W dawnych czasach z komunikacją było może trochę trudniej ale bardziej romantycznie.  Chyba w powieści „Czerwone i czarne” bohater  wysyła codziennie namiętne listy do jednej z pięknych mężatek Paryża (notabene wyłącznie po to żeby wzbudzić zazdrość i zainteresowanie innej mężatki,  a korzysta z książkowego wzorca kilkuset gotowych listów opracowanych właśnie w takim celu, kopiując je codziennie , a nawet nie otwierając zwrotnych płomiennych odpowiedzi).  W tamtych czasach najważniejsza była umiejętność pisania albo posiadanie dobrych wzorców do naśladowania. Kanałem komunikacyjnym było słowo i zdania w listach i liścikach, skrawkach papieru lub niewinnie przekazanych zawiniątkach. Dopiero po tym następowała szlachetna sztuka konwersacji, flirtu a odpowiedzią na to było śmiałe odsłonięcie przez pannę lub mężatkę, kawałka ciała okrytego pończochą powyżej linii kostki . Procedura była wiec pracochłonna i długa, preferowała wyższe wykształcenie, staranny charakter pisma i posiadanie dość dobrych butów u kobiet.

Potem wszystko potoczyło się w kierunku uproszczeń. Kolejne wynalazki epoki przemysłowej przyniosły telegraf i telefon,  co nie tylko znacznie rozszerzyło nasze możliwości komunikacji (można było przesyłać informację w ciągu dnia znacznie dalej niż zakres galopu konnego posłańca z liścikiem) ale też przede wszystkim stopniowo eliminowało słowo pisane. Koszt telegrafu sprowadził skomplikowane zdania do skróconych form kikutów stylistycznych, a coraz powszechniejszy telefon preferował mężczyzn o niskim głosie (podobno lepiej słyszanym dla kobiet) bardziej niż tych którzy lepiej posługiwali się piórem.

Teraz jest jak jest. Internet wyparł wszystko inne, a postęp w wymianie preferowanych i uważanych za trendy kanałów komunikacyjnych jest oszałamiający. Już nie zwykły mail, ani Skype (to standard) ani nawet Facebook (powoli traktowany jako konieczność i oldschool), nawet nie Twitter (tu moje zdziwienie jak można cokolwiek napisać sensownego w 150 znakach – przecież nawet nie można się rozpędzić) albo Instagram.  Dzisiaj rządzi Snapchat !!! (wie to każdy kto jest na bieżąco). Kto ma mniej niż 16 lat wie o tym oczywiście, każdy do 25 słyszał , a ludzie poza epoką portali społecznościach (czyli 40 w górę) niech nawet nie próbują używać.   Snapchat – używa się prosto – robi się zdjęcie (lub mały filmik) , za pomocą przemyślanego interfejsu dodaje małe zdanie albo jeszcze lepiej kombinację jakiś emotikonów, kolorowych figurek i dorysowanych znaczków, coś podświetla, coś dorysuje i …. wysyła do predefiniowanej listy uczestników (można też komentarz dodać). Od razu wszyscy mogą lajkować albo hejtować do woli i dokładać kolejne własne komentarze. Można by powiedzieć że pewne element Facebooka, Instagrama i zapożyczenia od innych w jednym …. ale zgrabnie na tacy … i nowy kanał komunikacyjny gotowy.  Od razu można przesłać do sympatii (lub zwykłego kolegi) swoje zdjęcia jak rano pije się mleko i smaruje chleb dżemem, zakłada pończochy i inne elementy garderoby (no to można zrozumieć) , potem wsiada do komunikacji, miejskiej, biega po ulicy, robi zakupy a może też i obiera marchewkę lub obcina paznokcie. Wszyscy już widzą siłę tej aplikacji – można dla zabawy, można dla więzi społecznej, a można też i dla stosunków damsko- męskich bo co za problem snapchatowac się w slipach lub stringach. Patrząc bardziej filozoficznie – tak właśnie uwidocznia się kanał komunikacji XXI wieku – na pewno nie słowo pisane , ani dźwięk – rządzi obraz z emotikonem. Obraz nawet nie wyrafinowany – codzienne czynności czy cokolwiek co złapiemy na ulicy – dlatego też widzę wielką przyszłość przed google glass i wszystkim temu podobnym gadżetom bo zaraz będziemy mieli Snapachata on-line , gdzie nie musimy już nic wysyłać a od razu transmitujemy nasze życie do sieci.  Świat rzeczywiście się zmienił i kto tego nie złapie  …. będzie już tylko w  grupie …. outsiderów społecznościach, nie rozumiejących nowoczesnych trendów i tak naprawdę  …. nie umiejących się zachować.  Patrząc na Snapchata  …. zrozumiałem też że jestem właśnie po drugiej stronie, użytkowników komputerów drugiego (albo i trzeciego) wieku, którzy już nie wskoczą do tego nowego kanału komunikacji.

I chyba nawet mi z tym dobrze …. Bo jednak wole zobaczyć kawałek zgrabnej łydki nad kostką w dobrych butach po inteligentnej konwersacji … niż od razu zdjęcie biustu lub pupy z LOL-em na Snapchacie …..

Jeden komentarz do “Snapchat …czyli każda epoka ma taki kanał komunikacji na jaki zasługuje”

  1. nie daj panie jednak, gdy łydka zacznie się domagać czasu, uwagi, prezentów czy gorzej jeszcze szacunku…

Zostaw komentarz:

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *