Upadło odwołanie PGE od decyzji UOKiK i Energa raczej nie zostanie kupiona.

W historii znane jest wiele przypadków tworzenia dziwnych państw i księstw. Moim ulubionym (z nazwy) jest Królestwo Obojga Sycylii powstałe po Kongresie Wiedeńskim w 1816 , które upadło po ekspedycji Garibaldiego w 1861. Sama nazwa jest romantyczna, a położenie też niezwykłe bo Królestwo obejmowało Sycylię i całą część południowego włoskiego buta , z Neapolem w szczególności. Geneza nazwy jest ciekawa ( bo w  zasadzie Sycylia jest tylko jedna ) i pochodzi gdzieś z zamierzchłego średniowiecza (1285) gdzie po serii zaciekłych wojen pomiędzy dynastiami, jeden z oponentów został wyrzucony z Sycylii właściwej (wyspy) i zaczął rządzić w Królestwie Neapolu, ale nie pozbył się tytułu Króla Sycylii. Kolejne przetasowania i łączenia tworzyły efemeryczne konfiguracje gdzie pojawiały się dwie Sycylie (jedna z wyspy a druga z Neapolu)  by wreszcie po całej serii finalnego bałaganu w czasie wojen Napoleońskich , decyzją wygranych mocarstw połączyć się w jedno królestwo z dwoma Sycyliami pod rządami odłamu dynastii Burbonów. Po niespełna pół wieku zniknęło ono w czasie powstania nowych Włoch. Garibaldi wyprawił się na Sycylię z „tysiącem walecznych” – których było niespełna kilkuset, ale i to wystarczyło bo Burbonowie byli skrajnie niepopularni. Historia tak łatwo się nie skończyła bo odkłada się cieniem  do dziś. Królestwo Obojga Sycylii, może było nieco zacofane i na pewno rządzone przez tyranów, ale wyzwolenie przez Garibaldiego przyniosło też ogołocenie skarbca z zapasów złota (największych w Italii) i doszczętne zrujnowanie gospodarki, która po zniesieniu ceł nie wytrzymała konkurencji z północnych Włoch. Do dziś Włochy są jakby przepołowione na uprzemysłowioną północ i zacofane, rolnicze południe (dawne Dwie Sycylie), konserwatywne, biedne ale i mocno klanowo – rodzinne. Historia jak wiele innych, ale pokazuje, że nie wszystkie procesy tworzenia czegoś większego są naturalne i ewolucyjne. Często przebiegają z woli i widzimisię wielkich, a wynik tworzy zlepek złapanych jakby na chybcika, krain, prowincji, fabryk i zarządów.

Konsolidacja polskich koncernów energetycznych też nie była tylko naturalną ewolucją. Pierwsze powolne próby łączenia poziomego (tylko elektrownie – PKE i BOT lub tylko zakłady dystrybucyjne) zostały szybko przetasowane do szybkiego i gwałtownego ruchu w 2006, gdzie finalnie powstało PGE, Energa, Enea i Tauron. Kto i dlaczego wkładał jedne elektrownie do danego (koncernowego) worka wiedzą tylko ówcześni polityczni decydenci, na pewno mało geograficznie jeśli np. PGE ma dystrybucyjną ścianę wschodnią i elektrownie węglowe w środku i na zachodzie. Sam powód konsolidacji, oczywiście udowodniony przez szereg opracowań, był mocno politycznie decyzyjny i na dodatek uwarunkowany koniecznością zrobienia czegoś z Kontraktami Długoterminowymi (ich rozwiązaniem wymaganym przez Unie Europejską). W każdy razie „coś” powstało, ładnie prezentujących się z nazwy, ale tak naprawdę wymagających kolejnych 5-6 lat na konsolidacje i uporządkowanie struktur. Tak jak bowiem w historii, łatwo i szybko daje się znaleźć datę zmiany loga, godła i przyłączenia do siebie krain, ale nikt naprawdę nie potrafi powiedzieć kiedy „coś” zlepionego na szybko będzie działać w sposób uporządkowany.

W warunkach polskich konsolidacja z 2006 nie zakończyła procesu bo nagle pod koniec 2010 postanowiono o połączeniu dwóch kawałków – kupna Energii przez PGE. Transakcja na 7,5 mld PLN była ładnie opakowana w koncepcję konieczności stworzenia jeszcze większego przedsiębiorstwa, które będzie w stanie zapewnić kredytowanie budowy nowej elektrowni jądrowej. Jak zawsze nie chodziło tak naprawdę o to, ale o szybką konieczność zapewnienia wpływów z prywatyzacji (przynajmniej księgowo) i nieprzekroczenie przez Polskę pewnych poziomów księgowych deficytów. W międzyczasie, za pomocą innych przetasowań, deficyt złapano w ryzy, a transakcja kupna Energii została zakwestionowana przez UOKiK jako zagrażająca konkurencji na rynku energii. Można było znaleźć argumenty dla obu stron (za konsolidacją i przeciw). Pewnie te o dominacji i pozycji monopolistycznej były bardziej prawdziwe, natomiast te o konieczności łączenia na ładniejszych slajdach firm konsultingowych. Niezależnie od prawdy (obiektywnej ?) sprawa rozwiązała się sama – rząd stracił zainteresowanie pieniędzmi z prywatyzacji (kupna jednej mocno państwowej spółki przez drugą) i sprawa powoli toczyła się w odwołaniach. Kilka dni temu właśnie się skończyło – pojawił się wyrok utrzymujący sprzeciw UOKiK i PGE nie może Energi kupić. Pozostają jeszcze możliwości kolejnych apelacji, ale w wypowiedziach woli walki już nie widać.

Nie powstanie więc największe polskie energetyczne królestwo. Myślę, że dobrze, bo tu akurat dwie Sycylie są dość odmienne i w różnej fazie organizacji. W każdej z nich można znaleźć kawałki zaawansowania technologicznego (np. odmiennie w generacji, smart meteringu i energii odnawialnej) i całkowicie inne rozwiązania strukturalne. Z połączenia dwóch zupełnie różnych struktur zwykle powstaje coś dziwnego, co wcześniej czy później zaczyna pękać lub szwankować. Dalej mamy więc 4 polskie koncerny …. I może na razie niech tak pozostanie, a samo się ułoży.

Jeden komentarz do “Nowe polskie królestwo energetyczne jednak nie powstanie ….”

  1. O tym, że można było znaleźć argumenty za konsolidacją i przeciw, dobrze wie PricewaterhouseCoopers. Firma ta sporządziła 2 analizy: w tej dla resortu skarbu zalecała fuzję PGE z Energą, a we wcześniejszej – sporządzonej dla Energi – ostrzegała przed połaczeniem z inną państwową grupą, zwłaszcza z PGE 🙂

Zostaw komentarz:

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *