Polscy piłkarze ….. porażka ze sprawami małymi

Nie da się tego nie skomentować. Jak zwykle po wielkiej katastrofie nastąpiła mobilizacja i wspaniałe zwycięstwo ….. tylko że z San Marino. Jak dobrze że zawsze ostatnio ich losujemy w naszej grupie (chyba po raz kolejny) i możemy odreagować … strach pomyśleć co by się stało gdyby zamiast nich nasi trafili na Luxemburg albo Wyspy Owcze.  Ja na piłce się nie znam na pierwszy mecz (z Ukrainą) zostałem zapędzony przed telewizor przez moją żonę i z zapartym tchem oglądałem spektakl jak zwykle. Co prawda nasi grali tylko przez pierwszą połowę (w drugiej już tylko się snuli, a ktoś podobno pokazał opuszczone gacie) i uzyskali rezultat 1:3. Komentator cały czas był zdziwiony skutecznością Ukraińców (podobno przedtem nigdy nie trafiali), co Ci też wzięli sobie do serca i nie dołożyli już nic więcej (a mogli). W natłoku tych emocji jak i gwizdów jedna sprawa umknęła chyba komentatorom i zwykłym obserwatorom. Była bowiem jedna rzecz gdzie byliśmy znacznie, ale to znacznie lepsi …a mianowicie …. fryzury. Bezapelacyjnie – czy to obrońca, pomocnik czy napastnik – starannie wymodelowane, doskonale obcięte i wspaniale ułożone z dodatkiem jakiegoś magicznego żelu. Bo mimo wszystko przez 90 minut czasami biegać, czasami się spocić, czasami odbić piłkę głowa  … a fryz …jak z żurnala. Tak dalej trzymać – w tym mamy poziom europejski, a nawet światowy bo pewnie zarówno Doda jak i Viktoria Beckham były pod wrażeniem.

 

 

Strajk na Śląsku ….. porażka z nieuchronną ekonomią

Doszło do strajku na Śląsku – i to podobno największego od 30 lat. Shadefreunde, że coś takiego przewidziałem w jakimś wcześniejszym blogowym wpisie (http://konradswirski.blog.tt.com.pl/?p=1154), ale problem jest naprawdę poważny i chyba nie trafiony w postulatach i nie tak łatwo załatwiany jeśli tylko wyrzucić „śmieciowe” umowy. Śląsk staje bowiem przed jednym z największych wyzwań – chyba nawet od stulecia , związanym z przesunięciem środka ciężkości w energetyce i przemyśle ciężkim. Tak naprawdę mała regulacja w Brukseli (więcej energetyki odnawialnej a zablokowanie węgla) odbija się rykoszetem na Śląsku w mniejszych zamówieniach w kopalni i spadających cenach węgla. Koszt zmieniającej się ekonomii będzie ogromny – każde postawione nowe wiatraki, każdy biomasowy kocioł lub fotowoltaniczny panel, a już najbardziej każda dziura w ziemi z udanym odwiertem łupkowego gazu – to kolejny cios dla ekonomiki regionu. Wydaje się, że ogólnoświatowo wchodzimy w czas spadających cen paliw , po wielkich skokach z połowy ostatniej dekady, po wielkim popycie Chin i innych rozwijających się krajów Azji i południowej ameryki, następuje stabilizacja, a może nawet dość gwałtowny spadek. Nowe metody wydobycia (właśnie łupki i naftowe piaski bitumiczne), nowe kopalnie i szyby zbudowane z uwagi na zachęcające ceny na światowych giełdach i oczywiście wpływ ekologicznych dotacji na słońce i wiatr – to wszystko, nieuchronnie zmienia koniunkturę regionu na gorsze. Najgorsze z gorszych w tej nieuchronności jest jak zawsze brak odpowiedniej reakcji i nietrafianie (obu stron) z diagnozą. Strajkujący widzą konieczność ochrony umów, gwarancji pracowniczych i zachowania „status quo”. Strona rządowa pewnie by coś chciała i zmienić, ale tak naprawdę nie ma żadnego dobrego pomysłu (bo problem ekonomiczny jest nieuchronny) więc kupuje tylko czas odkładając rozwiązania na później. Później może być tylko gorzej …. ale może to będzie problem dla kogoś innego.

 

Zima na wiosnę  …. porażka ze sprawami kosmicznymi

Najgorsze są kataklizmy na skalę globalną. Piłkarzy można jeszcze przeżyć – w końcu zawsze było tak samo. Z kopalniami w końcu może nie być tak źle – nie pierwszy raz będą w deficycie. A z pogodą ? … tu naprawdę nie ma już żadnej szansy. Wszyscy to widzą – kolejne dni końca marca, a prognoza pogody taka sama – zima w pełni. Nawet już nikt nie wspomina, że niedawno widziałem (wszyscy widzieli) prognozę długoterminową z której wynikało  że dawno temu  miało już być ciepło, ale zaraz to schowali i dalej na moim telefonie koło zera z małym plusem w dzień (zaraz pewnie znowu zmienią w dół), a noce nieustannie mroźne. Zima więc w pełni choć wszyscy pamiętają wagary na pierwszy dzień wiosny i latanie z krótkimi rękawkami albo radosne oblewanie kubłami wody w lany poniedziałek. W tym roku będą za to śnieżki albo zamarznięta woda w wiadrach. Buntują się też i zwierzęta. Na Podkarpacie przyleciały podobno bociany z Egiptu i przez chwile myślały, że popsuł im się ptasi kompas bo wygląda wszystko jak w północnej Norwegii a na bocianim gnieździe strasznie marzną ptasie tyłki. Obudziły się też i niedźwiedzie (wszystkie 6) i dość agresywnie manifestują niezadowolenie z popsutych pór roku wyjadaniem resztek z ludzkich śmietników. Wszystko razem … coś nie tak z globalnym ociepleniem. Nie wiem jak wyglądają statystyki i opracowania klimatologów, ale wygląda na to, że problem jest dużo poważniejszy niż zwiększona emisja CO2 czy innych gazów. Okazuje się, że jesteśmy jedynie małymi pionkami w kosmicznych historiach i może naprawdę największy wpływ na nasze życie mogą mieć większe lub mniejsze plamy na słońcu. Któryś ze starych, światowych naukowców (nie pamiętam już nazwiska) ironicznie kiedyś komentował wielkie dyskusje o zagrożeniu „global warming” i problemach z energetyką węglowych kotłów „ czy naprawdę myślicie, że z kosmosu widać dym z waszych małych ludzkich ognisk ?”.  Ze wszystkich tych porażek – najgorsze są te na które naprawdę już nie mamy wpływu …

Zostaw komentarz:

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *