Wszystkie informacje techniczne dziś w cieniu chwiejących się rynków – niestety moje obawy zaobserwowane w Ameryce (poprzedni post) ziściły się wcześniej, niż ktoś mógł przypuszczać. Kilka godzin po jego napisaniu Ameryka straciła jedno A z rekomendacji finansowej – a dziś wszystko na czerwono (w tym USA minus 5 %). Następne dni pewnie nie lepiej – spełnią się oczekiwana, kasandryczna przepowiednia że coś musi pójść źle. Rozpoczęła się kolejna faza ostrego kryzysu – o tyle innego niż poprzednio, że akurat teraz sytuacja firm nie jest najgorsza. Mają przyzwoite dochody i zyski, a ich portfele pełne są gotówki. Nic jednak nie jest przekonywujące wobec dziwnie wszechogarniającego zwątpienia który przenosi się na inwestorów  – może to wpływ promieniowania kosmicznego albo zwariowanej pogody tego lata.  Problemy będą więc ostre, ale i krótkie – dotkną zwłaszcza sektor finansowy i giełdowy. Przez pewien czas już nic nie będzie tak jak dawniej – wszystko w objęciach niepokoju i nerwowej reakcji na jakiekolwiek zdarzenie.

Czy w złej światowej sytuacji europejskich, azjatyckich i amerykańskich rynków można zobaczyć jakąś dobrą informację dla Polski ? czy Polska energetyka, która jak wiadomo ma same słabe karty w ręku,  konieczności inwestycji, problemy z emisją CO2, w długiej perspektywie zakaz elektrowni węglowych i nie do końca jasny program energetyki jądrowej – może odnieść z obecnej sytuacji jakiekolwiek korzyści? Dla wszystkich notorycznych graczy w karty – zawsze problematyczna jest sytuacja, że w kartach same bloki i kilka słabo prześwitujących figur. Z jednej strony właściwie bez szans …z drugiej …. zawsze możne zostać wylicytowane  „bez lew” (w niektórych grach wygrywa ten co nie bierze) albo przeciwnik może mieć jeszcze gorsze karty (zdarza się). Paradoksalnie myślę ze światowy kryzys nie zaszkodzi, a może pomóc polskiej energetyce. Po pierwsze – problemy gospodarcze, finansowe i giełdowe – natychmiast odsuną na dalszy plan cały pakiet klimatyczny i wymuszone regulacje dotyczące ograniczeń CO2. Europy nie stać na żadne kosztowne eksperymenty w momencie ratowania dychawicznych gospodarek państw śródziemnomorskich. Nie zdziwię się , jak bardzo szybko, w postaci małych i większych europejskich kompromisów – nagle zacznie odsuwać się granicę 2020 na kolejne lata, a magiczne limity ograniczeń CO2 będą podwyższane i chwilowo uchylane.  Nikt (poza kilkoma ekstremalnymi ekologistami) nie będzie się przejmował dymem z kominów jeśli pali się cała gospodarka. Po drugie – każdy kryzys odbije się wcześniej czy później na zmniejszeniu produkcji przemysłowej, ograniczeniu konsumpcji – a więc zmniejszeniu zapotrzebowania na energie elektryczną. Polska gospodarka nie będzie rosła tak szybko, jak zakładano i wobec tego przesunie się w przyszłość problem braku mocy zainstalowanej.

Nigdy nie jest więc tak źle (ani tak dobrze) jak się wydaje. W każdym kryzysie – można upatrywać szansy – i polska energetyka właśnie ją dostaje. W momencie polskiej prezydencji – od razu można zrobić jedno – pod hasłem walki z kryzysem i trudną sytuacją finansową – natychmiast zablokować obecną europejską politykę energetyczną i elegancko przesunąć limity emisyjne o co najmniej dekadę. Wówczas okazuje się, że nasze karty wcale nie będą takie słabe, przynajmniej do następnego rozdania.

Jeden komentarz do “Polska energetyka w czasie światowego kryzysu … czy można grać słabymi kartami ?”

Zostaw komentarz:

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *