Niby każdy człowiek jest inny, a jednak wszyscy powtarzamy te same wzorce zachowań, to na ich podstawie opiera się psychologia oraz naukowe próby rozwiązania ludzkich problemów, wśród których szczególnie istotne są sytuacje prowadzące do kryzysów psychicznych, szczególnie ostrych zaburzeń emocjonalnych wynikających najczęściej z jakiś traumatycznych przeżyć. Psychologiczne koncepcje postępowania z kryzysem zostały wprowadzone przez amerykańskiego naukowca E.Lindenmanna w latach 40-tych poprzedniego wieku, między innymi na podstawie doświadczeń z tragicznego pożaru w jednym z bostońskich klubów, który pochłonął ponad 500 ofiar. Sztandarowe dzieło Lidenmanna- „Symptomologia i postepowanie wobec ostrej żałoby” opublikowane na łamach „American Journal of Psychiatry” rozpoczęło cały nurt prac i badań psychologicznych nad kryzysem personalnym, jego etapami i sposobami na jego przetrwanie, na rozwój których miał również wpływ Gerald Caplan- autor publikacji- „Principles of Preventice Psychiatry”. Upraszczając do bólu całą jego teorię (za co zostanę prawdopodobnie potępiony przez wszystkich psychologów i psychiatrów), okazuje się, że w rozumieniu inżynierskim, traumatyczne przeżycie wśród większości osób przechodzi bardzo podobnie –występują bowiem 4 fazy kryzysu prowadzące od dezintegracji aż do stawienia czoła sytuacji przy pełnej mobilizacji mechanizmów obronnych. Te etapy kolejno to: Faza Szoku (zderzenie z problemem i natychmiastowy mechanizm zaprzeczania), następnie Faza Reakcji Emocjonalnej (tu gorączkowe próby przystosowania się do nowej sytuacji, bardzo często wraz z dalszym zaprzeczaniem i wyparciem, ale w przypadku otrzymania wsparcia, także możliwość przejścia do rozpoczęcia pracy nad wyjściem z kryzysu), poprzez Fazę Pracy Nad Kryzysem (a więc wyzwalanie się z traumatycznych przeżyć) aż do Fazy Nowej Orientacji (przywrócenie równowagi i nowe życie).

Psychologiczne podejścia do pracy nad kryzysem emocjonalnym to przede wszystkim metody pracy z osobami, które doświadczyły naprawdę traumatycznych przeżyć (śmierć, choroba), ale w pewien sposób kolejne fazy kryzysu wg Caplana dotyczą w praktyce każdej sytuacji kryzysowej i muszą być drogowskazem jak ważna jest dla człowieka psychologia, ponieważ nie jesteśmy jedynie zbiorem biologicznych komórek lub inżynierskich komponentów w organizmie, ale przede wszystkim ludzką istotą, która składa się z czegoś więcej niż tylko łatwo opisywane przez fizyczne równania ciało i fizyczne pierwiastki.

Dziś w kryzysie jest polskie górnictwo i praktycznie nie schodzi ono z pierwszych stron gazet lub portali internetowych. Zwykle analizy są do bólu praktyczne – warunki ekonomiczne (spadająca cena węgla – na rynkach światowych już 50 $/ tonę), polskie koszty wydobycia (zwykle oscylujące około 280 zł/tonę), zmiany systemowe – Pakiet Klimatyczny ograniczający stosowanie węgla w energetyce zawodowej i coraz większy nacisk na eliminację spalania węgla w przydomowych piecach oraz ciągła technokratyczna dyskusja o sposobach budowy kolejnej spółki, która to ma wchłonąć poprzednie kopalnie i za pomocą finansowych sztuczek zapewnić finansowanie na kolejne miesiące. Nie można zapominać również o obustronnych narzekaniach na złe zarządzanie lub zbyt wysokie koszty osobowe i wszechwładzę nieelastycznych związków zawodowych. Nikt jednak nie analizuje całego problemu jako kryzysu , który dotknął tak naprawdę… ludzi – bo właśnie za górnictwem stoją nie maszyny i kopalnie, hałdy węgla i bankowe długi, ale prawie 100 tysięcy pracowników bezpośrednio zatrudnionych w sektorze, a jeszcze więcej ich rodzin i pracowników firm powiązanych z górnictwem i rodzin tych kolejnych. Dla nich wszystkich cały obecny problem to nie analiza finansowa na kartce ani nowe opracowanie ekonomiczne lub też profesjonalna prezentacja firmy konsultingowej, ale przede wszystkim problem psychologiczny, a co za tym idzie… kryzys emocjonalny. Zagrożenie utratą pracy, zagrożenie utraty możliwości utrzymania rodziny i podświadomy lęk o przyszłość to właśnie sedno problemu, który tkwi w ludziach i który należy rozwiązywać – a tego uczą zarówno psychologowie jak i teoretycy zarządzania (wspominałem już kiedyś na blogu teorię „Zarządzanie zmianą”- „change management”- link).

W obu podejściach, kluczowe jest właśnie rozumienie problemu pod kątem tego, że jesteśmy ludźmi, a nie maszynami, i że nie tylko proste ekonomiczne lub prawne decyzję są tu istotne, ale także działania nad psychologicznym rozwiązaniem kryzysu. W obecnej fazie (z punktu widzenia ekonomicznego), problem górnictwa węgla kamiennego jest już tak poważny, że nie da się go rozwiązać bezboleśnie. Nie uratuje się wszystkich kopalń, ani wszystkich miejsc pracy, nie włoży się górnictwa w przechowalnik energetyki ani nie kupi łatwo spokoju społecznego poprzez wrzucenie jakiś kolejnych miliardów państwowych (czyli naszych) pieniędzy. Nikt jednak tego tak naprawdę samym górnikom nie powiedział. Nikt nie próbuje nawet ogarnąć całego problemu z psychologicznego punktu widzenia. Górnictwo nie weszło jeszcze w pierwszą fazę zarzadzania zmianą- konfrontacji z problemem- i cały czas jest w pierwszej fazie kryzysu emocjonalnego wg Caplana. Na razie mamy tylko zaprzeczenia rzeczywistości, rozmywanie problemu i postępujące wyparcie i przeniesienie problemu w inny obszar (to już kawałek II fazy). Podczas ostatniej dyskusji telewizyjnej w jakiej miałem okazję brać udział uświadomiłem sobie, że tak naprawdę pracownicy sektora – wciąż nie mają świadomości zagrożenia i tak naprawdę nieuchronności kryzysu i jego bolesnych konsekwencji. Długi kopalń, brak możliwości dogonienia konkurencji (węgla z Kolumbii, Australii, Rosji czy RPA), wisząca jak miecz Damoklesa upadłość spółek – w ogóle nie jest przyjęta do wiadomości.

Górnicy nie byli jeszcze konfrontowani z bolesna prawdą, że świat się zmienia, że węgiel nie jest już tak cennym bogactwem i że tym razem nie uda się tak jak kiedyś. W pewien sposób cały sektor przypomina wielkie farmy naturalnego kauczuku w Manaus (Brazylia) w okresie boomu gospodarczego, kiedy to zapotrzebowanie na produkcję gumy osiągało szczyty (m.in. na potrzeby opon samochodowych) i nagle odkryto kauczuk syntetyczny. Tam upadały nie tylko wielkie farmy, ale i całe miasta, gdyż zmienił się rynek i technologia. Cóż z tego, że pracownicy chcieli pracować – decyzję wymusiła rzeczywistość . Teraz w obliczu zwolnień muszą być postawione kopalnie i całe zakłady pracy. Nie mamy jeszcze do czynienia z pełna faza szoku ani też fazą reakcji emocjonalnej, gdyż do uświadomienia sobie problemu jest jeszcze bardzo, bardzo daleko. Dotyczy to właściwie wszystkich aktorów – od bezpośrednich pracowników poprzez zarządy spółek, aż do managerów i osób na rządowych stanowiskach odpowiedzialnych za sektor. Dominuje przeświadczenie, że jakoś to będzie (albo może, że do 25-tego jakoś to będzie ) i nikt tego problemu tak naprawdę nie przyjął jeszcze do świadomości. O ile w stronie „górniczej” dominuje koncepcja, że tak naprawdę to właściwie wystarczy zmienić zarządzanie spółką i wszystko będzie dobrze czyli tak jak dawniej (wyparcie problemu) , to analogicznie w koncepcjach naprawy, że wystarczy jedynie prywatyzacja i eliminacja zaborczych związków zawodowych (wyparcie problemu, ponieważ nawet pracując 7 dni w tygodniu, bez związków i tak niektóre kopalnie w Polsce nie osiągną rentowności).

Wszyscy razem muszą zmierzyć się z emocjonalnym kryzysem – węgiel wchodzi w fazę schyłkową i choć będzie jeszcze przez lat kilkanaście do kilkudziesięciu zasobem naturalnym, to jego czasy świetności minęły i z tym trzeba sobie poradzić. Węgiel umiera ( w Europie zachodniej już umarł) i trzeba, także z psychologicznego punktu widzenia, przejść do fazy pracy nad kryzysem a następnie odbudowaniem nowej orientacji. Tym razem nie uda się zapomnieć lub wyprzeć problemu. I to jest największe wyzwanie dla nowych decydentów jak też i niepokojąca przestroga psychologii, że kryzysy można przezwyciężyć, ale też można i ponieść porażkę. Możemy dać sobie radę (przechodząc boleśnie kolejne stopnie i tworząc nowe życie), ale przy złej terapii i braku działań, możemy rozpaść się i pogrążyć w dezintegracji. A ponieważ jesteśmy ludźmi, a nie maszynami, to od psychologii tylko naturalny krok do ekonomii – przezwyciężenia lub porażki w walce z kryzysem.

3 komentarze do “Kryzys w górnictwie a problem psychologiczny.”

  1. Dziękuję za ten wpis, szczery i prawdziwy do bólu. Żal miejsc pracy stabilnych i dobrze opłacanych w przemyśle górniczym, ale tu na Górnym Śląsku ta prawda jeszcze się nie przebije, dominuje przekonanie że PiS po wyborach zwycięskich ( ? ) ma cudowne remedium. Wpływ polskich złudzeń na Ślązaków: jakoś to będzie…
    Pozdrowienia z Rybnika O/S.

  2. To co my przezywamy teraz,m.in. wskutek przesuwania tego problemu do granic mozlwiosci, Niemcy
    przezyli w u siebie(glownie w zaglebiu Rury) w latach 60-70-tych. Tez przesuneli go az do lat 90-tych.
    Inne kraje podobnie np. W.Brytania(p.Thatcher) -pamietamy slynny 8-czny strajk w roku 1978.
    Francja tez czesciowo przyjela taktyke doplacania(zmarnowano dziesiatki mld € jak i u nas) i nic to nie pomoglo.
    Na przelomie XiX/XX w np. firmy przwozowe majace konie walczyly z rodzacym sie transportem samochodowym.
    Nikt nie jest w stanie zatrzymac rozwoju. Malo tego, gdyby wszyscy mogli pracowac w tym co jest nie byloby zadnego
    rozwoju.
    A moze Pan Profesor opublikowalby ewentualny wpis wlasnie na temat umierania jednych galezi i powstawania nowych.
    Jest to niezwykle interesujacy proces.
    Pozdrawiam.

  3. Niestety ma Pan rację co do pomysłów na rozwiązanie problemu górnictwa i zwodzeniu tych wszystkich ludzi, że bezboleśnie wyjdziemy z tej sytuacji. Węgiel poszedł w dół to prawda i z tym, że jego znaczenie zmalało też nie możemy dyskutować, ale nie przekreślałbym tego surowca tak jak to zrobiły kraje zachodnie. Prognozy zapowiadają, że jako pierwotny nośnik energii do 2030r. nie zmieni się jego procentowe zużycie w skali świata (głownie w wyniku krajów rozwijających się). Z tego wynika, że przy zmniejszeniu kosztów wydobycia moglibyśmy robić jakiś biznes na samym wydobyciu. Niestety w Europie musimy przestać histeryzować i ruszyć głową co zrobić z naszym czarnym złotem, którego mamy pod dostatkiem. Są pomysły, aby gazyfikować węgiel i spalać go w formie gazu co jest ciekawym rozwiązaniem dla nas. Najlepszym wyjściem są innowacje i może jakoś uda się wyjść na prostą, choć pewne jest, że dużo ludzi na tym ucierpi.

Zostaw komentarz:

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *