Jak Hiszpanie grają w piłkę każdy widział. Doskonałe opanowanie techniki i kontrola pola gry wraz z jasnym planem strategicznym. Finał mistrzostw Europy był jednostronny, ale jednocześnie bezdyskusyjnie wskazał zwycięzcę. Niektórzy oczywiście czepiają się, że podawanie od nogi do nogi może być nudnawe, a czasami czerwono-żółci blokują się sami w kunsztownych sztuczkach, ale w ostatnim meczu wszystko zadziało perfekcyjnie. Przymierzając polską reprezentację do Hiszpanii otrzymamy mniej więcej taką samą proporcję jak …. w wykorzystaniu energetyki odnawialnej.

Hiszpania jest europejskim prymusem i bezdyskusyjnie zmierza do wypełnienia europejskich celów 20/20/20. Wypełnia je nawet już dziś i śmiało zmierza do około 30 % generacji odnawialnej w 2030 (wg  planów nawet 35) – mając co prawda zupełnie inną strukturę energetycznego mix-u niż u nas. W Hiszpanii jest miejsce zarówno na węgiel, ropę i gaz jak i na elektrownie atomowe (około 23 % produkcji !!), a w samych źródłach odnawialnych duży udział energetyki wodnej i kierunek na zwiększanie udziału wiatru i słońca. Hiszpanie podają, odmiennie niż u nas, ale chyba właściwie , swoją moc zainstalowaną z rozbiciem na źródła podstawowe o dużym współczynniku wykorzystania mocy – nieprzerwanej pracy (atom, węgiel, gaz, ale i elektrociepłownie (24 tys. MW) i woda !! (17 tys.) – co razem daje w sumie około 61 tys. MW. Na to nakładają tzw. źródła specjalne  – elektrownie wiatrowe, słoneczne, biomasa, wodne o specjalnym reżymie pracy  i tu dostają łącznie około 39 tys. MW (procentowo chyba nawet więcej niż Niemcy –opracowania różnie pokazują, ale słupki są prawie jednakowe). Podział sensowny bo inaczej zawsze myli się udział w mocy zainstalowanej i w produkcji i zwykle dyskusja pomiędzy zwolennikami i przeciwnikami idzie na manowce bo każdy mówi o czymś innym. Przyrost mocy – zwłaszcza w energetyce wiatrowej jest imponujący – równa kreska pnie się stromo w górę żeby osiągnąć 21 tys. MW – i mniej więcej 15 % całkowitej produkcji.  Hiszpanom o zmienności energii z wiatru nie musimy mówić – ich własne statystyki pokazują, że rekordowo w sieci było prawie 15 tys. MW (co stanowiło 53 % produkcji w tym momencie), ale był też i czas gdzie farmy wiatrowe dawały poniżej 2 tys. MW (1,2 % produkcji). Nakładając na to jeszcze elektrownie słoneczne (prawie 4 tys. MW mocy zainstalowanej obecnie, 2,5 % produkcji) mamy system, nad którym trzeba umiejętnie panować wykorzystując technikę i naprawdę precyzyjne przewidywanie, bilansowanie i sterowanie elektrowniami. Hiszpanie robią to tak, jak w piłce nożnej –skutecznie i dokładnie. Przewidują z góry problemy, które się zdarzają – wyłączenie wiatraków spowodowane zapadami napięcia jak i ogólny problem z bilansowaniem systemu przy tak niepewnych źródłach. Obecnie wszystkie instalacje musza spełniać dość rygorystyczną certyfikację co obniżyło odpadanie wiatraków od sieci, a dla całościowego bilansowania połączono energetykę odnawialną w jeden system – Centrum Sterowania Odnawialnymi Źródłami Energii (CECRE), którego zadaniem jest maksymalizacja produkcji z OZE przy jednoczesnym zachowaniu bezpieczeństwa energetycznego. CECRE po prostu monitoruje on-line wszystkie zielone elektrownie (powyżej 10 MW) i mając narzędzia do prognozowania generacji – współpracuje z systemem OSP – następnie wysyła odpowiednie sygnały sterujące do poszczególnych farm wiatrowych. Cały system mając w zapasie elektrownie jądrowe, wodne i gazowe łatwo dostosowuje się do wymagań, a CECRE OZE maksymalizuje, ale ma również możliwość zmniejszenia generacji w pewnych sytuacjach (co zmienia generalnie problem bo nie tylko „must run” ale i sterowanie wielkością OZE). Generalnie działa dobrze i jest niewątpliwie wzorcem do naśladowania.

Tak jak można narzekać na hiszpańskich piłkarzy, tak również można wrzucać łyżkę dziegciu do słodkiej hiszpańskiej energetyki.  System samych taryf jest skomplikowany i nieprzejrzysty. Według samych lokalnych opracowań „nikt kupujący nie wie ile płaci i za co , nikt sprzedający nie wie ile sprzedaje i po ile”. Na dodatek rząd zmagający się z problemem deficytu budżetowego – gwałtownie obciął (styczeń) dotacje do zielonej energii – co szczególnie zabolało energetykę słoneczną, która właściwie zamarła. Udział OZE jest jednym z największych w Europie, ale i po prawdzie dotacje rządowe były też takie same. Koncerny energetyczne i producenci zielonych urządzeń płaczą i na gwałt poszukują innych rynków zbytu poza Hiszpanią.

Z Hiszpanią wiec do końca nie wiadomo. Patrząc po samych rezultatach – zarówno w piłce jak i odnawialnej energii mamy mistrza. Można i krytykować, zarówno styl rozgrywania piłki jak i wielkie dotacje i sam stan chwiejącej się gospodarki z ogromnym deficytem i gigantycznym bezrobociem. Ale od dawna wiadomo że …. zwycięzców się nie osądza i na dziś gratulujemy mistrzostwa.

Zostaw komentarz:

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *