Sztuka negocjacji jest jedną z najbardziej cenionych umiejętności. To ona decyduje o naszej karierze zawodowej, sukcesach w pracy i w życiu prywatnym, a w skali makro o powodzeniu lub klęsce w potyczkach wielkich organizacji czy całych państw i kontynentów. Od negocjacji nie możemy bowiem uciec, możemy je przegrać lub wygrać, a przede wszystkim możemy się negocjacji nauczyć, o czym wiadomo było już w 1716 roku, kiedy ukazała książka „De la manière de négocier avec les souverains” (O sposobie negocjacji z książętami), francuskiego, zawodowego dyplomaty François de Callières`a. Autor zwrócił uwagę na wagę negocjacji, jej związku z losami państw, a przede wszystkim konieczności samego treningu i rozwoju kunsztu sztuki negocjacji. François de Callières jako dyplomata znał z praktyki wszelkie sztuczki i miał też, co ciekawe, epizod związany z Polską. We wczesnej młodości został wysłany do naszego kraju, w celu wybadania możliwości uzyskania polskiej korony dla młodego księcia de Saint-Pol, Charles-Paris d’Orléans-Longueville w okolicy burzliwego roku 1670. Był wówczas pomysł detronizacji ówczesnego nieudolnego króla Michała Korybuta-Wiśniowieckiego i poprzez skomplikowane mariaże i koligacje przekazanie korony dla francuskiego kandydata, ale niestety w międzyczasie ten niedoszły król utopił się w Renie, co automatycznie zakończyło polski epizod w karierze de Callières`a. Historia chadza różnymi drogami i czasami taki drobny przypadek może otworzyć zupełnie inną historię alternatywną, bo gdyby misja de Callières`a zakończyła się sukcesem to nie tylko mielibyśmy w historii drugiego króla z Francji, ale też i na tronie pewnie nie byłoby Jana III Sobieskiego, a więc z uwagi na powiązania francusko-tureckie nie byłoby odsieczy wiedeńskiej i rożne byłyby historyczne, europejskie układanki.

Wracając do negocjacji – współczesną „biblią” są książki duetu Fishera-Uhry (Fisher to profesor Harvardu i Uhry to mniej znany współautor) i godne polecenia „Dochodząc na TAK” i „Odchodząc od NIE”). Na podstawie tych książek (pierwsza jest z 1981, ale w Polsce wydana dopiero od 1991) naucza się zawsze teorii negocjacji i wprowadza podstawowe pojęcie BATNA (Best Alternative to a Negotiated Agreement) czyli upraszczając całą teorię do bólu – jakie mamy „wyjście zapasowe”, a co w praktyce oznacza naszą negocjacyjną siłę i pokazuje możliwe strategie.

Polacy, może właśnie przez to opóźnienie w tłumaczeniu książki Fishera i Uhry, lub też sięgając dalej przez brak francuskiego króla i tłumaczeń książki de Callières`a, w negocjacjach zawsze byli słabi. Nasza, szczera do bólu słowiańsko-sarmacka twarz i mentalność nigdy do końca nie rozumiała tych wszystkich dyplomatyczno-negocjacyjnych trików. Przede wszystkim mamy zaszyte w podświadomości, że trzeba drugiej stronie się zrewanżować, a już na pewno najpierw podać najlepsze dania i propozycje na stół, a ta druga strona na pewno się odwdzięczy. W praktyce oznaczało to zawsze pasmo klęsk i tragicznych wydarzeń, gdzie formalnie może i mieliśmy rację zachowując się honorowo i ofiarnie, ale rezultat ekonomiczny (nie mówiąc o stratach wśród ludności) zwykle był katastrofalny. Ostatnie lata, pomimo kursów i finansowanych przez Unie szkoleń , nie przynosi poprawy. W sprawie polityki klimatycznej, a patrząc dalej naszej energetyki i naszego węgla, cały czas jesteśmy w defensywie i ukrywamy niewiele. Nie umiemy w jasny i przede wszystkim długofalowo korzystny dla naszej strategii sposób, formułować co chcemy dostać i ile za to możemy dać. Dalej skupiamy się na „pyrrusowych” zwycięstwach, upieraniu się do bólu przy pewnych sformułowaniach, które obwieszczamy jako triumf, ale w rzeczywistości sprytni prawnicy i lobbyści za chwilę w legislacyjnych paragrafach, obracają wszystko przeciwko nam. Zarówno konkluzje pakietu klimatycznego z października 2014, jak i nową propozycję reformy ETS z lipca 2015 trudno uznać za nasze zwycięstwo, a dodając też i wcześniejsze wprowadzenie MRS (bez naszej woli), to całość ma perspektywy raczej słabe. Europejska polityka jest światła i wygrywa, aczkolwiek drobnym efektem ubocznym jest wielki problem energetyki polskiej i polskiego górnictwa.

Może wiec czas coś zmienić? Czytając książki Fishera-Uhry i odnosząc się do wytycznych de Callières`a, patrzeć na negocjacje jako rzecz absolutnie decydującą o losach państwa. Może więc… walczyć po cichu i dyplomatycznie o dobre dla nas rozwiązania i z drugiej strony głośnie i dobitnie ciągle powtarzać jak bardzo się poświęciliśmy.

Dziś cała Europa stoi w obliczu nowego kryzysu – emigracji. Obrazki z tysiącami przybyszów z Azji i Afryki, szturmujących dworce i pociągi, budujących szałasy i namiotowe miasteczka na placach i parkach w centrach miast i walących nieprzerwanym strumieniem do Niemiec to przyszłość nie tylko 2015, ale też 2016 i dalej. Patrząc na strategie najmocniejszych krajów Europy – nie mamy szans odizolować się od problemu. Żeby nie wiem co, dostaniemy cześć tych uchodźców do siebie. A może.. przy okazji coś wytargować? Jak mawiał de Callières – w negocjacjach z książętami, rozwiązać część ich problemu w zamian za nasz? Przynajmniej nie poddawajmy się z góry i nie podpisujmy kolejnych tysięcy (2 tys. to na pewno już przeszłość, 10 tys. jest prawdopodobne, a w perspektywie kolejnego roku kolejne dziesiątki). Przygotujmy się na budowanie obozów i integrację uchodźców, ale może przy okazji… wspomnijmy o możliwości opt-out`u z pakietu klimatycznego lub po cichu wynegocjujmy, że niektóre rzeczy nas nie obowiązują. Wiem, że wydaje się to może niemoralne, niehonorowe albo jakieś takie niepasujące do naszej mentalności. Ale de Callières i Fisher na pewno by nas zrozumieli i pochwalili.

Jeden komentarz do “Sztuka negocjacji… emigranci za pakiet klimatyczny?”

  1. Wydaje mi sie, ze uwazamy polityke prowadzaca do zmniejszenia ocieplenia(jesli sie zgodzimy co do tego, ze dzialanosc czlowieka tj. glownie spalanie weglowodorow grozi w dluzszej perspektywie katastrofa klimatyczna) jest jakby robiona przez rzady b. uprzemyslowionych krajow przeciwko nam.
    A przeciez my rowniez odczuwamy skutki chronienia wegla(vide kaprysy pogody z ostatnich lat):
    a) ogromne zapylenie i zwiazne z tym choroby
    b) marnowanie i tak niklych kapitalow na dotowanie przemyslu XIX w.
    c) juz niedlugie wyczerpanie sie zasobow wegla wskutek marnotrawnego wydobycia-wg.raportu
    Glownego Geologa kraju
    Wiec nie ma alternatywy do OZE, chyba, ze uwazamy rowniez naukowcow gloszacych zmiany klimatyczne za agentow w.w. sil.
    Pozdrawiam
    Tadeusz

Zostaw komentarz:

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *