Mimo wszystko należy widzieć światło w tunelu – koronawirus się kiedyś skończy.

Pogoda się poprawi, temperatura wzrośnie, aktywność wirusów osłabnie.

Powoli na ulice wróci życie, a gospodarka będzie ratowana wielkimi pakietami pomocowymi.

Jednak świat nie będzie już taki jak dawniej – zmieni się nasze życie, zmieni się biznes, zmienią się nastroje społeczne i niestety z tych trzech rzeczy ta ostatnia może być najbardziej groźna.

Przyzwyczajenia

Wszystko co było fajne i modne – już nie jest na topie. Już niemodne są podróże po całym świecie (zresztą granice zamknięte). Mniej publicznych eventów i wielkich imprez z tysiącami osób  (zresztą jest zakaz publicznych zgromadzeń). Życie skupi się w prywatnych komórkach – rodzinach, grupach przyjaciół – pozostaną przyzwyczajenia z kwarantanny lub przymusowego przebywania w domach kiedy zamknięte były szkoły lub uczelnie. Opadnie entuzjazm, zniknie przesadny konsumpcjonizm, życie na kredyt, oparte o chwilę i szybką zmianę pracy.

Biznes 

Przez cały kryzys najbardziej odporne będą najbardziej przyziemne i „twarde” biznesy – widać to na indeksach giełdowych i zmianach cen akcji. Im coś bardziej zbliżone do świata realnych produktów, im bardziej coś niezbędne dla naszego życia  – tym trzyma się mocniej. Zyskiwać będzie energetyka i właśnie ta największa, która była pod presją pakietów klimatycznych i zmian – teraz mając duże zasoby gotówki i stabilny biznes – są liderami giełd.  Trzyma się też dobrze sektor informatyczny – jeśli ograniczymy go do oprogramowania, a nie do sprzedaży komputerowych gadżetów i nowych modelów telefonów – IT było naturalnie dostosowane do pracy zdalnej – w końcu czym różni się praca przy biurku w osobnych pokojach od pracy grupy developerów w ich prywatnych domach, ale połączonych siecią.  Największe uderzenia przyjmują sektory do których skierowane są nowe programy pomocowe – małe przedsiębiorstwa (tam gdzie nie ma zasobów gotówki), firmy, które uzależnione są od aktywności społecznej ludzi, firmy opierające się o wymianę międzynarodową (która dziś jest zamknięta), biznesy wirtualne i możliwe do skasowania z budżetów (budżetów firmowych – to nie odnosi się do gier i filmów które wręcz zyskują na izolacji społeczeństwa), czyli reklama promocja, wirtualne dodatki do działania i wreszcie na koniec cała produkcja, która wymaga obecności pracowników na miejscu i nie może zostać przeniesiona do pracy zdalnej.  Tornado kryzysu – zmiecie wiele z tych firm, zarówno w Polsce, w UE i USA i na świecie, niezależnie od tego jak wielka będzie pomoc państwa. Przeżyją najsilniejsi i będą korzystać z nowych czasów – choć przyzwyczajenia konsumentów – nie będą już takie same.  Powrót do zakupoholizmu, gadżetów i wyrafinowanej kuchni z dalekich stron wymagać będzie wiele czasu.

Nastroje społeczne

Nieuchronnie przychodzi na myśl koniec szalonych lat 20-tych XX wieku i Wielki Kryzys. Społeczeństwa odreagowujące pierwsza Wielką Wojnę i przekonane, że żyją w nowym wspaniałym świecie  postępu i techniki, roztańczone w nocnych lokalach i szampańskich nastrojach – nagle zderzyły się z brutalną rzeczywistością kryzysu, bankructw i braku pracy. To oczywiście prowadziło do szukania rozwiązań w oparciu o silną rolę państwa i silne role nowych ruchów totalitarnych – organizujących życie w każdym jego aspekcie. Kiedy demokracja zawiodła – naturalny był zwrot w kierunku kraju pod sztandarami lub choćby zjednoczonego wokół ideowych haseł. Tak naprawdę – to jest nasze największe zagrożenie. Nie, że przestaniemy jeść sushi i kuchnię molekularną, nie że przestaniemy latać na Bali i do Lizbony na weekend, ale to, że zwątpimy w demokratyczne i indywidualistyczne systemy organizacji społeczeństwa i zwrócimy się ku modelowi chińskiemu czy rosyjskiemu – a koronawirus mocno temu sprzyja, bo wymaga podejmowania zcentralizowanych decyzji rządowych. Nie sadzę, że cokolwiek takiego grozi Polsce, ale bardziej obawiałbym się tendencji separatystycznych i odśrodkowych w samej Unii Europejskiej i wzmocnienia właśnie Chin, Rosji i propagacji ich modelu na dużą liczbę krajów. Bo tu też wiemy czym się kończy mobilizacja ideologiczna społeczeństw – militaryzacją, uniformizacją, a na koniec terror i wojna. Dlatego – wierzmy, że to wszystko minie, nie traćmy choć odrobiny poczucia humoru i wierzmy, że wrócimy do czasów indywidualizmu i demokracji. Może takiej z pewną ostrożnością do nowych wirtualnych trendów i szybkich populistycznych rozwiązań i z lekcjami jakie zrobiliśmy błędy, ale jednak demokracji i indywidualizmu – bo jeśli to stracimy, to koronawirus naprawdę wygra.

2 komentarze do “Koniec świata millenialsów (świata jaki znamy)… Czy stracimy też demokrację?”

  1. Jest pewna nuta wojennej nostalgii w popełnionych przez Pana wpisach na temat życia w trakcie epidemii i po nim.. Choć zawsze w pełni logicznie zracjonalizowana i domknięta bezpiecznikiem światełka w tunelu.

    Aż mnie zaciekawiło. 🙂

  2. Koronawirus „wytnie” 1/3 ludnosci swiata i to przede wszystkim tych 70+ czym uratuje system emerytalny demokracji tudzież jedynego państwa rządzonego obecnie przez partie komunistyczną…… Ichniejszy model rodziny 2+1 po 60 latach może i skutkował ograniczeniem populacji ale spowodował demograficzny kryzys i coś z tymi emerytami trzeba zrobić ….. Przetrzebi także całą Afrykę z uwagi na brak sensownej opieki medycznej a zacznie sie tam od krajów bardziej „ucywilizowanych” – czyli tych do których częściej latają samoloty. Okazało sie że „naukowcy” spadkobiercy japońskich jednostek „badawczych” 731 i bodajże 1146 wreszcie po latach prób odrobili „pracę domową”. Śmiem twierdzić ,że to planowe działanie systematycznie prowadzone od kilkunastu lat. Paradoksalnie „zyska klimat” a straca „klimatycznoociepleniowi kapłani” bo nikt nie będzie sobie zaprzątał głowy ich durnymi wymysłami gdy brakuje szybko-sparawnych mobilnych krematoriów – ma tutaj szansę odbić się przemysł cementowy bo oni do tych swoich rur mogą wsadzić wszystko : od opon do traktorów po urzędników łącznie z ich biurkami i krzesłami – więc nieboszczyki koronawirusowe też się zmieszczą stadami ( za odpowiednią opłatą) i nie moa co liczyć że cement będzie tańszy. Zagrożona jest także „elyta” „polytyczna” z racji zawodowych intensywnych kontaktów „miedzygatunkowych” co daj boże , bo juz patrzeć na te pobrużdżone gęby od 35 lat nie mogę. Nie to żebym nie miał empatii – takie życie – bo wszystko juz było a historia kołem sie toczy ( hiszpanka czy czarna śmierć)

Zostaw komentarz:

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *