Zima stała się faktem. Puste drogi z samochodami po bokach, daremnie szukających prądu w zmarzniętych akumulatorach lub zatkanych parafiną Dieslach po tankowaniu na podrzędnej stacji. Mężczyźni i kobiety, którzy porzucili jakąkolwiek elegancję i szyk i ubierają koszmarne czapki, palta walonki i dziesiątki sweterków na cebulkę. Zima jest faktem i jest testem dla wszystkich. A szczególnie dla sektora energetycznego, który codziennie dostarcza nam prąd i ciepło. Energetyki nie buduje się na pogodne dni, ale dla zapewnienia bezpieczeństwa dostaw. Przy naszym uzależnieniu, w życiu codziennym, od prądu w gniazdku, nawet chwilowe braki urastają do rangi apokaliptycznego wydarzenia, a zwłaszcza jak jest minus 20 stopni na zewnątrz.

Prawdziwych mężczyzn i kobiety, dobrze zgrane zespoły i perfekcyjnie zaprojektowane systemy poznaje się właśnie w godzinach próby. Widać to dobrze w treningu sił specjalnych – tysiące godzin ćwiczeń ludzi i sprzętu, aby zadziałało przez kilka sekund lub minut. Krążą legendy o końcowych testach w warunkach ekstremalnych adeptów Specnzau w czasach komunistycznych (zrzucanych setki kilometrów od bazy bez jakiegokolwiek wyposażenia przy okazji powiadamiając wszelkie okoliczne jednostki wojska i milicji o zbiegach do których należy strzelać bez ostrzeżenia), amerykańskich snajperów (sam widziałem autentyczny firm gdzie piszą egzaminy w towarzystwie grających instrumentów, ciągłego krzyku, a nawet popychania i bicia) czy klasztoru Shaolin, gdzie finalne przeniesienie wielkiego gorącego kotła wypala znak przynależności do elity. Energetyka jest też tego rodzaju systemem gdzie kilka dni w roku pokazuje bezdyskusyjnie, czy wszystko jest w porządku ,czy też nie.

Zima uderzyła i … może nawet nie w ekstremalny sposób, ale lekko sprawdziła nasze przygotowania. W dostawach energii do naszych domów są dwa obszary walki – wytwarzanie i dystrybucja. Wytwarzanie to elektrownie generujące energię elektryczną – mamy obecnie moc zainstalowaną na poziomie blisko 36 tysięcy MW, co wygląda imponująco na papierze, ale w praktyce jest nieco złudne, gdyż około 1800 MW to elektrownie wiatrowe raczej słabo przydatne na problemy. Kolejne kilka tysięcy MW to bloki bardzo wyeksploatowane i raczej dożywające swoich ostatnich dni. Dla wytwarzania kluczowa jest nadwyżka mocy osiągalnej nad szczytowym zużyciem energii , bo ona daje bezpieczeństwo. W ostatnią środę, przy pierwszych ekstremalnych temperaturach pojawiło się też ekstremalne zapotrzebowanie na energię (jest ono zmienne w ciągu dnia, małe w nocy, potem rosnące i największe pomiędzy godziną 17-18 ) i ustanowiło nowy rekord 25 346 MW. Nadwyżka w rękach operatora systemu odpowiedzialnego za nasze bezpieczeństwo energetyczne zmalała drastycznie i w pewnej chwili wynosiła już tylko 2 tys. MW a w jednostkach tzw. centralnie dysponowanych (które można natychmiast uruchomić) już tylko 1 300 MW. To prawie jazda po bandzie, która grozi przynajmniej lokalnymi włączeniami. Można ją porównać do przejażdżki Fiatem 125p z lat siedemdziesiątych na letnich oponach po oblodzonych alpejskich serpentynach bez barierek. Wystarczyło, że w środę wydażył się (jak zawsze w problemach) splot niekorzystnych zdarzeń. Według operatora duży blok w Elektrowni Kozienice (500 MW) był nieosiągalny, a największa polska (El. Bełchatów II 856 MW) pracowała z połową mocy, a  byliśmy już na granicy bezpieczeństwa systemu.  Widać to było na tzw. rynku bilansującym – miejscu gdzie można dokupić energie jak się jej wcześniej nie zamówiło –kosztowała 1400 Zł/MWH co jest 7 (siedem !) razy więcej niż normalnie. Problem z jakim boryka się wytwarzanie jest zdiagnozowany od dawna – konieczność budowy nowych bloków dla zastąpienia starej infrastruktury (mało kto zdaje sobie sprawę że ponad połowa urządzeń jest starsza niż 30 lat). Idzie to powoli. Nowe kontrakty na budowę są właśnie podpisywane, ale wystarczy śledzić, że utykają właśnie w odwołaniach i protestach niewybranych firm, a sam proces budowy dużego bloku to dziś minimum 5 lat.  Polska energetyka nie ma prawie w ogóle i nie buduje jednostek szczytowych (które dałoby się uruchomić szybko i żeby pokryły chwilowe duże zapotrzebowanie, przykładem są turbiny gazowe), a najbardziej popularne ostatnio były źródła odnawialne wypełniające europejską politykę tzw. Pakietu Klimatycznego – gdzie obowiązkowy poziom produkcji energii zielonej w roku 2020 ma być w Europie na poziomie 20 % (Polska wynegocjowała 15 %). To stąd coraz częściej widać w polskim krajobrazie wiatraki, które poza ekologicznością maja niestety taka naturę, że produkują energie tylko kiedy wieje wiatr – są więc całkowicie nieprzydatne do pokrywania mocy szczytowej , w chwili kiedy jej najbardziej brakuje. Obecną potyczkę z zimą w Polsce, wytwarzanie wygra, w elektrowniach na pewno trwa mobilizacja. Przywracane do natychmiastowego startu są już wszystkie możliwe bloki, nawet te najstarsze i całkowicie zablokowano eksport. Idzie też weekend i lekkie podwyższenie temperatury, a najtrudniejsze dla wytwarzania są długie zimowe popołudnia z powtarzaną ekstremalnie zimną temperatura, która po kolei pokonywałaby stare bloki i drastycznie zmniejszała zapas węgla na przyelektrownianych hałdach. Tym niemniej dzisiejszy test, to rodzaj próby – coś na kształt próbnej matury, wstępnego testu VI-klasisty lub pierwszej przymiarki adepta Shaolin do kolorowego pasa.  Prawdziwe przyjdą później w latach 2014-2017 gdzie jeszcze nie wybudujemy nowych bloków, a będziemy musieli uziemiać te najstarsze. Należy wiec modlić się o cieplejsze zimy, bez długich mrozów i paradoksalnie też o łagodne lata – bo w Polsce w lecie zużycie rośnie najszybciej (klimatyzatory), a lipiec-sierpień to czas remontów gdzie moc osiągalna jest najniższa. W 2006 roku były pierwsze wyłączenia w rejonach Warszawy (oczywiście splot niekorzystnych zdarzeń), co będzie dalej nie wiadomo.

Nie najlepiej na drugim obszarze walki jakim jest dystrybucja. Stan linii przesyłowych w Polsce można określić jako … średni, choć technicy pewnie powiedzą że bardzo zły. To niestety jest norma nie tylko w Polsce, ale w całej Europie wschodniej i zachodniej, a w USA to już w szczególności. Jeśli prześledzić informacje o spektakularnych blackoutach (włączeniach systemu na znacznym obszarze), to zdarzyło się i w Danii, Niemczech, Francji ,a w USA kilka lat temu bardzo spektakularnie. Kompletna ciemność i chaos może się zdarzyć jeśli brakuje mocy elektrycznej (problem jak wyżej z wytwarzaniem) lub jeśli dochodzi do uszkodzeń linii przesyłowych – tu trzeba uważać albo na nagłe opady bardzo mokrego ciężkiego śniegu (2008 Szczecin prawie 300 tys ludzi bez prądu), albo nagłe bardzo silne spadki temperatur jak w 2010 w południowej części kraju, które pozbawiły prądu kilkanaście tysięcy osób, niektórych nawet na dwa tygodnie, co jak wiadomo przy prawie minus 30 może z wielu chłopców zrobić prawdziwych mężczyzn albo na odwrót. Dystrybucję należy rozumieć też jako przesył ciepła. Tu stan naszych rurociągów ciepłowniczych tak samo pozostawia wiele do życzenia (choć cały czas się inwestuje). Główne magistrale pewnie wygrają, choć może dochodzić do spektakularnych awarii gdzieś na obrzeżach lub w mniejszych miastach. To, że w zimie musi być zimno wiemy z kultowego filmu, ale warto sobie uzmysłowić, że pomimo opinii o efekcie cieplarnianym, czasami naprawdę potrafi być mroźno – przykładem spektakularnym – Sylwester 1978 gdzie duża część uczestników balów wyszła z domów w szpilkach i eleganckich kreacjach, aby obudzić się z Nowym Rokiem przy minus kilkunastu z okładem i hałdach śniegu za oknem. Jak przez mgłę pamiętam, że jako dziecko słyszałem w ówczesnym dzienniku nawołania, żeby wszyscy zdolni do pracy brali łopaty i pomagali ładować węgiel do elektrowni. Problem, że zimno było nie tylko w Sylwestra, ale i przez cały styczeń, do czego doszły katastrofalne opady śniegu, a działania służb energetycznych i transportowych w kraju zamieniły się w walkę o utrzymanie jakichkolwiek dostaw, przejezdnych dróg, walkę na spychacze, taczki, łopaty i „na rozpacz” w momencie gdzie w wielu miejscach w Warszawie w domach było po 7 stopni Celsjusza. Patrząc na wykresy produkcji, styczeń 1979 tak sparaliżował Gierkowską socjalistyczno-kredytową  gospodarkę, że spektakularnie umarła rok później.  Zima potrafi więc być naprawdę sroga  i patrząc na wyniki dzisiejszych (wstępnych przecież) testów, może być ciężko. Zajmujemy się bowiem głównie polerowaniem energetyki w kierunku ekologii i CO2, co dla ekstremalnych zim jest tak przydatne jak trening etykiety i dobrych manier dla jednostek specjalnych. Dziś energetyka pewnie wygra, ale jeśli trafimy na naprawdę ostrą zimę lub ekstremalnie gorące lato gdzieś w 2013-2017 to operator będzie miał naprawdę trudne zadanie chyba już porównywalne do jazdy na rowerze po górach, ale za to bez trzymanki.

Na wszelki wypadek polecam dywersyfikację. W domu mam piec gazowy, ale teraz też i włączone elektryczne ogrzewanie podłogowe. W sypialni mam klimatyzator, ale z odwróconym obiegiem więc może służyć jako grzejnik.  Jest też i ostatnia linia oporu , w schowku czai się gazowa butla do grilla i kuchenki, a w drewutni obok domu 2 metry sześcienne dobrze przesuszonego drewna do kominka. Jakby co … zapraszam na herbatę w ciepłym miejscu.

Zostaw komentarz:

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *