Rocznica Fukushimy pobudziła dyskusję i pojawiły się kolejne artykuły i apele. Niestety, jak zawsze, poziom emocji w głoszonych hasłach nie do końca odpowiada poziomowi merytorycznemu.  Bolesne jest też bezkrytyczne przyjmowanie, że jeśli mamy jakiś pogląd – to możemy do woli naginać nasze argumenty.

Od kilku dni atakuje frakcja przeciw. Polski Greenpeace przeszedł do kontrofensywy, łącznie z deklaracjami zaskarżania PPEJ, a na pewno z akcją straszenia katastrofalnymi skutkami awarii jadowej na polskim wybrzeżu. Uważam, że o energetyce jądrowej warto jest dyskutować i choć jest wiele argumentów za, są też i sensowne głosy wskazujące na potencjalne problemy, co należy starannie rozważyć i ocenić.  Niestety zdarza się wyciąganie czegoś niczym królika z cylindra, dokładając naprawdę gorące hasła – głównie dla PR i rozgłosu. W każdej z notatek prasowych dziennikarze powtarzają, że powstał raport wiedeńskiego uniwersytetu wskazujący na możliwość emisji promieniotwórczych izotopów. Hasło idzie w kraj powtarzane od kilku dni na wszystkich portalach branżowych oraz w prasie budząc niepokój, że powstało poważne opracowanie badawcze i że zagrożenie jest gigantyczne. Samych dokumentów – NIKT NIE CZYTA – bo i po co jeśli wszytsko jest powiedziane.  Tymczasem warto,  bo opracowanie jest przyzwoite – ALE  SAMA TREŚĆ I WNIOSKI SĄ  ZUPEŁNIE INNE. Można je znaleźć nawet na stronie polskiej Greenpeace (http://www.greenpeace.org/poland/pl/wydarzenia/polska/Awaria-polskiej-elektrowni-jadrowej-zagrozi-Trojmiastu-i-Warszawie/). Mam jednak wrażenie że nie wszyscy dokument otworzyli bo teza z góry już zaplanowana. Ale sama merytoryka – otóż na zlecenia niemieckiego oddziału Greenpeace , wiedeński instytut będący częścią uniwersytetu BOKU (Environment and Life Sciences – nie mam tam czystej energetyki ani energetyki jądrowej wykładanej i badanej są raczej grupy badawcze oceniające wpływ różnych technologii na środowisko)  zebrał w jednym opracowaniu dostępne w Internecie wyniki tzw. analiz bezpieczeństwa dotyczących ciężkich awarii reaktorów.  Opracowanie nie jest żadnym modelem ani sensu stricte analizą (jak stara się sugerować prasowa informacja) ale jedynie (przyzwoitą) kompilacją danych literaturowych (czego nie kryją zresztą autorzy (str. 5 „The study is a literature research work. Only publically available data are used for the scope of the study. The literature research was carried out via internet research.  he adequacy of the data and their properness were evaluated by expert judgment by the author team”) . Analizy bezpieczeństwa, łącznie z hipotetyczną , najbardziej krytyczną analizą stopienia rdzenia I rozszczelnienia obudowy reaktora, są wymagane w procesie dopuszczenia reaktora do eksploatacji I są też podstawą do projektowania lepszych urządzeń zabezpieczających.  Wykonują je więc producenci (!!!) a dodatkowo potwierdzają kolejne zespoły badawcze, po to żeby analizować właśnie ryzyko i znajdywać kolejne nawet hipotetyczne dziury w zabezpieczeniach. Samo prawdopodobieństwo zajścia takiego przypadku (można to wyczytać właśnie z tego opracowania) to w różnych typach reaktorów, i różnych przebiegów awarii od 10-9 do 10-7 przypadków na rok – czyli w okolicach podobnych jak niekontrolowany wybuch wojskowej głowicy jądrowej lub atak chemiczny skrajnego odłamu Al.-Kaidy w Warszawie. Kolejne opracowanie pokazujące efektownie rozprzestrzenianie się zanieczyszczeń nad Gdańsk i Warszawę – wychodzi z tego pierwotnego założenia (10-9 ) (i też jest tam to podkreślone, że prawdopodobieństwo jest skrajnie małe).   Scenariusze awaryjne prowadzi się po to żeby wprowadzać kolejne zabezpieczenia , między innymi (też tam wzmiankowane) spowodowały zwrócenie uwagi na problem chłodzenia reaktora przy całkowitym odcięciu zasilania (to właśnie case Fukushimy i starej generacji elektrowni – i teraz w obecnych blokach planuje się nawet systemy automatycznie chłodzące przez 7 dni bez zasilania zewnętrznego, oraz dodatkowe, na wypadek hipotetycznej awarii, chwytacze stopionego rdzenia (konstrukcje francuskie i rosyjskie).

 

Warto spojrzeć na to bardziej chłodnym okiem. Prawdopodobieństwo awarii jak Fukushima jest dziś o te kilka rzędów wielkości mniejsze – właśnie dzięki takim analizom. Epatowanie się opracowaniami badawczymi o najbardziej negatywnej awarii bardzo fajnie służy celom propagandowym, ale jest niewątpliwym nadużyciem. To tak jakby wyciągnąć wojskowe mapy z hipotetycznym, na pewno wykonanym wiele razy, raportem o skali problemów przy uderzeniu w Warszawę lub Gdańsk bojową głowicą jądrową i rozprzestrzenianiem się wtedy zanieczyszczeń. Używanie analiz bezpieczeństwa i  scenariuszy ciężkich awarii, które właśnie wykonują producenci żeby poprawić niezawodność – uważam za faul i świadome ukrywanie merytoryki, tylko po to, aby wyciągnąć sobie znane wnioski.

 

Szkoda, podkreślam po raz kolejny, bo takie podejście uniemożliwia sensowną dyskusję.  Naukowcy i eksperci przyzwyczajeni są do tego, że należy podawać pełen obraz sytuacji, nawet z danymi które są dla naszej opinii niekorzystne, a nie używać naukowych lub literaturowych opracowań dla propagandowego podparcia swojej tezy. Wtedy każda strona będzie robiła to samo. No i zawsze – warto przeczytać to na co się powołuje, a nie wyłącznie „executive summary” i streszczenie dla prasy.

Dla równowagi  więc kilka moich argumentów, które mogłyby pomóc Greenpeace w sensownej krytyce. Uważam bowiem, że decyzja o energetyce jądrowej jest trudna i niekoniecznie bezkrytyczna. Budując elektrownie poza plusami takimi jak przyszłościowe bezpieczeństwo energetyczne, należy być świadomym zagrożeń i to nie związanych jak w alarmistycznych raportach ze stopieniem rdzenia. Problemy przede wszystkim są dwa, sygnalizowane od dawna. Jeden ekonomiczno-techniczny – inwestycja jest niesłychanie kapitałochłonna i wymaga bardzo wysokiej kultury technicznej oraz świadomego prowadzenia inwestycji. Angażując takie pieniądze , nie można tego robić byle jak albo opierać się na całkowitym imporcie technologii bez własnej kontroli dostaw – bo nie wyjdzie się na dobre. Obecny stan inwestycji energetycznych (tu nie mam na myśli Polski, ale cała Europę i świat) nie nastraja super optymistycznie – wszędzie widać opóźnienia. Jeśli wiec inwestycja jest słabo przygotowana prawnie i technicznie, może skończyć się katastrofą (finansową).  Drugim problemem jest pojawienie się zagrożeń o których do tej pory nie mieliśmy pojęcia. Sama Fukushima była w końcu efektem tsunami , w skali, które NIGDY DO TEJ PORY się nie zdarzyło.  Zamiast więc alarmistycznie pokazywać wyniki analiz producentów, udowadniające de facto bezpieczeństwo technologii bo takie współczynniki prawdopodobieństwa nie są osiągalne przez żaden inny przemysł,  warto pomyśleć czy nie ma jakiś nowych , nieznanych czynników, które należałoby wziąć pod uwagę.  Typowa awaria utraty chłodziwa i problem z topieniem rdzenia przy braku zasilania zewnętrznego (to co pokazują raporty de facto) są bowiem opanowane i pod kontrolą (poprzez nowe systemy bezpieczeństwa w tym pasywne). Bardziej obawiałbym się nowych zagrożeń – bezpieczeństwa, świadomego uszkodzenia, działań wojennych lub umyślnych awarii – co wbrew pozorom w dzisiejszym świecie jest chyba o wiele bardziej prawdopodobne. No ale żeby przygotowywać się racjonalnie do zagrożeń i podejmować racjonalne decyzje, to na początek powinniśmy dyskutować używając racjonalnych argumentów.

Jeden komentarz do “Jak się chce to wszystko można sobie wyczytać …czyli Greenpeace w ataku na jądra …”

Zostaw komentarz:

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *