Jesteśmy świadkami powrotu konfliktu sprzed wieku. Po jednej stronie stają wszyscy wyznający anarchistyczne teorie wolności i swobody od państwa, po drugie,j zwolennicy porządku i rządowych organizacji. Wszystko to już było … Cały koniec XIX i początek XX wieku to rozkwit teorii anarchistycznych i wielki konflikt sięgający po bomby, zamachy terrorystyczne, a także represje z drugiej strony. To również czas tajnych stowarzyszeń, mistycznych organizacji sygnowanych sekretnymi kodami i znakami oraz spotkań w dobrze ukrytych miejscach katakumb , piwnicach czy na opuszczonych farmach. Anarchiści walczyli z państwem – bo w państwie widzieli główne zagrożenie wolności – wolności, która uważana była za kwestie podstawową. W całej palecie barw anarchistycznych jeden z podziałów rysował indywidualizm (tu Prudhon) i kolektywizm (tu głównie Bakunin). O ile Prudhon szedł w kierunku całkowitego anarchizmu i skrajnej indywidualności – tu wolności aż do granic każdej jednostki i jedynie rodzaju pomocy sąsiedzkiej i wolnej wymianie dóbr (ja tobie kurę, a ty mnie bimber z własnej produkcji). Bakunin z kolei widział konieczność pewnej organizacji (kolektywu i komuny – gmin z bezpośrednią demokracją), ale też jako pierwszą konieczność uznawał bezwzględne zniesienie państwa, oprawcy tłumiącego wolność i zastąpienie go czymś w rodzaju wolnej federacji komun, co istotne w każdej z nich powinna istnieć wspólna własność środków produkcji i równy podział dóbr. Praktyczna realizacja tych koncepcji była niejasna i właściwie każdy rozumiał to inaczej, niektórzy własność wspólną rozciągali nawet w kierunku własności kobiet i żon. Podświadomie propagując wolny seks ze wszystkimi, realizowany dopiero praktycznie w niektórych komunach hippisów w latach 60-tych.

Ci którzy myślą, że teorie odeszły do lamusa i są jedynie idealistyczną mrzonką – mylą się bardzo. Właśnie teraz anarchizm czuje się świetnie. Oczywiście zmieniły się i unowocześniły warunki, ale koncepcje pozostały te same. Teraz nie jest ważna wspólnota środków produkcji, ale wolność i nieskrepowany dostęp do informacji. Ograniczającą rolę państwa stanowią nie zapisy administracyjne i urzędy, ale nowe regulacje próbujące narzucić kagańce na Internet – SOPA, PIPA i ACTA. Współcześni anarchiści bronią się mocno, ale już nie rzucają bomb, tylko w wyrafinowany sposób atakują rządowe strony webowe i systemy informatyczne, sami kryjąc się w mrocznych zakątkach Internetu z dala od patrolujących cyberpolicjantów, tworząc sekretne miejsca składowania danych – wazary i torrenty. Współcześni anarchiści też tworzą wielką paletę organizacji i luźnych członków – od organizacji hackerów, poprzez wolne komuny ludzi wymieniających dane, po zwykłych użytkowników Internetu, którzy przyzwyczajeni są do wolności podróży w sieci. Chyba każdy z nas kto zaczynał klikanie wraz z pierwszymi komputerami i wymianą danych w sieci, czuje w głębi serca wielką wartość wolności – rzeczy, która jest coraz mniej dostępna w realnych świecie dowodów osobistych, meldunku, koncesji i PIT-ów, a tak łatwo odnajdywana była w świecie wirtualnym.

Teraz mamy czas konfliktu. Po jednej stronie państwo widzące zagrożenie bezpieczeństwa i wielkie korporacje widzące umykające w sieci zyski z tantiem i opłat próbują przeforsować nowe ustawy i regulacje. SOPA (Stop Online Piracy Act) i PIPA (Protect IP Act) propozycje forsowane właśnie w Stanach Zjednoczonych budzą wielkie kontrowersje. Z jednej strony oczywiste jest szerokie korzystanie z materiałów – książek, filmów, opracowań innych autorów i naruszenie ich własności intelektualnej. Będąc muzykiem, filmowcem czy pisarzem na pewno nie byłbym zadowolony z fakty, że efekty mojej pracy są łatwo bezpłatnie kopiowane, a moje rachunki pozostają nieopłacone. Ogromna ilość serwisów wymiany plików (wystarczy u nas chomikuj.pl) to w dużej mierze nie tylko obszar wolnej wymiany myśli i idei, ale miejsce gdzie można sobie ściągnąć najnowszą płytę czy film porno. Swobodne kopiowanie informacji, dusi ekonomicznie dziennikarzy i solidnych twórców – bo przecież uważamy, że wszystko powinno być za darmo. Ale jest i druga strona medalu – SOPA, PIPA jak i też co nazywa się ACTA (międzynarodowa umowa, która ma ograniczyć możliwość kopiowania, fałszowania znaków towarowych, itp.) która niesie istotne zagrożenia. Blokowanie serwerów i stron, nakazy sądowe i możliwość blokowania funduszy niezależnych organizacji, to kuszące narzędzie do ograniczenia wolności jednostki. Chyba nikt z nas nie wierzy, że państwo nie sięgnie po takie możliwości aby rozwiązać problemy z niewygodnymi informacjami lub stronami piętnującymi korupcję, naruszenia prawa czy tajne machinacje. Nic łatwiejszego niż zamknąć to kneblem szybkiego pozwu lub ustawowym zablokowaniem konta z płatnościami. Ustawy te wiec, to także koniec Wikileaks i niezależnych informacji , niekontrolowanej wolności niezależnych grup i przeniesienie konfliktu na kolejnych stopień eskalacji.

To właśnie już się stało. Protesty przeciw SOPA i PIPA w toku. Nie działała przez chwile Wikipedia (anglojezyczna), a internauci zbierają swoje siły, śląc mailowe protesty i organizując grupy na facebooku. Odpowiedź sił porządkowych jest siłowa – właśnie zamknięto Megaupload – jeden z serwisów wymiany plików. Oczywiście serwis ten wymieniał nielegalne treści ,ale był też jednym z setek takich miejsc dostępnych w sieci. Szefów firmy aresztowano pokazując siłę państwa. Na kontratak anarchistyczny nie trzeba było długo czekać. Mamy XXI wiek wiec nie rzucono bomb, ale po kolei zostały zhackowane serwisy agencji rządowych i pilnujących tantiem, a pewnie i dogłębnie zaatakowane ich serwery. Tajne organizacje hackerskie walczą, a rząd przez swoje media próbuje ich zdyskredytować jako mącicieli i zagrożenie publiczne. Wtórują im korporacje medialne i medialni magnaci – płacz nad utraconymi tantiemami i autorami, którzy nie maja na chleb i ołówki. XIX wieczny konflikt w nowej odsłonie – jak znalazł.

Dla wszystkich obserwatorów decyzja nie jest jasna. Nasz rozum i serca są rozdarte. Z jednej strony jasne jest rozumowe myślenie, że twórcy nie powinni być tak prosto oszukiwani przez nagminne, nielegalne kopiowanie ich twórczości. Z drugiej – patrząc na ceny w Appstore (właśnie po latach umożliwiono nam w Polsce kupowanie muzyki i filmów na iPhona i iPada ) ceny są zabójcze i to czyste zdzierstwo. A przede wszystkim – zagrożenie wolności – chyba podświadomie dla wszystkich wartości najwyższej (tu każdy musi zgodzić się z anarchistami) ukrytych pod płaszczem porządkowania, unormowania i bezpieczeństwa. Warto popatrzeć historycznie do czego prowadził XIX- wieczny konflikt – wykwit totalitaryzmu i światowych wojen. Dlatego, dopóki będzie istniał wolny Internet – istnieć będzie wolna wymiana myśli i choćby minimalna kontrola społeczeństwa nad działaniami rządów. Dla wolności warto chyba czasami akceptować troszeczkę bałaganu, bo w bałaganie da się żyć, a w świecie bez wolności raczej już nie bardzo.

Można przypomnieć sobie na koniec walki Larrego Flynta – twórcy pornograficznego magazynu Hustler, o prawo do wolnej wypowiedzi. Larry nigdy nie był postacią kryształową ani żadnym wzorcem do naśladowania. Jego magazyn nie jest żadnym pismem intelektualnym – choć w obecnych czasach może uchodzić wręcz za purytański i skromny :-). Robił pieniądze przede wszystkim sprzedając zdjęcia rozebranych dziewcząt. Rozbierał je (w swoich czasach) znacznie bardziej niż inni. Odrzucił też jakiekolwiek pseudo intelektualne artykuły i sprzedawał tylko prymitywny seks i sensacje oraz bardzo często obrażające i obsceniczne kalumnie na osoby publiczne. Był wielokrotnie oskarżany, ale bronił się wykorzystując konstytucyjne zapisy o wolności wypowiedzi. Popierać Flynta raczej się nie da, ale chyba trzeba się zastanowić nad cytatem jego prawnika w mowie obrończej „Nie musicie lubić tego, co robi Larry Flynt, aby docenić, że żyjecie w kraju, w którym wolno mu to robić” i szukać dobrej granicy miedzy uporządkowaniem, a zabezpieczeniem wolności.

4 komentarze do “SOPA, PIPA i ACTA … starcie dobra ze złem (lub odwrotnie) z powrotem do korzeni anarchizmu …”

  1. Wszystko ładnie, pięknie panie Świrski, ale utożsamianie wolności z anarchią jest ogromnym nadużyciem. Jako wolnościowiec, mający jednocześnie w głębokiej pogardzie anarchistów, stanowczo protestuje!

  2. Ja nie widzę tu utożsamienia wolności z anarchizmem. Choć fakt, granica może być cienka. Tak samo, jak cienka jest granica pomiędzy utrzymywaniem porządku i praworządności, a inwigilacją i nadużyciami.
    Zgadzam się, że prawa autorskie są ważne i że autorzy powinni dostawać należne im pieniądze, ale… z drugiej strony książki, płyty CD i wszystko, co można dostać w Internecie za darmo, nie powinno często aż tyle kosztować. Nie oszukujmy się, Niemiec, czy Anglik zarabia dużo więcej niż przeciętny Polak, a za chociażby płyty z muzyką płaci tyle samo.

  3. Szkoda, że nie wspomniał Pan o tym, że w ACTA nowe uprawnienia dla posiadaczy praw autorskich nie pociągają za sobą proporcjonalnych praw dla strony pozwanej o ich naruszenie – a to właśnie ta nierównowaga budzi ogromny sprzeciw. Przykładowo – prewencyjne zamknięcie czyjegoś portalu na początku postępowania, które w Polsce może spokojnie trwać ponad rok, spowoduje z pewnością odpływ użytkowników, czyli śmierć portalu – nawet jeśli dojdzie potem do uniewinnienia pozwanego. Odszkodowanie tej straty nie wyrówna.

  4. Moje osobiste zdanie (i chciałem żeby taki był wydzwięk postu), że ACTA wcale nie jest doskonała, a raczej nawet bardzo zła. Bynajmniej – jestem tak samo zaniepokojony możliwościami nadużyć i wykorzystania prewencyjnych metod (na pewno przez korporacje i rządy) do eliminacji od razu wszytskiego niewygodnego w sieci. Co do analogi do anarchizmu – czysty anarchizm to właśnie nadrzędne dążenie do wolności i uważanie państwa za system odbierający wolnośc osobistą (pewnie każdy ma takie odczucie). Problem w tym, że nikt nie wymyslił innej metody organizacji społecznej, a i obecne protesty jednoczą wszytskich wobec obrony wolności w sieci, ale i nie ma jednoczesnie fajnego rozwiązania dla twórców (autorów – a nie dla korporacji ciagnacych megazyski). Odwieczny spór między całkowitą wolnością jednostki i panstwem dążącym do kontrolowania coraz większego obszaru naszego życia – zawsze trezba bronić odpowiedzilanej granicy pomiędzy

Zostaw komentarz:

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *