Nie ma nic darmowego ani super zysku bez ryzyka … przekonują się o tym zawsze Ci co wierzą bez granic

Miało być pięknie … wyszło jak zawsze. Dziś w wiadomościach kolejne newsy o upadku nowej – innowacyjnej linii lotniczej. Na mieście wciąż widać bilbordy z gęstą siatką połączeń i ceną poniżej 100 zł, w pamięci mamy przyjaznego kapitana podającego dziecku misia i superseksowne stewardessy w czerwonych uniformach. Okazało się, ze wszyscy wylądowali szybciej niż myślano i jak zawsze w takich chwilach , zaskoczeni są pasażerowie i Ci co płacą – teraz stojąc z nieważnym biletem lub nieakceptowana karta pokładową. Pewnie to początek – OLT Express jest przecież powiązane z innowacyjnym i rewelacyjnym (marketingowo) funduszem (pseudo ?) oferującym wyjątkowo wysokie zyski bez ryzyka, ale za to z ładnymi bilbordami i górą złota (na rysunku) jako gwarancją. Dalsze zdarzenia są już łatwe do przewidzenia, za chwile enigmatyczny komunikat na stronie internetowej oskarżający konkurencję, mass media i wszystkich bez wyjątku o niecny spisek który ma wyeliminować innowacyjna konkurencję i komunikat do wszystkich klientów (i inwestorów) że firma zgłosi się do nich indywidualnie, a na razie  należy pisać listy do Zarządu na poste restante gdzieś w okolicy Argentyny, Izraela lub innego ciepłego kraju, który nie jest powiązany z Polską umowa o ekstradycję.

Co kilka lat ten sam schemat powtarza się w innych odmianach bilbordowo-kolorystycznych. Początek lat 90-tych to przecież tzw. Bezpieczna Kasa Oszczędnościowa , innowacyjnego biznesmena o nazwisku Grobelny, całostronicowe ogłoszenia w prasie i rewelacyjne odsetki w skali rocznej, problemem jedynie że BKO nie wytrzymała do tego czasu a prezes firmy nagle musiał wyjechać za granicę. Wówczas wabikiem była nazwa (innowacyjnie BKO lepsze od PKO) i intensywny do granic bólu marketing w każda stronę – firma m.in. poszukiwała pracowników o niesłychanej inteligencji (ponad 150 w testach IQ) co stało pewnie w sprzeczności z wynikami ich szefa ale za to potwierdzało że do robienia pieniędzy nie trzeba być za mądry ale za to sprytny i zawsze z aktualnym paszportem.

Każda z takich inicjatywa ma  pewne cechy wspólne – musi być nowocześnie, innowacyjnie, warunki rynkowe lub techniczne co najmniej 2 razy lepsze od jakiejkolwiek konkurencji i do tego bardzo silny kolorowy marketing. Raczej żadnych szczegółów, wyjaśnień i danych (nigdy nie ma np. dokładnych sprawozdań finansowych lub parametrów technicznych – to wszystko załatwia się jednym zdaniem ze wykorzystuje się nowy , rewelacyjny mechanizm (finansowy lub techniczny) i do tego jakiegoś najlepiej eksperta lub naukowca (nieżyjący lub wymyślony). Nasza wiara w cuda jest niezachwiana , niezależnie od okoliczności , wybucha jak grypa co kilka lat z większą intensywnością a dla powstania epidemii wymagane sa jedynie sprzyjające okoliczności w postaci silnego przekazu do społeczeństwa, kolorowego obrazka i chwytliwego hasła, które da nam możliwości uwierzyć że wszystko samo, łatwo się rozwiąże.

Patrząc dalej, niestety widać pewne analogie energetyczne. Koncepcje nowego systemu energetycznego tez maja dużo kolorowych obrazków, ładnych haseł a za to znacznie mniej jakiegokolwiek szczegółowego kontentu i realnych wyników. Sceptyków tez łatwo jest odsunąć od argumentów – w końcu nie są innowacyjni i „myślą po staremu” a przecież można wykorzystać te nowe – łatwe i przyjemne rozwiązanie. Myślę szczególnie o coraz modniejszym prosumencie i energetyce rozproszonej – już nie tylko w małych elektrowniach i elektrociepłowniach ale w mikroźródłach i domowych panelach na dachach. Należy coś zrobić z systemem energetycznym – będzie brakować nam energii. Budować jest trudno – nowe elektrownie kosztują , regulacje europejskie przynoszą problem dla elektrowni węglowych, gaz kosztuje krocie a energetyka jądrowa wpada na opory społeczne i wojujących ekologów. Dlaczego więc nie pójść na skróty ? Przecież jest łatwe i kolorowe rozwiązanie – tysiące megawatów może popłynąć z przydomowych ogródków, ładnie czysto i ekologicznie. Bezboleśnie dla gospodarki, przynosząc tysiące miejsc pracy i na dodatek w miarę szybko – bo już kilka tysięcy megawatów w 2014 , no może 2016 roku. Skóra mi cierpnie bo może to nie fundusz ze złotem ale pewne mechanizmy bardzo podobne. Jak ma wyglądać prosument – który jednocześnie zużywa energie i ją produkuje, co ma mieć dokładnie zainstalowane, jak ich połączyć w jedno i jak tym sterować przy okazji bez problemów z bezpieczeństwem nikt nie wie …ale właściwie po co zadawać takie pytania. Jest fajny kolorowy obrazek, kilka podparć o analizy i sprawozdania których nikt nie widział i do tego hasła o innowacyjności i nowej technologii i obietnice … ze każdy będzie zarabiał na swojej domowej instalacji. Najlepiej dużo i w dobrej walucie przez co nasze wątpliwości maleją a nadzieja rośnie.

Amerykanie maja powiedzenie „no free lunch” i wiedza o tym najlepiej bo u nich żadnych darmowych rzeczy nie ma i nie będzie. Oferta „czegoś” co nagle ma być dwa razy lepsza od innych rynkowych rozwiązań i jeszcze dwa razy taniej, czyściej i wygodniej – zawsze pokaże się tylko na bilbordzie i dla pierwszej grupy wybranych … a nigdy z adresem tych co za to wszystko są odpowiedzialni. Niestety zwykłe życie jest nudne i prozaiczna a zyski małe i uwarunkowane ciężką pracą. Przebudowa systemu energetycznego i bezpieczeństwo energetyczne wymaga niestety kosztów, czasu, technologii i zaangażowania firm. No chyba że ktoś widzi drogę na skróty i kolorowe perspektywy. Tylko że niestety … taka droga zawsze kończy się biletem bez pokrycia.

Jeden komentarz do “Super okazja … nigdy się nie zdarza (upadek OLT Express i analogie energetyczne)”

Zostaw komentarz:

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *