Każdy kto tam lądował (Dubaj) przeżywa od razu szok – technologiczny, pogodowy i kulturowy. Technologiczny zaczyna się na lotnisku (gigantycznym) gdzie za chwile stoi się w kolejce do potwierdzenia wizy wjazdowej. Tu nie tylko hi- technologicznie bo panowie w białych szatach (thawb) skanują oko za pomocą specjalnego urządzenia, ale i kulturowo, bo oczywiście osobne kolejki dla mężczyzn i kobiet. Następnie jeśli chcemy sobie zafundować wrażenia, to wypożyczamy samochód i ruszamy w miasto …. Po kilku chwilach jedziemy 6-cio pasmową (po każdej stronie) główną ulicą i kosmiczną architekturą. Kto jest przyzwyczajony do wielkich amerykańskich autostrad i rozjazdów musi dodać sobie jeszcze trochę więcej i koniecznie korzystać z GPS-a , wtedy jest całkiem normalnie i bez problemów, za wyjątkiem zwyczajowych objazdów i chwilowo zamkniętych dróg, bo tam co chwile buduje się coś nowego. Ogólnie … najbardziej skrajne technologicznie projekty wielkich wieżowców stojące po obu stronach głównej drogi, tam gdzie jeszcze z 20-30 lat temu była goła pustynia lub namiot z kozą (Emiraty ukonstytuowały się w 1971 i oczywiście żyją na eksporcie ropy – VI miejsce na świecie w zasobach i gazu – V miejsce).ZEA i Dubaj to jednak nie tylko życie z zasobów energetycznych, a dążenie do zbudowania alternatywnych gałęzi gospodarki na czas epoki post-roponośnej, i dziś to główne finansowe centrum Bliskiego Wschodu, największy port i kanał IN-OUT produktów, oraz wielkie centra produkcyjne i luksusowa turystyka. Emiraty to takie magiczne miejsce gdzie wszystko jest z jednej strony arabskie i zgodnie z regułami islamu, ale z drugiej można znaleźć wszelkie dobra i używki zachodniej kultury od dobrych filmów w telewizji i kinie (trochę tylko cenzurowanych), rozebranych do kostiumu kobiet na plażach, europejsko ubranych ludzi w wielkich centrach handlowych, aż po alkohol dostępny w hotelach i clubach razem nawet (jak słyszałem) z niesamowitymi libańskimi tancerkami w późnych godzinach wieczornych. Najbardziej interesujący jest podział socjologiczny zawodowy tego państwa- które w siedmiu emiratach liczy około 8 mln mieszkańców, ale tylko niespełna 20 % z nich to rzeczywiście pełnoprawni obywatele ZEA (łatwo ich odróżnić bo noszą – mężczyźni – właśnie charakterystyczne białe thawb – na nasze oko męska suknio-płaszcz z lekkiego materiału i materiał z kółkiem na głowie). Podział zawodowy jest jasny – rodowici mieszkańcy pracują w administracji państwowej i na wszystkich stanowiskach kierowniczych, projektami kierują zwykle biali expaci z Europy, USA i Australii, a pracują Hindusi i Pakistańczycy. Podobno nieźle jest być obywatelem bo na 18-te urodziny, szejk funduje dom (który w naszych warunkach nazywa się gigantycznym domem), samochód (klasa premium) i pokaźne konto w banku.  Doświadczenia w pracy analogiczne do krajów arabskich – praca zaczyna się o 8-mej, to znaczy ze wszyscy są już o 9 lub pół godziny później, następnie przystępują do porannej kawy, i zaraz robi się pierwsza wiec warto coś zjeść , a po lunchu to nie warto niczego zaczynać lepiej odłożyć na następny dzień. To oczywiście dotyczy tylko managerów w thawb-ach, reszta pracuje na pełnych obrotach, a Hindusi zwykle na stanowiskach bez klimatyzacji. Tu kolejny szok – pogodowy – bo normalnie nie powinno się tam bywać poza sezonem (u nas) zimowym, w lipcu i sierpniu widomo ze prognoza pogody jest stała – na iPhonie Dubaj to jasne, czyste , żółte słoneczko i temperatura albo 42 albo 44 C. Różnica wydawałoby się znikoma, ale robi wiele , bo przy pierwszej to w środku dnia  na zewnątrz klimatyzowanego samochodu można wytrzymać 30 sekund, a w drugim przypadku o połowę krócej.

Emiraty są więc nieprawdopodobne, technologiczne i kulturowe, aczkolwiek trochę przypominają gigantyczny shopping mall z najnowszymi markowymi produktami. Temperatura – przynajmniej latem zabija, więc przeskakuje się z jednej do drugiej chłodzonej przestrzeni, a klimatyzacja w Dubaju jest nawet na przystankach autobusowych lub kosmicznej kolejki. Jaki kraj taka i energetyka. Ponieważ jest gaz to ok 98 % z liczącej ok 18 GW mocy zainstalowanej to turbiny gazowe lub układy kombinowane, ale okazuje się, że powoli i to nie wystarcza. Zużycie energii na mieszkańca jest astronomiczne – prawie 15 tys. kWh na osobę na rok (dla porównania Polska 3 800) i rośnie z tempie 9 % rocznie, wiec pomimo stawiania nowych gazowych obiektów, ZEA zaplanował rozwój energetyki jądrowej. Koncepcyjnie do roku 2020 miało być produkowane 25 % z reaktorów (łącznie ma ich być 14-ście) a w 2009 wybrano koreańskie TEPCO (i koreańską technologię) do budowy pierwszych czterech bloków.  ZEA to też kraj energii odnawialnych – oczywiście mając tyle słońca nie można nie budować elektrowni słonecznych rosnących jak grzyby po deszczu. Tu też powstała koncepcja (i rozpoczęto budowę) najbardziej ekologicznego miasta – zeroemisyjnego Masdar City. Na podstawie koncepcji amerykańskiego MIT i szejkowych pieniędzy (ponad 20 mld) budowane jest miasto które ma być w całości zasilane ze źródeł odnawialnych, i w całkowity sposób zagospodarowywać odpady. Budowa (przynajmniej w planach) ma skończyć się w 2017 i wtedy zobaczymy znowu coś co może przyprawić o zawrót głowy, tak jak dotychczas najwyższy budynek, hotel w kształcie żagla czy półwysep w kształcie palmy – największe atrakcje Dubaju. Jumerai – ten sztuczny półwysep – trochę jednak rozczarowuje turystę (mnie) bo można owszem tam wjechać samochodem, ale nie na „liście” palmy bo tam są eleganckie wille, ale tylko drogą na wskroś aż do luksusowego hotelu na końcu palmy – gdzie też oczywiście można wstąpić, ale dla turystów niebędących gośćmi obowiązuje minimalna konsumpcja w postaci szampana o wartości 700 dirhamów (dirham troszkę więcej jak złotówka). Słyszałem też plotki że nie wszystko na tych luksusowych osiedlach na palmie było idealne, klienci którzy kupili rezydencje po kilkanaście milionów dolarów walczyli długo z kanalizacją i odprowadzeniem ścieków i mieli też duży spór prawny bo developer wielkość działki policzył … podczas odpływu, co było twórczym rozwiązaniem, ale nie do końca zadawalało kupujących. Jak widać niezależnie od kraju – problemy z deweloperami takie same.

Dubaj i inne emiraty są więc dość unikatowym przykładem kraju Bliskiego Wschodu, który desperacko stara się zbudować inne sektory gospodarki, jak również zdywersyfikować energetykę. Niewątpliwie łatwiej im idzie niż nam, bo pomimo kryzysu finansowego który też uderzył w ZEA (podobno zabawne było, że parking na lotnisku zapchany był luksusowymi samochodami (kupionymi na kredyt, ale niespłacony) którzy uciekający expaci zostawiali wyjeżdzający do Europy i USA). ZEA teraz wciąż ma prawie nieograniczone (porównując z Polską) zasoby inwestycyjne zarówno dla energetyki jak i dla autostrad, sztucznych półwyspów i luksusowych hoteli. Niebezpieczeństwem jest jednak dla nich sama przyszłość Bliskiego Wschodu – zarówno politycznie (o skali zagrożenia może świadczyć wyposażenie armii – mają ponad dwa razy więcej zaawansowanych samolotów bojowych niż Polska) jak i długoterminowo gospodarek ościennych państw opartych na ropie. Jeśli europejska polityka „nowej energetyki” i amerykański pragmatyzm samowystarczalności i łupków się powiedzie, to za kilkanaście lat …cały świat arabski stanie wobec braku dochodów mogących dalej napędzać koniunkturę w budownictwie, produkcji i usługach. Jeśli nie będzie rozwijać się Bliski Wschód, problem będzie miał też i Dubaj, bo fajnie jest być centrum finansowym krezusów, gorzej brama dla krajów z problemami lub wojowniczych bankrutów. Kto wie ..może za kilkadziesiąt lat pustynia znowu pokryje gigantyczne bezcłowe centrum Jebel Ali i największą ulicę koło opuszczonych wieżowców. Bo pustynia jest cierpliwa, trenuje charakter i nigdy się nie zmienia, w odróżnieniu od przemijających modnych trendów i kolorowych reklam w marketach….

Zostaw komentarz:

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *