
Czekamy na zmiany w ogóle. Zapowiadana restrukturyzacja rządu, zmiana niektórych ośrodków decyzyjnych i likwidacja Ministerstwa Skarbu sprawiają cały rynek energetyczny podświadomie myśli o zmianach. Zgodnie z teorią zarządzania każda zmiana jest dobra, zgodnie z praktyką- niektóre zmiany są lepsze od innych. Tak więc październik ma przynieść podobno konsolidację systemu zarządzania gospodarką, nowa strategię energetyczną, nowe scenariusze rozwojowe i nowe zmiany w spółkach. W końcu październik jest tak samo dobry na takie zmiany jak każdy inny miesiąc.