W starożytności, aby znaleźć odpowiedź na nurtujące ludzi pytania, często patrzono w gwiazdy i tam szukano znaków, które wskazywałyby rozwiązanie. Są jednak zjawiska z pogranicza astronomii, które należy obserwować z wyjątkową uwagą. Otóż w pewnych porach roku i odpowiednich układach trajektorii planety, podczas ciemnej nocy, można zaobserwować światło na nocnym niebie. To tzw. światło zodiakalne (zodiac light), dawniej nazywane też fałszywym świtem, i fałszywym nie bez powodu, ponieważ mimo głębokiej nocy, możemy mieć wrażenie wstającego słońca, a dzieje się tak gdy światło słoneczne odbija się od cząstek pyłu kosmicznego tworząc jaśniejąca poświatę. W pewnych obszarach naszego układu słonecznego, znajdują się chmury cząstek (wg niektórych teorii są to pozostałości komet) , które następnie odbijają promienie i tworzą poświatę zodiakalnego światła. Na pierwszy rzut oka przypomina to zdumiewająco poranek, ale wytrwani obserwatorzy nocnego nieba wiedza, że to tylko fałszywy świt.

Czyżby sytuacja górnictwa w Polsce gwałtownie się poprawiła?

Nieco bliżej od gwiaździstego nieba, trwa ciągła dyskusja o przyszłości polskiej energetyki i górnictwa. Właśnie ogłoszono wstępne wyniki działalności sektora (górnictwo węgla kamiennego) i ku zdumieniu wszystkich, podano wartość ostateczną – starta tylko 10,3 mln. Jest to imponująca zmiana, ponieważ w ubiegłym roku, w tym samym czasie, wynik netto górnictwa wykazywał stratę ok 1,1 MILIARDA złotych. Dodatkowe śledzenie cen węgla na światowych rynkach też napawa pewnym optymizmem – po załamaniu nawet do poziomów 40 $/t (indeks ARA) od dwóch-trzech miesięcy mamy lekki trend wzrostowy – dzisiaj węgiel kosztuje w okolicach 60 $/t. Na świecie obserwujemy dwa kluczowe czynniki- upadek kilku, wielkich producentów i wymuszone nadrzędnymi, rządowymi regulacjami zmniejszanie produkcji węgla w Chinach, co tworzy małą lukę popyt-podaż i stopniowy trend wzrostowy.

Statystyki krajowe pokazują również, że kolejne działania restrukturyzacji przynoszą skutek i średnia cena wydobycia węgla po raz kolejny spada poniżej 250 zł/t, że program dobrowolnych odejść i zmniejszania zatrudnienia działa, że trwają prace na łączeniem kopalń i coraz aktywniej działają same holdingi na rynku detalicznym i poprzez bezpośrednią sprzedaż np. ekogroszku. Czyżby wobec tego kłopoty górnictwa zostały pozamiatane?

Wątpliwe. Bardziej wnikliwe spojrzenie, zaczyna odkrywać pewne niuanse i tak naprawdę tylko poświatę zodiakalnego światła. Wynik górnictwa to jak podają sami przedstawiciele sektora to wypadkowa zabiegów księgowych i tylko papierowy wynik pokazany w księgach. Tzw. strata operacyjna (wynik rzeczywisty na sprzedaży węgla) to prawie 1 mld złotych straty (a więc dalej głębokie minusy), cała reszta to tylko księgowe przerzucenie jednych zobowiązań w drugą pozycję bilansu – tu zresztą zacytuję doskonałe wyjaśnienie podane na prezentacji sektorowej „…W konsekwencji przemieszczenia składników majątkowych oraz ludzi nastąpiła konieczność m.in. wyksięgowania z ewidencji Kompanii Węglowej wysokich rezerw pracowniczych, rezerw z tytułu szkód górniczych, rezerw na przyszłościową likwidację kopalń. Skutkiem rozwiązania tych rezerw było zaksięgowanie wysokich przychodów na pozostałej działalności operacyjnej, co spowodowało bardzo wysoki poziom dodatniego wyniku na tej działalności i wpłynęło na dużą poprawę wyniku finansowego netto całego sektora…. Mamy więc do czynienia z realną stratą (wypływem pieniędzy na sprzedaży węgla poniżej kosztów) i wykorzystaniem zmiany nazwy z Kompani Węglowej na Polską Grupę Górniczą i dokonaniu pewnych korekt księgowych, co dało dobre wyniki w bilansie, ale nie wygenerowało żadnych realnych pieniędzy. Będzie to na pewno widać w tzw. raporcie cash flow – czyli przepływie środków pieniężnych – po połowie roku górnictwo zużyło kolejny miliard złotych. Zresztą nie było żadnej, innej możliwości – węgiel zalegał na składach- na koniec 2015 energetyka kupowała przecież „na zapas”, żeby uratować płynność finansową górnictwa przed powstaniem PGG i włożeniem tam kolejnej gotówki, ceny dalej były niskie, a zalegający węgiel trzeba było sprzedawać. Górnictwo chwieje się pod presją płynności finansowej – straty z lat ubiegłych, konieczność posiadania kapitału na bieżącą działalność, długi czas sciągania należności, to wszystko wygenerowało gigantyczne zadłużenie sektora (14 mld) i trzeba przecież jakoś go obsługiwać. Problemem więc nawet nie jest strata, ale gotówka – na pokrycie pensji pracowniczych, bo inwestycje zostały już prawie całkowicie wstrzymane, a firmy dostawcze dostały odroczone terminy płatności. Krótkookresowo – górnicze holdingi zużywają w tej chwili dalej gotówkę – PGG wkład, który został do niej wniesiony na początku roku, KHW, jak widać, wykonuje właśnie analogiczny skok przekształceniowy- zmieniając nazwę na PHW, zostawiając części strat w innych pozycjach bilansu i realnie się dokapitalizowując gotówką – 700 milionów z Enei, Weglokoksu i kolejnego inwestora przemysłowego – Azoty ?, JSW ratuje się sprzedażą kolejnych assetów i zamianą ich na gotówkę, a Bogdanka korzysta z parasola ochronnego właściciela energetycznego (Enei), który jednak teraz będzie ratował także KHW.

Prawdziwy obraz sytuacji.

Mamy więc do czynienia z ciągłą kroplówką sektora energetycznego dla górnictwa, która pewnie na koniec roku osiągnie poziom 2 mld złotych – a to z kolei pewnie będzie wartością zbliżoną do całkowitych i realnych (bez korekt księgowych) poziomów start operacyjnych sektora. Pytanie co dalej, bo w takim tempie, górnictwo niedługo przeleci kolejne pół roku i rozpocznie 2017 z nowymi nazwami (PGG, PHW), podrasowanymi bilansami, ale i znowu z perspektywą braki gotówki na kontach (ta poprzednia zostanie już zużyta). Realnie, aby górnictwo zaczęło wychodzić na prostą potrzeba jest cena węgla na poziomie minimum 80$/t, ale pewnie i bliżej 100 $/t, co albo zdarzy się na rynkach, albo może być sztucznie wykreowane w transakcjach z sektorem energetycznym i przy zablokowaniu importu. Jest tylko jeden efekt uboczny – drenaż gotówki z energetyki. W świecie finansów możliwości jest wiele, szczególnie w postaci układanek w bilansach, ale akurat z gotówką sprawa jest trudna. Efektem ubocznym ratowania górnictwa jest już (a będzie dalej) znaczne pogorszenie wskaźników finansowych (zadłużenie, płynność) w energetyce. To z kolei źle wróży energetycznym inwestycjom (ostatnio ocenianym na 100 mld złotych i to bez energetyki jądrowej). Koło się zamyka.

Na dziś dobrego pomysłu nie ma. Trzeba obserwować niebo i czekać. Wydaje się, że nie ma mowy o przejściu w bardziej zdecydowaną restrukturyzację górnictwa (światło zodiakalne na pewno zwiększy opór związków, a optymistyczne wyniki bilansu na pewno uspokoją wszystkich, wobec czego gotówka będzie zużywać się dalej. Czy światowe ceny węgla jeszcze bardziej odbiją się od dna i czy energetyka znajdzie kolejne miliony (już miliardy) na wspieranie węgla i przy okazji na swoje potrzeby i inwestycje? Nie wiadomo, dzisiaj raczej tnie się inwestycje i to wszystkie te nie węglowe. Jak to wszystko zamknie się w energy mix i wypełnieniu zobowiązań ETS – też pozostaje w ciemnościach. Na razie mamy fałszywy świt … a ten bywa często groźniejszy niż prawdziwy, bo dalej przed nami kawałek ciemnej nocy.

Zostaw komentarz:

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *